Ksiądz Stefan Niedzielak: zagadkowa śmierć proboszcza

Czarna kartka z kalendarza: 21 stycznia. W nocy z 20 na 21 stycznia 1989 roku został zamordowany ksiądz Stefan Niedzielak, proboszcz parafii św. Karola Boromeusza na warszawskich Powązkach. Zwłoki duchownego znaleziono nad ranem, na plebanii kościoła. Sprawcy do dziś nie zostali wykryci, zaginęły też dowody z miejsca zbrodni.

Ks. Stefan Niedzielak był legendą w środowiskach opozycyjnych. Podczas II wojny światowej był kapelanem Armii Krajowej, kurierem Delegatury Rządu na Kraj. Dzięki niemu w 1981 na Cmentarzu Powązkowskim stanął Krzyż Katyński, zniszczony wkrótce przez bezpiekę. Duchowny był szykanowany przez PRL-owskie służby, otrzymywał anonimowe listy i telefony z pogróżkami. Bezpieka wielokrotnie podejmowała próby zastraszenia go, pobicia czy porwania.

Gdy rano w sobotę, 21 stycznia 1989 roku, ks. Niedzielak nie przyszedł odprawić porannej Mszy św., zaniepokojeni kościelny i wikariusz poszli na plebanię. Zastali drzwi otwarte. W pokoju położonym najbliżej wejścia znaleźli leżącego na podłodze proboszcza. Był martwy. „(…) brak obrażeń [na karku – wyj. P.Ł.] (…) na tej podstawie milicjanci prowadzący dochodzenie rozpatrują wersję, iż był to nieszczęśliwy wypadek (…)” – donosił „Kurier Polski” 24 stycznia.

Kilka dni później wstępne oględziny mieszkania księdza wykazały ślady włamania, zaś lekarz medycyny sądowej nie był w stanie po wstępnych badaniach określić, co było bezpośrednią przyczyną zgonu. Nie podał możliwej przyczyny śmierci, ale „nie wykluczył popełnienia morderstwa”.

Ksiądz Stefan Niedzielak: śledztwo umorzono

Podczas śledztwa w sprawie śmierci księdza Niedzielaka służby bezpieczeństwa zacierały ślady. Wkrótce po zabójstwie kapłana „Dziennik Telewizyjny” podał informację, że wyniki badań „pozwalają na wykluczenie udziału osoby trzeciej, a więc napastnika”.

Pierwsze śledztwo umorzono w 1989 roku wobec braku śladu udziału osób trzecich. Ówczesna prokuratura uznała, że zginął od upadku z fotela. To bardzo dziwne, biorąc pod uwagę, że choć upadł na twarz i brzuch, to jednak miał złamany kark. Zażalenie na tę decyzję złożył mecenas, późniejszy premier Jan Olszewski. Śledztwo zostało wznowione w 1991, i zamknięte w 1993 r. bez żadnych rezultatów.

Gdy IPN prowadzący od 2001 r. śledztwo w tej sprawie zwrócił się do warszawskiej prokuratury okręgowej o przekazanie dowodów rzeczowych, okazało się, że nie odnaleziono ich ani w prokuraturze, ani w Komendzie Stołecznej MO. Śledztwo w sprawie zaginięcia dowodów w 2009 r. umorzono z powodu braku dostatecznych danych uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa.