Magura Małastowska: kto zabił farmaceutkę?

Czarna kartka z kalendarza 24września. 24 września 2004 roku, na terenie Magury Małastowskiej (okolice Gorlic) zaginęła 52-letnia Grażyna O.  Farmaceutka z Warszawy przyjechała w ten rejon na krótki urlop. Jej ciało znaleziono dzień później, w lesie, zaledwie 200 metrów od gospodarstwa, w którym mieszkała.

Śledztwo w tej sprawie prowadziła początkowo Prokuratura Rejonowa w Gorlicach, a następnie sprawa została przejęta przez Wydział Śledczy tut. prokuratury. Początkowo też śledztwo zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy.

Mimo sprawdzenia i przepytania turystów z całego kraju, którzy w tym rejonie pokonywali górskie szlaki, nie trafiono na ślad zabójcy. Sprawdzano nawet groźnych uciekinierów z zakładów psychiatrycznych. Przesłuchiwano też osoby podejrzewane o czyny na tle seksualnym, ale to był mylny trop.

Magura Małastowska: na tropie zbrodniarza

Przełom w tej sprawie nastąpił w 3 lata po zdarzeniu, kiedy to w następstwie czynności operacyjnych wytypowano sprawcę zabójstwa – mieszkańca Florynki, 37 letniego Jana P. Mężczyzna w okresie zdarzenia pracował przy wyrębie drzewa jako pilarz.

Z ustaleń faktycznych poczynionych w toku śledztwa wynika, że Jan P. w dniu zdarzenia podwoził swoim samochodem pokrzywdzoną Grażynę O. na przystanek autobusowy w rejonie przełęczy na Magurze Małastowskiej. Dwa dni wcześniej Grażyna O. mieszkanka Warszawy przyjechała do gospodarstwa agroturystycznego w Nowicy na wypoczynek. W dniu zdarzenia udawała się do Gorlic na zakupy i właśnie na przystanek autobusowy podwoził ją oskarżony. Gdy pokrzywdzona wracała z powrotem i szła przez las w stronę Nowicy, oskarżony zaatakował ją i pchnął powodując jej upadek .

Następnie przy użyciu nieustalonego dotąd przedmiotu – narzędzia twardego, tępokrawędzistego, zadał jej wiele uderzeń głównie w obrębie głowy. Pokrzywdzona broniła się doznając przy tym obrażeń dłoni. Oskarżony ukrył zwłoki w lesie w odległości ok. 200 m od drogi i przykrył kawałkami drewna. Zabrał ze sobą należący do pokrzywdzonej plecak, który wyrzucił po drodze do swojego miejsca zamieszkania.

Oskarżony w zasadzie nie przyznał się do winy i początkowo twierdził, że nieumyślnie potrącił pokrzywdzoną na drodze, a następnie w obawie przed odpowiedzialnością karną ukrył jej zwłoki w lesie. Później zmienił wyjaśnienia twierdząc, że zatrzymał się przy pokrzywdzonej, a następnie pchnął ją na leżące przy drodze kawałki drewna, w następstwie czego doznała obrażeń ciała. Potem zaciągnął ją do lasu i uderzył w głowę kawałkiem drewna. Nie był w stanie podać motywów swojego postępowania.

Jana P. skazano na karę 25 lat pozbawienia wolności.

Zabójstwo w Dolinie Chochołowskiej. Czytaj TUTAJ.

Fot. pixabay.com