Lublin: zabójca zostawił swoje zdjęcie

Lublin. Takiej historii w historii powojennej kryminalistyki nie było. Czy może być lepszy trop w śledztwie o zabójstwo niż pozostawione na miejscu przestępstwa zdjęcie? Tak było w przypadku zbrodni popełnionej w Lublinie, w 1995 roku. Zabójca pozostawił dowód osobisty. Do dzisiaj nie udało się zatrzymać domniemanego sprawcy.

Do morderstwa doszło 19 maja 1995 roku w mieszkaniu przy ul. Kossaka w Lublinie. Willowa dzielnica Lublina. Właściciele jednej z tutejszych posesji od pewnego czasu wynajmują lokatorom niewielki dom. W czerwcu1995 roku  wynajmuje go od nich tajemniczy mężczyzna. Elegancki biznesmen. Przedstawia się jako Piotr S.

Wysoki, szczupły, elegancko ubrany. Mógł mieć w granicach 35 do 40 lat – mówili o nim świadkowie.

Kilka dni później w lokalnej prasie zamieszcza ogłoszenia, że pośredniczy w zakupie samochodów w Europie Zachodniej. Miał też organizować takie wyjazdy do Szwajcarii. Nigdy nie potwierdzono, czy doszło do chociaż jednej takiej eskapady.

Tymczasem właściciela mieszkania zapewniał, że zamierza zajmować się hurtowym handlem owocami i warzywami. Jak widać, od początku mataczył, kręcił, oszukiwał.

Lublin: mieli jechać do Szwajcarii

Do Piotra S. szybko zaczynają zgłaszać się pierwsi klienci. Jednym z nich jest 43-letni Wojciech T. 19 czerwca 1995 roku mężczyzna pojawia się w wynajętym mieszkaniu. Ma ze sobą siedem tysięcy dolarów i prawie dwa tysiące marek niemieckich. Następnego dnia właściciel posesji odnajduje jego zmasakrowane ciało.

Wojciech T. miał z Piotrem S. jechać do Szwajcarii po samochód. Lublin miał być początkiem podróży. Mężczyźni poznali się przez ogłoszenie prasowe. Przy zwłokach Wojciecha T. nie znaleziono ani złotówek ani obcych walut. Zabójca zabrał mu też dokumenty.

Miejsce zabójstwo wyglądało jakby doszło tam do jakiejś bitwy, ponieważ na zdjęciach widać, że jest ściągnięty obrus, wywrócone krzesło.

Ofiarę znaleziono leżącą na podłodze, skrępowaną. Skrępowane krawatem nogi, ręce, zakneblowane usta. Świadczy to o tym, że nie było początkowego planu zabójstwa. Jeśli jest plan zabójstwa, to po co kneblował przyszłą ofiarę!

Na moje konto zabił człowieka

Mężczyzna wynajmujący mieszkanie zapomniał zabrać dowód osobisty, wystawiony właśnie na nazwisko Piotra S. Szybko okazało się jednak, że dowód ten kilka miesięcy wcześniej został skradziony. Kradzież miała miejsce na Dworcu Centralnym w Warszawie.

– Piliśmy alkohol, ja usnąłem na dworcu. I ten gość ukradł mi dokumenty. Na moje konto zabił człowieka – tłumaczył Piotr S., właściciel dowodu osobistego.

Ponad wszelką wątpliwość pana S. wykluczono z kręgu podejrzanych.  Potem śledztwo stanęło w miejscu.

Nie pomogło autentyczne zdjęcie zabójcy wklejone w dowodzie osobisty. Pomimo, że policja ma je od ponad ćwierć wieku to do tej pory nie udało się trafić na ślad mężczyzny, ani nawet ustalić kim był. Fotografia była pokazywana w ogólnopolskim w programie 997. Bez skutku.

W 1995 roku miał około 35-40 lat, 185 cm wzrostu, był szczupłej budowy ciała, ubierał się elegancko. Opowiadał o sobie jakoby był wędkarzem.

Do sprawy zabójstwa przy ul. Kossaka wrócili policjanci z lubelskiego Archiwum X, które zajmuje się rozwiązywaniem zagadek kryminalnych sprzed lat. Niestety bezskutecznie. Zbrodniarz, po którym zostało zdjęcie, jest nadal nieznany.

Źródło: dziennikwschodni.pl, interwencja.polsat.pl

Fot. policja.pl