Łódź: zamordowana Kaja osierociła synka

Czarna kartka z kalendarza: 15 sierpnia. 15 sierpnia 2017 roku w Łodzi została zamordowana Kaja. 20-latka zginęła z rąk chłopaka, który po zabójstwie schował jej ciało do wersalki.

Kaja i Artur poznali się latem 2017 roku. 20-latka szybko zdecydowała się z nim zamieszkać. Razem z 2,5 letnim synkiem wprowadziła się do wynajmowanego przez niego mieszkania.

Zgłoszenie o zaginięciu Kai policja przyjęła 17 sierpnia 2017 roku. Jej ciało znaleziono dopiero po dziewięciu dniach, kiedy policjanci pojawili się po raz trzeci w mieszkaniu wynajmowanym przez jej chłopaka Artura W. na łódzkim osiedlu Teofilów. Dopiero wtedy rozpoczęły się poszukiwania Artura W. Ostatecznie zatrzymano go kilka dni po tym, kiedy odnaleziono ciao Kai. W Koszalinie (woj. zachodniopomorskie). Mężczyzna przyznał się do winy jeszcze w czasie śledztwa. Prokuratorzy podkreślali, że przedstawiona przez niego wersja zgadza się z zabezpieczonymi w tej sprawie dowodami.

Tuż po odkryciu ciała Kai jej rodzina powiedziała, że dziewczyna była w ciąży. Artur W. też wiedział o ciąży. Wyjaśniał, że nie wierzył w to, bo nie widział żadnych badań potwierdzających ten fakt.

Nie wiadomo, czy Kaja faktycznie była w ciąży, bo jej ciało w momencie ujawnienia zwłok było w znacznym stadium rozkładu. Podczas sekcji nie ujawniono co prawda objawów ciąży, ale jak zaznaczył prokurator, niewykluczone, że była wtedy „na początku” błogosławionego stanu.

Zamordowana Kaja: udusił ją i schował do wersalki

Tragedia rozegrała się około godziny 2 w nocy. Wcześniej para miała się kłócić przez dłuższy czas. Powodem awantury były – jak powiedział prokurator – zastrzeżenia mężczyzny co do sposobu postępowania 20-latki. Jak ustalono w trakcie procesu, Artur W. udusił kobietę. Następnie  zakleił jej usta taśmą, związał nogi i założył foliowy worek na głowę. Wszystko po to, by mieć pewność, że jego ofiara nie przeżyje. Morderca ciało kobiety ukrył w wersalce. Rano postanowił uciec. Zabrał dziecko Kai i odwiózł do jej rodziny. Powiedział, że Kaja źle się poczuła wzięła leki i śpi.

Artur W. był wcześniej karany. W 2011 roku został skazany w Wielkiej Brytanii za gwałt, a w 2015 roku w Niemczech – za uszkodzenie ciała. Za zabójstwo Kai został skazany na dożywocie. Jednak Sąd Apelacyjny w Łodzi zmienił mu wyrok na 25 lat więzienia.

Postępowaniem dyscyplinarnym objęto dwóch policjantów, który mieli sprawdzić mieszkanie W. dzień po zgłoszeniu zaginięcia kobiety, ale w ogóle do niego nie weszli. Komendant wojewódzki policji w Łodzi zawiesił w obowiązkach na trzy miesiące dwóch innych policjantów. Funkcjonariusze też popełnili błędy w trakcie poszukiwań.