Krematorium w piwnicy. Szokująca sprawa

Krematorium w piwnicy. Jeden mały pstryk i zaczęło się. Czy było tak jak spodziewał się, że będzie – wie tylko on sam. Nigdy nikomu o tym nie powiedział, chociaż w śledztwie i na procesie w sądzie zadawano mu pytania o odczucia i motywacje.

Ludzkie ciało spala się w temperaturze 1200 stopni Celsjusza. Informacje takie można znaleźć na stronach internetowych firm, zajmujących się kremacją zwłok. Nie podają one jednak nic więcej, na przykład, że pod wpływem gorąca następuje szybki rozkład tkanek miękkich, zaś kości mogą się także spalić, ale niekoniecznie. Zwykłym szarym ludziom taka wiedza jest niepotrzebna. A przynajmniej znaczącej większości rodzaju ludzkiego. Niestety, są jednostki ogarnięte niezdrową ciekawością, która popycha je do makabrycznych doświadczeń…

Duszący swąd spalenizny – krematorium

Wieczorem, 26 stycznia 2016 roku, mieszkańcy bloku przy ulicy Polnej w Zamościu zauważyli, że drzwi prowadzące z klatki schodowej do piwnic są otwarte. Zwyczajny obrazek – ludzie chodzą do piwnicy po różne rzeczy. Zazwyczaj przebywają tam kilka minut, więc nie zamykają za sobą drzwi, żeby nie męczyć się z zamkiem, który może się zbuntować.

W bloku na Polnej nie była to krótka wyprawa jednego z lokatorów po ziemniaki czy słoik ogórków konserwowych. Z piwnic dobiegały odgłosy libacji alkoholowej, w której uczestniczyło kilka osób:  donośny, rechotliwy śmiech, rzucanie „mięsem”, niewyraźny bełkot oraz brzęk butelek i puszek.

W sumie nic wielkiego się nie działo. Biesiadnicy, poza czynieniem hałasu, nie robili nic złego. Nie awanturowali się, nikogo nie zaczepiali. A że poszli obalić flaszkę i parę piw do piwnicy, no cóż, styczniowy wieczór był mroźny, mieli pić na ławce i trząść się z zimna? Byle tylko nie zapaskudzili piwnic ani klatki schodowej, i niczego przez nieuwagę nie zniszczyli.

Krematorium w piwnicy

Odgłosy pijatyki najbardziej słyszeli mieszkańcy parteru. Ponieważ stawały się one coraz bardziej donośne, mieli zamiar pójść do piwnicy i uciszyć rozbawionych biesiadników. Okazało się to niepotrzebne.

– Około godziny 21 libacja się skończyła. Zaczęli wychodzić z piwnicy. Było ich czterech, wśród nich Michał D. z naszego bloku.  Myśleliśmy, że już będzie spokój, a tu dopiero się zaczęło. Prawdziwy horror – powiedzieli później w śledztwie.

Naraz mieszkańcy bloku poczuli swąd spalenizny, który roznosił się po całej klatce schodowej. Postanowili sprawdzić u kogo się pali – gdzieś mógł się przypalić garnek, albo ktoś roztargniony nie wyłączył na czas żelazka. Ale to było coś innego. Duszący odór i dym wydostawały się z piwnic.

***

Powiało grozą. Ludzie trzymali tam różne rzeczy: farby, rozpuszczalniki, niektórzy nawet benzynę w kanistrach. Pożar mógł się skończyć katastrofą dla całego bloku. Natychmiast pobiegli do piwnicy, żeby zobaczyć co i gdzie się pali. Kilka osób wzięło wiadra z wodą. Ktoś zadzwonił po strażaków.

Nim przyjechali strażacy, ludzie natknęli się w piwnicy na makabryczne znalezisko. W wąskim korytarzu, pomiędzy poszczególnymi pomieszczeniami piwnicznymi leżało coś, co paliło się żywym ogniem. Z odległości kilku metrów trudno było odgadnąć  cóż to takiego – ale że skwierczało niczym przysmażane na patelni mięso,  przypuszczano – sądząc po pokaźnych gabarytach – że było to ludzkie ciało.

Parę osób odważyło się podejść bliżej i potwierdziło domysły. Palił się człowiek, nie wiadomo czy jeszcze żył, nieznana była jego płeć ani wiek. Postanowiono go uratować, ale najpierw należało osłabić siłę ognia, który jak ściana ogradzał palącego się człowieka od ratowników. Przyniesiono wiadra z wodą, chluśnięto nią w płomienie; dopiero po trzeciej lub czwartej próbie ogień zgasł i udało się dotrzeć do nieszczęśnika. Stwierdzono, że był to młody mężczyzna. Nie dawał oznak życia.

Skąd ślady oleju?

Lekarz karetki pogotowia potwierdził zgon mężczyzny. Jego twarz była  bezkształtną, poczerniałą masą i nikt nie potrafił go rozpoznać. Ze wstępnych oględzin wynikało, że zmarł w wyniku rozległych poparzeń. Na fragmentach jego odzieży, które nie uległy spaleniu, ujawniono ślady oleju spożywczego.

Prokuratura Rejonowa w Zamościu zdecydowała o wszczęciu dochodzenia w sprawie przyczyn pożaru i zgonu młodego mężczyzny. Przypuszczano, że tragedia miała związek z libacją alkoholową w piwnicy. Mogło dojść do przypadkowego zaprószenia ognia, np. od niedopałka papierosa.

Skąd jednak na ubraniu mężczyzny wziął się olej? No cóż, do piwa, które oprócz wódki pili biesiadnicy, dobrą zakąską są frytki lub inne szybkie dania smażone na oleju. Tyle tylko, że w piwnicy nie znaleziono tacek ani sztućców. Nawet gdyby się spaliły, powinny zostać resztki tektury czy plastiku. A poza tym, w bliskim sąsiedztwie bloku nie było smażalni. Wątpliwe, że komuś chciałoby się nosić z miasta gorące frytki.

Krematorium w piwnicy

Ze wstępnych ustaleń wynikało, że pożar wybuchł kilka, najwyżej kilkanaście minut po zakończonej biesiadzie, kiedy jej uczestnicy opuścili piwnicę. Nasuwał się jednak wniosek, że ten, który się spalił, nie wyszedł z pozostałymi, tylko z jakiegoś powodu został. Oprócz nieszczęśliwego wypadku, policja brała pod uwagę samobójstwo jako przyczynę tragedii. Co prawda samospalenie to wyjątkowo makabryczny i bolesny rodzaj śmierci, niemniej dochodziło i dochodzi do takich zdarzeń. Tym bardziej, jeśli w grę wchodzi alkohol. Może mężczyzna został w piwnicy, by koledzy nie przeszkodzili mu w samobójstwie?

Nie wykluczano także spowodowania śmierci w wyniku użycia przemocy przez inne osoby. W trakcie popijawy mogło dojść do jakiegoś nieporozumienia. Być może oprócz rozległych poparzeń autopsja wykaże jeszcze inne obrażenia, na przykład ślady uderzeń? Może został pobity, sprawca, przekonany, że go zabił, wzniecił pożar, żeby zatrzeć ślady zbrodni. W takim razie on też nie wyszedł ze wszystkimi.

Dwie godziny po zdarzeniu zidentyfikowano ofiarę. Był to 28-letni rencista Bartłomiej T., zamieszkały dwa bloki dalej. Zatrzymano również dwóch uczestników tragiczne zakończonej libacji, 29-letniego Maksymiliana O. i 23-letniego Krzysztofa S. Znajdowali się pod działaniem alkoholu więc zostali przesłuchani następnego dnia. Mieszkali na sąsiedniej ulicy.

Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 9/2022 (tekst Mariusza Gadomskiego pt. Krematorium w piwnicy). Cały numer do nabycia TUTAJ.