Kryminalny Kraków: ta historia mrozi krew w żyłach. Byłaby pewnie również scenariuszem „mocnego” filmu kryminalnego. Oskarżony najpierw śmiertelnie potrącił pieszego. Potem zabił świadka tego wypadku, Kolejną ofiarą był dziennikarz, który interesował się sprawą. Chciał też pozbawić życia kolejną osobę.
Na jego trop wpadli policjanci m.in. z Archiwum X, którzy wrócili do niewyjaśnionych śmierci z drugiej połowy lat 80. ubiegłego wieku. Podejrzany o dwa zabójstwa i usiłowanie trzeciego ma dziś 65 lat. Kiedy śmiertelnie potrącił pieszego, co było przyczyną wszystkich kolejnych przestępstw, miał 26 lat.
Powoli zbliżamy się do scen końcowych. Aktem oskarżenia przeciwko 65-latkowi, zakończyło się śledztwo prowadzone przez małopolskich policjantów w sprawie dwóch zabójstw i usiłowania dokonania kolejnego. Teraz wszystko w rękach Temidy.
21 maja br. Prokuratura Okręgowa w Krakowie skierowała do Sądu Okręgowego w Krośnie akt oskarżenia przeciwko mieszkańcowi Bytomia. 65-latkowi zarzuca się popełnienie 2 zabójstw oraz usiłowania popełnienia kolejnego. Postawienie zarzutów zabójstw oraz ustalenie pomiędzy nimi ciągu przyczynowo-skutkowego to efekt wielomiesięcznej pracy małopolskich śledczych. Prowadzone bowiem do tej pory postępowania nie doprowadziły do wskazania sprawcy/ sprawców poszczególnych czynów i postawienia zarzutów.
Kryminalny Kraków: jak to się zaczęło?
17 grudnia 2020 r. śledztwo w tych sprawach zostaje podjęte na nowo i przekazane do Prokuratury Okręgowej w Krakowie. To ona zleca wykonanie czynności policjantom KWP w Krakowie (nad sprawami pochylają się zarówno policjanci wydziału dochodzeniowo-śledczego, jak i krakowskiego Archiwum X).
W toku prowadzonego postępowania małopolscy policjanci wykorzystują wszystkie dostępne obecne możliwości kryminalistyczne. Po latach docierają też i ponownie przesłuchują świadków poszczególnych zdarzeń, jak również dogłębnie analizują zebrany dotychczas materiał dowodowy, jak i wskazania świadków. Na tej podstawie rekonstruują przebieg kolejnych zdarzeń i ich logiczne połączenie.
Pierwszym zdarzeniem, które jak w dominie, pociągnęło za sobą kolejne dramaty, było śmiertelne potrącenie pieszego w 1985 r. Zdarzenie, którego karalność uległa już przedawnieniu, legło u podstaw późniejszych zabójstw.
39 lat temu
21 listopada 1985 roku, w miejscowości Łączki w powiecie leskim (Podkarpackie) doszło do wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Tadeusz P., miał wtedy 26 lat.
Pracował w RUSW jak zastępca komendanta ds. milicji w Lesku. Tego dnia, około godz.19 30 jadąc do Leska z innej miejscowości w powiecie, kierował samochodem i potrącił pieszego, który zginął na miejscu. Ponieważ 26-letni kierowca był nietrzeźwy, aby uniknąć kary, w kierowanie samochodem i spowodowanie wypadku „ubrał” swojego ojca. Sprawa wypadku ze skutkiem śmiertelnym zostaje umorzona. W następnych latach sprawa jest podnoszona z umorzenia i toczona, ale kończy się amnestią.
Wypadek drogowy wydarzył się niedaleko przystanku PKS, na który w tym czasie przyjechał autobus. Autobusem tym przyjechał m.in. milicjant pracujący w Lesku. Siłą rzeczy stał się świadkiem wypadku i widział kto był jego sprawcą. W odróżnieniu od innych osób będących na miejscu zdarzenia milicjant, Krzysztof P. co pewien czas miał rozmawiać o wypadku i jego prawdziwym sprawcy z innymi.
Minął miesiąc
Miesiąc po wypadku, w nocy z 12 na 13 grudnia 1985 r. młody milicjant Krzysztof P. jest widziany po raz ostatni. Po pracy wrócił do Polańczyka, gdzie mieszkał. Tutaj spotkał się z kolegami i nikt go od tej pory nie widział. Poszukiwania zostają zakończone 3 lutego 1986 r. znalezieniem ciała w Jeziorze Solińskim. Prowadzone do tej pory postępowania nie doprowadzają do ustalenia co się wydarzyło w grudniową noc.
W 1997 roku pojawia się młody dziennikarz z Sanoka. Zaczyna zbierać materiały na temat zdarzenia 1985 roku, a także śmierci policjanta z Polańczyka. Na przełomie kwietnia i maja 1997 r. dziennikarz według ustaleń śledczych późno wieczorem wychodzi z domu, jedzie na spotkanie z kimś swoim samochodem i znika. Kiedy nie pojawia się w domu następnego dnia krewni zgłaszają jego zaginięcie. Kilka dni później, na koronie zapory w Solinie zostaje odnaleziony porzucony samochód dziennikarza, co sugeruje, że mógł popełnić samobójstwo. Zarządzone jednakże przeszukanie akwenu nie przynosi żadnych rezultatów. W tej sprawie toczy się postępowanie karne, które zostaje umorzone 1999 roku.
Jak ustalili obecnie śledczy, tej nocy 1997 roku dziennikarz spotyka się z Tadeuszem P. Ten ostatni zaprasza go do swojego domku letniskowego Wołkowyi. Tutaj ma go udusić i skutecznie pozbyć się ciała. Do dziś nieznane jest miejsce, w którym Tadeusz p. ukrył zwłoki dziennikarza.
Kolejną osobą, która może zagrozić spokojowi Tadeusza P. jest Ewa P., więc w 2016 roku. Próbuje się jej pozbyć. Zaczyna dodawać do jej kawy duże dawki leków psychotropowych oraz trucizn. Ponieważ kobieta odkryła, że kawa ze śmietanką zmieniła smak i coś jest do niej dodawane, Tadeusz P. wstrzykuje jej do papierosów śmiertelną dawkę rtęci. Tylko dzięki podejrzliwości kobiety (papierosy z rtęcią były cięższe niż zwykłe) nie dochodzi do tragedii.
Kryminalny Kraków: przekonany o bezkarności
W miarę upływu lat Tadeusz P. nabiera przekonania, że jest bezkarny a co więcej, jego czyny już się przedawniły, więc śmiało opowiada o nich znajomym. Zwierza się również, że chciałby napisać swoją biografię. Zostaje zatrzymany 22 listopada 2022 r.
24 listopada 2022 r. zostaje tymczasowo aresztowany przez krakowski sąd rejonowy.
Do dzisiaj, podejrzany nie przyznaje się do żadnego z zarzucanych mu czynów.
Źródło: policja.pl, ikc.pl
Fot. pixabay.com