Łódź: surowe kary dla handlarzy dopalaczami

Czterej handlarze szczególnie szkodliwymi dopalaczami, po których trzy osoby zmarły, zostali skazani na kary od od pięciu lat do sześciu lat i siedmiu miesięcy więzienia. Ponadto będą musieli zapłacić grzywny w wysokości 15 – 16 tys. zł oraz nawiązki na cele społeczne w wysokości 10 tys. zł.

Czterej handlarze szczególnie szkodliwymi dopalaczami, po których trzy osoby zmarły, zostali skazani na kary od od pięciu lat do sześciu lat i siedmiu miesięcy więzienia. Ponadto będą musieli zapłacić grzywny w wysokości 15 – 16 tys. zł oraz nawiązki na cele społeczne w wysokości 10 tys. zł.

Wyrok w tej sprawie zapadł w środę 12 maja w Sądzie Okręgowym w Łodzi i na razie jest nieprawomocny.

Zażyła dopalacze, straciła przytomność i zmarła w szpitalu

– Wśród śmiertelnych ofiar dopalaczy była m.in. Ruta Z., które zażyła je na skwerku w centrum Łodzi. Już w miejscu zdarzenia była w stanie krytycznym. Jej życie w sposób sztuczny było podtrzymywane. Trafiła do szpitala. Nie odzyskała przytomności i po kilku dniach zmarła. Dochodzenie wykazało, że lekarze w żaden sposób nie przyczynili się do jej śmierci – zaznaczyła sędzia Izabela Kowalska uzasadniając wyrok.

W ten sposób odniosła się do wątpliwości obrońców, czy Ruta Z. miała w szpitalu należytą opiekę medyczną. Ponadto sędzia Kowalska zgodziła się z oskarżonymi, że nie chcieli doprowadzić do śmierci nabywców dopalaczy. Nie zgodziła się natomiast z ich tłumaczeniami. Nie przypuszczali, iż używanie dopalaczy może mieć skutki tak tragiczne, ponieważ o ciężkich zatruciach i zgonach głośno było w mediach.

Na ławie oskarżonych zasiadali czterej oskarżeni, którzy przebywają w aresztach śledczych i do sądu zostali dowiezieni przez policjantów. Są to bracia Damian N. i Rafał N. oraz Łukasz P. i Rafał P. Prokuratura zarzuciła im, że poprzez handel dopalaczami doprowadzili do zagrożenia zdrowia lub życia, co skutkowało zgonem trzech ciężko zatrutych osób.

Łódź: czarna seria zgonów po zażyciu dopalaczy

Pamiętna czarna seria zgonów w Łodzi miła miejsce latem 2018 roku. Zaczęło się od tego, że 20 lipca na ul. Piotrkowskiej w pobliżu „Siódemek” Róża Z. zażyła dopalacze i straciła przytomność. Trafiła do szpitala MSW, w którym zmarła po czterech dniach.

Śledztwo wykazało, że zabójcze dopalacze zostały kupione od oskarżonego Damiana N. w rejonie szpitala Korczaka przy al. Piłsudskiego. Podczas przesłuchania przyznał się on do handlu dopalaczami. Kupował je od nieznanego sprzedawcy za pomocą internetu. W ciągu pięciu miesięcy nabył około 1 kg dopalaczy. 200 gramów przeznaczył dla siebie, a resztę sprzedał zarabiając 50 tys. zł.

Do kolejnej tragedii doszło 28 lipca, kiedy Jacek P. i Katarzyna W. spożyli dopalacze w mieszkaniu przy ul. Kilińskiego. Wkrótce doznali wymiotów, a potem stracili przytomność. Zanim to się stało mężczyzna zapisał na kartce numer telefonu osoby, od której kupił dopalacze. Był to oskarżony Łukasz P., który przyznał się do sprzedaży dopalaczy. Katarzyna W. zmarła, zaś jej kolegę uratowano.

Sprzedał dopalacze, mimo że sam się nimi zatruł

I jeszcze jedna tragedia. Też w mieszkaniu przy ul. Kilińskiego (Łódź), w którym 31 lipca odkryto zwłoki Bartosza A. W lewej dłoni trzymał szklaną fifkę z białą substancją. Były to dopalacze, które – jak wykazała prokuratura – kupił od oskarżonego Patryka K. Ten przyznał się, że przez internet kupił dopalacze „Alfa”, które zażył. Skutki były fatalne: ciężko oddychał, miał sine wargi i ciemną twarz. W ciężkim stanie trafił do szpitala. Był nieprzytomny. Lekarze go uratowali. Wyszedł ze szpitala i zrobił to, co szczególnie bulwersuje. Mimo wiedzy o fatalnej jakości dopalaczy sprzedał je Bartoszowi A., który zażył i zmarł.

źródło: lodz.naszemiasto.pl