Popełnił zbrodnię z powodu zaburzeń preferencji seksualnych. Charakteryzował się sadystycznymi i fetyszystycznymi skłonnościami. Wobec swojej ofiary stosował przemoc, podawał jej leki przeciwpsychotyczne, a także więził oraz maltretował psychicznie i fizycznie. Na koniec… zdjął z niej skórę.
„Kryptonim skóra” to sprawa, którą na początku 1999 roku żyła cała Polska. To wtedy z turbiny „Łosia” – niewielkiego statku pływającego po Wiśle w Krakowie, kapitan wraz z pokładowym mechanikiem wyciągnęli ludzką skórę. Ta została precyzyjnie odpreparowana od tułowia i odcięta na wysokości szyi i pachwin. Kształtem przypominała kobiece body. Według śledczych, sprawca mógł zakładać je na siebie. To jednak nie koniec makabrycznych odkryć. Po kilku dniach, z pobliskiej elektrowni wodnej wyłowiono nogę z kawałkiem miednicy. Wyniki badań DNA, które były wówczas jednymi z pierwszych wykonanych w Polsce, jednoznacznie potwierdziły, że znaleziona skóra należała do Katarzyny Z., zaginionej studentki religioznawstwa.
Choć do brutalnego zabójstwa doszło pod koniec 1998 roku, oskarżony w sprawie, którą nazywano “Kryptonim skóra” – Robert J. stanął przed sądem dopiero 19 lat później.
Jeśli chcesz poznać innych zwyrodnialców zerknij do Detektywa Wydanie Specjalne 2/2021 (tekst Anny Rychlewicz pt. „Diabły w ludzkiej skórze”). Do kupienia TUTAJ.