Leszek Prymowicz – przegrany zwycięzca

Siedząc w jednoosobowej celi, Leszek Prymowicz skarżył się na samotność. Poprosił więc o towarzystwo. Do celi przydzielony został wówczas Leopold Labryszewski. Już wtedy w głowie Prymowicza świtał plan ucieczki z więzienia, a konkretniej kilka planów.

Rozpoczynając obserwacje wartowników zauważył, że wykonują oni swoje obowiązki niedbale, więc wystarczy jedynie nieco uśpić ich czujność. Najbardziej realny plan zakładał odzyskanie wolności w deszczową noc, która zagłuszy przecinanie krat. Swoimi przemyśleniami niechętnie dzielił się ze współwięźniem. Sprawy potoczyły się jednak błyskawicznie. Pewnego dnia Prymowicz dostał znak od Labryszewskiego, wskazującego mu pobliską wieżyczkę. Spotkali się w hali, gdzie stała wysoka drabina. Ustawiając ją w pobliżu nieobsadzonej strażnikami wieżyczki, dostali się na szczyt muru. Jeden, drugi skok i obaj byli wolni. Ukrywali się po polach i lasach. Po pewnym czasie rozdzielili się. W końcu Prymowicz dotarł do domu swoich rodziców, w którym z powodzeniem ukrywał się przez dłuższy czas. Splot zdarzeń i miotające Prymowiczem wątpliwości sprawiły, że w końcu sam oddał się w ręce milicji.

Nie tylko Leszek Prymowicz

Uzbrojeni strażnicy, zabezpieczenie terenu i stref wewnątrz zakładu, szereg procedur ochronnych, kraty i grube mury – może się wydawać, że więzienie to twierdza, z której nie ma żadnej drogi ucieczki. Tymczasem okazuje się, że do pokonania wszystkich barier jeden potrzebuje prześcieradła, a drugiemu wystarczy łyżeczka do herbaty. Dobry plan, kompleksowy projekt i kilka sprawnych ruchów – wolność jest jego. Geniusz, szaleniec to czy MacGyver z pudła rodem? Jak nazwać tych, którzy walczą z systemem tak, by wygrać? Choćby na chwilę.

Jedni uciekają i słuch po nich ginie. Ukrywają się w najczarniejszych zakamarkach wszechświata, pławiąc się w wolności, która paradoksalnie jest złotą klatką. Drudzy wybierają nieco bardziej ekstremalną drogę i strażnikom więziennym wysyłają pocztówkę z pozdrowieniami z Tajlandii. Znajdą się i tacy, którzy ponad 50 lat po brawurowej ucieczce chcą zabrać głos w sprawie…

Wymyk z cyrku, dać z glana z chaty albo pójść w cug z gułagu – właśnie tak w więziennej gwarze brzmiałaby ucieczka zza krat. Określenia te budzą raczej nieśmiały uśmiech na twarzy, a nie oddają powagi sytuacji. Powagę ciężko zachować również analizując to, jaką drogę zza krat do wolności wybierają niektórzy skazani. Do śmiechu nie jest jednak wtedy, gdy bliżej przyjrzymy się systemom zabezpieczeń w „najbardziej strzeżonych więzieniach świata”.

Interesują Cię najsłynniejsze ucieczki z więzienia? Sięgnij po Detektywa 11/2021 (tekst Anny Rychlewicz „Wymyk z cyrku,  czyli najsłynniejsze ucieczki z więzienia”). Cały numer do kupienia TUTAJ.