„Krwawy Tulipan” z Kołobrzegu. Początek procesu.

W czwartek, 28 października, przed Sądem Okręgowym w Koszalinie, rozpoczął się proces Mariusza G.. Media pisały o nim jako „Krwawy Tulipan”. Skąd to określenie na mieszkańca Kołobrzegu, oskarżonego o zabójstwo trzech kobiet?

Tulipan to filmowy pseudonim nieżyjącego już Jerzego Kalibabki, rybaka z Dziwnowa. Słynny przed laty uwodziciel, rozkochiwał, a następnie okradał i porzucał swoje partnerki. „Krwawy”, bo w przeciwieństwie do Kalibabki Mariusz G. mordował swoje ofiary. Ciała zakopywał w lesie. Mariusz G. to pierwszy w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości seryjny morderca, który zabijał dla pieniędzy.

Krwawy Tulipan zaczyna mówić!

“Krwawy Tulipan” z Kołobrzegu został zatrzymany 9 czerwca 2019 roku. Działania funkcjonariuszy Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie oraz prokuratora z “Archiwum X” Prokuratury Okręgowej w Szczecinie pozwoliły na postawienie mężczyźnie zarzutów zabójstwa trzech kobiet. Chodzi o 34-letnią Anetę D., która zaginęła w październiku 2018 roku, 54-letnią Bogusławę R. poszukiwaną od 7 czerwca tego roku oraz Iwonę K., która zaginęła wiosną 2016 roku.

 Mężczyzna miał “pęknąć” w czasie przesłuchania i sam wskazać miejsca pogrzebania zamordowanych kobiet.

Mariusz G. jako inżynier po Akademii Morskiej w Szczecinie pracował niemal na całym świecie. Jak czytamy w “Super Expressie”, jeździł na kontrakty. Między innymi do Irlandii, Danii, Norwegii, Singapuru, Wenezueli, Konga, Brazylii czy na Kubę. Tam również mógł szukać swoich ofiar.

Ślubu nie było!

43-latek wpadł trzy dni przed ślubem. Miał się ożenić z kilka lat młodszą od siebie Dorotą Ł., bizneswomen z Koszalina. Ona także została zatrzymana przez policję.

– Jestem pewna, że moja siostra o niczym nie wiedziała. Nie miała najmniejszego pojęcia, że ma do czynienia z mordercą. Pewnie też miała być jego kolejną ofiarą – mówił w “Fakcie” jej siostra Joanna G. Uważa, że ujawnienie zbrodni uratowało siostrze życie.

O Mariuszu G. mówił, że był miły i uprzejmy. Przedstawił się jako marynarz po rozwodzie. Miał mieć córkę.

“Krwawy tulipan” w Kołobrzegu. Nowe szokujące fakty

Dr Jerzy Pobocha, psychiatra i biegły sądowy uważa, że Mariusz G. wyszukiwał kobiety samotne, ale majętne, które w przeszłości inni mężczyźni zranili. “To kobiety rozczarowane, ale takie, które nadal chcą wierzyć w miłość” – mówił w “Fakcie”.

– Nie wierzę w to, żeby Mariusz G. kogokolwiek wtajemniczył w swoje plany. Mam wrażenie, że był tak świetnie zorganizowany, metodyczny. Mógł się bać o to, iż inne osoby popsują mu szyki – stwierdził.

Prokuratura w Szczecinie w czerwcu 2021 roku skierowała do sądu akt oskarżenia w sprawie seryjnego mordercy w Kołobrzegu. Oprócz Mariusza G., nazywanego przez media „Krwawym Tulipanem”, zarzuty usłyszały cztery inne osoby.

„W toku prowadzonego postępowania przygotowawczego ustalono, iż jeden z podejrzanych (Mariusz G.) w tej sprawie, działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia, z motywacji zasługującej na szczególne potępienie, w celu przejęcia majątku dokonał na terenie gminy Kołobrzeg zbrodni zabójstwa trzech kobiet, z którymi łączyła go bliższa znajomość” – poinformowała Prokuratura Okręgowa w Szczecinie. 

,– W Stanach Zjednoczonych żyje wiele bogatych, samotnych kobiet, które są celem dla łowców majątków, dlatego tam prawo ściga takich ludzi. U nas podobne śledztwa wciąż należą do rzadkości, a świadomość zagrożenia jest zadziwiająco niska. Właśnie Amerykanie nazwali to zjawisko love fraud, czyli oszukańczą miłością – z naciskiem na „oszukańcza”, bo przecież to nie miłość, ale oszustwo, pułapka, w którą wpada wielu samotnych ludzi, niezależnie od płci i preferencji seksualnych – podkreśla psychiatra. Sprawcy wykorzystują naturalną potrzebę miłości i bliskości. Manipulują ofiarą do tego stopnia, że ta – poza sercem – oddaje im dorobek życia. Potem odchodzą, szukając kolejnej osoby. Odchodzą, ale nie zabijają. Przypadek Mariusza G. jest pod tym względem nietypowy.

Jak ustalono, pierwszą kobietę miał zabić wiosną 2016 r., kolejne w październiku 2018 r. i 7 czerwca 2019 r. Po dokonaniu zbrodni miał zacierać ślady.

Zwodził rodzinę zabitej

„Między innymi z jedną ze współpodejrzanych udał się poza granice Polski, skąd następnie wysyłał do członków rodziny zabitej kobiety wiadomości sms, mające stwarzać pozór, iż kobieta ta nadal żyje” – wyjaśniono.

Mężczyzna z pomocą dwóch podejrzanych kobiet – jak ustalili śledczy – uzyskał notarialne pełnomocnictwa do reprezentowania pokrzywdzonych m.in. przed sądami i administracją państwową.

„W tym celu razem z podejrzanymi szedł do wybranych kancelarii notarialnych. Kobiety, przy użyciu podrobionych dokumentów tożsamości, podając się za pokrzywdzone, składały oświadczenia o udzieleniu podejrzanemu pełnomocnictwa do ich reprezentowania. Następnie podejrzany w oparciu o tak uzyskane pełnomocnictwa przenosił własność lokali mieszkalnych pokrzywdzonych na swoją rzecz” – wskazała prokuratura.

Śledztwo wykazało, że m.in. udał się do kancelarii notarialnej wraz z jedną z podszywających się kobiet, gdzie ta „sprzedała” mu należące do jednej z ofiar mieszkanie. Mężczyzna sprzedał je następnie innej osobie. Miał też przywłaszczyć 178 tys. zł, które jedna z pokrzywdzonych kobiet uzyskała z ugody, którą zawarła z PZU S.A.

Zabijał i brał kredyty

„W tym celu, powołując się na udzielone mu przez pokrzywdzoną pełnomocnictwo oraz wysyłając wezwania do zapłaty przyznanej tytułem zawartej ugody kwoty, a także zapowiadając złożenie zawiadomienia o przestępstwie w przypadku ich nieotrzymania, doprowadził do przelania pieniędzy na należący do pokrzywdzonej rachunek bankowy. Środki te następnie przywłaszczał” – poinformowano. Na dane osobowe zabitych wcześniej kobiet zawarł też pięć umów kredytowych – łącznie na 225 tys. zł.

„Do zawarcia czterech z nich doszło za pośrednictwem internetowego serwisu bankowego, natomiast jednej w stacjonarnej placówce banku, przy użyciu uprzednio podrobionego przez jedną ze współpodejrzanych kobiet  zaświadczenia potwierdzającego zatrudnienie pokrzywdzonej” – wskazano. Ta sama podejrzana podrobiła też podpis ofiary na fikcyjnej umowie, którą zawarła z mężczyzną; była to pożyczka na kwotę 75 tys. dolarów, w której ofiara figurowała jako jej beneficjent.

Podejrzany o zabójstwo wraz z inną kobietą miał też zabrać z mieszkania jednej z ofiar kilka rzeczy. Wśród nich laptop, telefon komórkowy, kamerę cyfrową, odzież, kosmetyki i dokumenty. Zabrali też samochód kobiety. W ukryciu tego samochodu i innych przedmiotów miał pomagać inny mężczyzna. Według śledczych niszczył on także dokumenty ofiary.

„W ramach prowadzonego śledztwa ustalono, że podejrzany wszedł także w nielegalne posiadanie amunicji oraz udzielił pomocy w aborcji na terenie Białogardu” – podała prokuratura. Dwoje podejrzanych nadal przebywa w areszcie, wobec pozostałych zastosowano m.in. poręczenie majątkowe, dozór policji i zakaz opuszczania kraju.

 Akta sprawy liczą już 40 tomów.

Głównemu podejrzanemu, okrzykniętemu przez media „Krwawym Tulipanem”, grozi nawet dożywotnie więzienie. Jednej z kobiet za oszustwo grozi do ośmiu lat więzienia, a pozostałej trójce – do pięciu lat.

Wyłączenie jawności promuje oskarżonych

Przewodnicząca dwuosobowego składu orzekającego sędzia Anna Rutecka-Jankowska nie wyłączyła jawności procesu z uwagi na stanowisko oskarżyciela publicznego.

Oskarżyciel publiczny, prokurator Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Katarzyna Żukrowska złożyła sprzeciw co do wyłączenia jawności procesu. Zrobiła to po tym, jak pokrzywdzeni, bliscy ofiar, oświadczyli na sali sądowej, że chcą zeznawać w obecności mediów i publiczności.

Adwokat bliskich zamordowanej Bogusławy R. Maciej Breliński, który wnosił o jawny proces, podkreślał, że “wyłączenie jawności promuje oskarżonych”, opinia publiczna traci szansę na poznanie motywów tej zbrodni.

Wyłączenia jawności procesu chciał obrońca głównego oskarżonego Mariusza G. oraz oskarżonej Karoliny S. Pozostali pełnomocnicy oskarżonych decyzję co do jawności procesu pozostawili sądowi. Oskarżeni wnieśli jak ich obrońcy.

Krwawy Tulipan: „Przyznaję się, ale…”

Mariusz G. przed Sądem Okręgowym w Koszalinie przyznał się do zabójstwa trzech kobiet – 31-letniej Iwony K., 37-letniej Anety D. i 54-letniej Bogusławy R., tj. do czynów opisanych w 1., 2. i 3. punkcie aktu oskarżenia, który przez ponad 40 min przedstawiała prokurator Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Katarzyna Żukrowska.

Oskarżony, przyznając się do zabójstw, zaznaczył, że nie dokonał ich z motywacji zasługującej na szczególne potępienie, “ze względu na więzi intymne”. Z 19 zarzutów ujętych w akcie oskarżenia, Mariusz G. przyznał się do 10.

– Odmawiam składania wyjaśnień na tym etapie postępowania. Szczegółowe wyjaśnienia złożę po zakończeniu postępowania dowodowego. Nie będę odpowiadał na pytania stron – powiedział na rozprawie.

Mariusz G. złożył także oświadczenie. – Wszyscy tutaj zgromadzeni współoskarżeni nie byli wtajemniczeni w to, co zaszło. Nie mieli możliwości wpływania na moje zachowania. Jedyną osobą, na której spoczywa wina, jestem ja – powiedział w sądzie oskarżony.

W sądzie Mariusz G. odwołał część wyjaśnień składanych w śledztwie, które na rozprawie zostały mu odczytane.

Źródło: tvpinfo.pl, wp.pl, polsatnews.pl, PAP, onet.pl

Fot. pixabay.com