Makabra: Zmasakrował czaszkę i niemal odrąbał ręce

Dlaczego Cezary O. zginął tak straszną śmiercią? To była prawdziwa makabra. Czym kierował się zabójca, masakrując mu czaszkę i niemal odrąbując ręce? Lekarze, którzy wykonywali wstępne badania zwłok, obliczyli, że mężczyzna otrzymał kilkadziesiąt ciosów, z czego aż 14 w głowę.

W dzień słupek rtęci na termometrach nie spadał poniżej 30 stopni Celsjusza. Słońce tak mocno prażyło, jakby chciało spalić na popiół naszą planetę. Wieczór i noc nie przyniosły dużej ulgi. Nie było jeszcze bardzo późno, minęła dopiero godzina 23. W otwartych na oścież oknach bloków migały niebieskim blaskiem telewizory. Od czasu do czasu pogrążonymi w mroku osiedlowymi uliczkami przemknął spóźniony przechodzień. Naraz rozległ się rozdzierający krzyk. To nie był jakiś wyjątkowo dramatyczny fragment jednego z filmów, oglądanego właśnie przez mieszkańców osiedla, lecz rzeczywisty odgłos. Zaraz potem słychać było czyjeś szybko oddalające się kroki. Parę osób wyszło na balkon i zobaczyło mężczyznę leżącego na skraju chodnika.

Narzędziem zbrodni siekiera lub tasak

W niedzielę, 3 sierpnia 2014 roku, późnym wieczorem, dyspozytor pogotowia ratunkowego w Kielcach przyjął zgłoszenie o rannym mężczyźnie znalezionym na jednym z osiedli mieszkaniowych. Osoba, która zadzwoniła po karetkę, mówiła podekscytowanym tonem, nie kryjąc emocji:

– To chyba morderstwo. Ten człowiek jest cały we krwi, wygląda tak, jakby ktoś chciał go porąbać na kawałki. Przyjeżdżajcie szybko, może jeszcze żyje!

Widok był rzeczywiście wyjątkowo makabryczny. Mężczyzna leżał nieopodal zatoki parkingowej przy jednym z bloków. Jego głowa była krwawą miazgą. Przypominała maskę na Halloween. Miał także liczne bardzo głębokie rany na górnych i dolnych kończynach. Dawał słabe oznaki życia. Został przetransportowany do szpitala wojewódzkiego na OIOM. Mimo wysiłków lekarzy, nie udało się go uratować. Po godzinie mężczyzna zmarł na stole operacyjnym, nie odzyskując przytomności.

Makabra: policja szukała świadków

Na miejscu zdarzenia była już ekipa policji. Nikt nie miał cienia wątpliwości, że mężczyzna został brutalnie zamordowany. Żaden nieszczęśliwy wypadek nie spowodowałby tak rozległych i ciężkich obrażeń. Sprawca musiał zaskoczyć ofiarę na ulicy i w jakimś wściekłym amoku zadawać jej ciosy. Narzędziem zbrodni był przedmiot o ostrych krawędziach. Rany były zbyt szerokie, by mógł to być nóż. Raczej siekiera albo duży tasak.

Odcinek chodnika, gdzie widniała olbrzymia plama krwi, został odgrodzony wysokim parawanem, żeby technicy śledczy mogli w spokoju wykonywać swoje czynności. Przeganiano gapiów, by nie zadeptali ewentualnych śladów:

– Pan coś wie na ten temat? Nie, to proszę odejść, tu nie ma nic do oglądania. A pani coś widziała? Też nie? To dziękujemy pani…

Policja szukała świadków zbrodni, ale wyglądało na to, że nikt niczego nie widział. Wprawdzie godzina 11 wieczorem to nie jest jeszcze pora, kiedy ludzie są pogrążeni we śnie. Osiedle, gdzie doszło do makabrycznego zabójstwa, pełni rolę jednej z większych sypialni w mieście. W tygodniu większość mieszkańców wraca po południu z pracy, a wieczorem wychodzi tylko z psem albo w jakichś pilnych sprawach. A w niedzielny wieczór, po rekordowo upalnym dniu, mało kto miał ochotę na późny spacer.

Jednak znalazł się świadek, który zeznał, że wracając po godzinie 23 od znajomego, widział idącego alejką korpulentnego mężczyznę z torbą reklamową. Dla śledztwa mogło to nie znaczyć nic albo bardzo wiele. Mógł to być ktoś, kto wracał z zakupów w nocnym sklepie, ale mógł to być również morderca, który w reklamówce miał narzędzie zbrodni.

Wojna firm pogrzebowych?

Mężczyzna został zaatakowany przy zatoce parkingowej, gdzie stał jego samochód. Najprawdopodobniej zaparkował auto, a chwilę później napadł na niego morderca. Zabitym był 43-letni Cezary O., mieszkaniec tego osiedla. Znaleziono przy nim dowód osobisty i prawo jazdy.

Sprawca niczego nie ukradł. Ani telefonu komórkowego, choć był to dość drogi model smartfona, ani portfela, w którym oprócz dokumentów Cezary O. miał znaczną sumę w gotówce i karty płatnicze. Nie stwierdzono także śladów włamania do samochodu ofiary. W związku z tym już na wstępie dochodzenia policja wykluczyła zabójstwo na tle rabunkowym.

Dlaczego zatem Cezary O. zginął tak straszną śmiercią? Czym kierował się zabójca, masakrując mu czaszkę i niemal odrąbując ręce? Lekarze, którzy wykonywali wstępne badania zwłok, obliczyli, że mężczyzna otrzymał kilkadziesiąt ciosów, z czego aż 14 w głowę. Czyżby morderca był szaleńcem i bez istotnego powodu zaatakował człowieka, który znalazł się na jego drodze? A może był to ktoś, kto żywił do Cezarego O. jakąś szczególną nienawiść i stąd ta furia? Pojawił się pewien trop.

Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 8/2021 (tekst Karola Rebsa pt. “Makabra przed blokiem”). Do kupienia TUTAJ.