Maria Zajdel zamordowała swoją córkę

Czarna kartka z kalendarza. 28 stycznia. 28 stycznia 1938 roku, w Łodzi, Maria Zajdel zgłosiła się na policję i powiedziała, że zaginęła jej córka 12-letnia Zosia. Niebawem okazało się, że matka zamordowała dziewczynę, a jej zwłoki wrzuciła do otworu kloacznego.

Maria Zajdel, 30-letnia wdowa, z zawodu hafciarka, 28 stycznia 1938 roku pojawiła się w komisariacie policji. Powiedziała, że zaginęła jej córka, 12-letnia Zosia.

Policjanci pojechali do domu Zajdel, na Bałuty. Zaczęli przeszukania. Podejrzewali, że może Zosia uciekła z domu i zostawiła list. Listu nie znaleźli, ale zobaczyli zakrwawioną pościel. Funkcjonariusze byli już niemal pewni, że Zosia nie żyje. Przeszukali dół kloaczny na podwórku. W nim były nagie zwłoki dziewczynki.

Marię Zajdel natychmiast zatrzymano. W celi próbowała popełnić samobójstwo. Wcisnęła sobie do gardła chusteczkę, ale zauważył to jeden z policjantów i ją uratowano. Wreszcie przyznała się, że zamordowała Zosię. Twierdziła, że dziewczyna była nieposłuszna, dokuczała matce. Nie podobało się jej, że do domu sprowadza mężczyzn. Stanisław Gibki, z którym była związana miał powiedzieć, że nie ożeni się z nią, bo ma Zosię.

Maria Zajdel – jej losy są nieznane

26 stycznia 1938 roku chwyciła młotek i rzuciła nim w Zosię. Przed sądem tłumaczyła, że nie wiedziała, co robi. Dziewczynka uklękła na łóżku i wyciągnęła w jej kierunku ręce. Matka przytuliła córkę, ale nagle ogarnął ją szał i zaczęła dusić dziewczynkę. Po wszystkim włożyła ciało do worka i wyniosła na dwór, i wrzuciła do otworu kloacznego.

Kobietę zbadali psychiatrzy, którzy orzekli, że jest osobą, która bez przerwy kłamie, udaje, nigdy nie jest sobą. Zresztą kilka razy zmieniała wyjaśnienia. Maria Zajdel przekonywała sąd, że nie chciała zabić córki. W ostatnim słowie wyrażała skruchę mówiła, że bardzo żałuje tego co się stało. Sąd jednak nie miał dla niej litości. Uznał, że działała z premedytacją. Skazał ja na dożywotnie więzienie i pozbawienie praw na zawsze.

Po procesie kobieta została umieszczona najpierw na obserwacji lekarskiej w zakładzie psychiatrycznym w Tworkach pod Warszawą, gdzie przebywała do grudnia 1938 roku. W styczniu 1939 roku sąd apelacyjny utrzymał wyrok, a Maria została osadzona w więzieniu kobiecym w Fordonie w Bydgoszczy. 2 września, dzień po napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę, nad Bydgoszczą pojawiły się wrogie samoloty. Tego dnia gen. Władysław Bortnowski, dowódca Armii „Pomorze”, na 3 dni przed wkroczeniem Niemców do miasta, zdecydował się wypuścić więźniarki. Nie wiadomo jak potoczyły się dalsze losy Marii Zajdel.