Czarna kartka z kalendarza: 21 sierpnia. 21 sierpnia 2010 roku, w Łodzi, miało miejsce zabójstwo w dyskotece Heaven. 22-letnia Alicja M. została zaatakowana nożem.
22-letnia Alicja razem z siostrą skończyła w Łodzi kurs kosmetyczny. Planowały założyć salon w Turku. 21 sierpnia 2010 roku pojechały do Łodzi na spotkanie z koleżankami. Pochodziły trochę po sklepach, a wieczorem poszły do dyskoteki Heaven przy al. Piłsudskiego. Dorota miała urodziny i chciały to uczcić.
Przed lokalem zjawiły się około godziny 22.30. Na schodach spotkały Marcina R. Nie znały go. Mężczyzna zatrzymał się przy Ali i zaczął ją wyzywać od k… i szmat. Dziewczyna powiedziała, aby się od niej odczepił. Wtedy Marcin R. wyciągnął spod kurtki nóż. Ugodził Alicję w pierś, a gdy upadła kopnął ją z całej siły w głowę. Jej siostra zaczęła krzyczeć. A w tym czasie mężczyzna spokojnie odszedł i odjechał taksówką.
Po chwili pod dyskoteką pojawiła się policja i pogotowie. Alicja została zabrana do szpitala. Miała rany od noża i złamaną kość jarzmową. Około godziny 1.50 umarła na stole operacyjnym.
Policjanci ustalili, gdzie ukrywa się Marcin R. Mężczyzna zabarykadował się w mieszkaniu. Kiedy na miejsce przyjechała straż pożarna, aby dostać się do jego mieszkania, wpadł w szał. Zaczął rzucać ciężkimi przedmiotami. Jednego z policjantów trafił młotkiem, innego ranił hantlami. Z okien mieszkania Marcina R. w kierunku policjantów poleciały telewizor i głośniki. Dopiero około godziny 3 nad ranem udało się go zatrzymać.
Zabójstwo w dyskotece: wszyscy którzy tam chodzą to k… i frajerzy
Tuż po zatrzymaniu przyznał się do ataku na Alicję M. i złożył obszerne wyjaśnienia. Tłumaczył, że czuł się sprowokowany i dlatego uderzył dziewczynę nożem. Mówił, że zabił ją, bo była k…, „bo wszyscy ludzie, którzy chodzą do tej dyskoteki to k… i frajerzy”. Marcin R. tłumaczył, że wychodząc z domu, zawsze zabierał ze sobą nóż, który miał mu służyć „zarówno do obrony jak i ataku”.
Na sali sądowej Marcin R. zażądał, by rozprawa odbyła się z wyłączeniem mediów. Tłumaczył, że dziennikarze piszą nieprawdę. Sąd nie przychylił się do wniosku. Mężczyzna starał się przekonać sędziów, że nie jest winny. Utrzymywał, że ma problemy z narkotykami. Był podenerwowany i nic nie pamięta. Wypierał się tego co mówił tuż po zatrzymaniu.
Sąd Okręgowy w Łodzi w kwietniu 2012 roku skazał mężczyznę na dożywocie. Obrona, która wnosiła o uniewinnienie, złożyła apelację. Zdaniem obrony oskarżony leczył się wcześniej psychiatrycznie i stwierdzono u niego „urojenia prześladowcze”. Tymczasem biegli stwierdzili, że w chwili popełnienia zbrodni był poczytalny.
Sąd Apelacyjny w Łodzi utrzymał w mocy karę dożywotniego więzienia.