Mężczyzna chciał zastrzelić własną żonę. W pewnym momencie Rafał skoczył na kanapę i sięgnął po magazynek, który podpiął do pistoletu. Podszedł do syna, ucałował go w czoło i nakazał uciekać do dziadków. Edyta krzyczała to samo, chwyciła Daniela i zbiegła z nim po schodach z piętra. Chłopiec pobiegł do dziadków, ale Rafał dopadł żonę w kuchni, chwycił za włosy i pociągnął do samochodu. Chciał ją zawieźć do ich wspólnej koleżanki, żeby przed nią wytłumaczyła się ze swojej niewierności.
Z Edytą byli małżeństwem od 13 lat. Gdy brali ślub, on już przekroczył trzydziestkę, zaś ona była o 9 lat młodsza. Zastanawiał się nawet, czy nie jest dla niego za młoda, na co zwróciła uwagę także matka, ale chodzili już ze sobą 3 lata, a panna bardzo mu się podobała. Co prawda był wcześniej w trzech lub czterech związkach z dziewczynami, lecz z żadną na dłużej. Z Edytą wiązał większe oczekiwania, choć ze trzy razy z nią zrywał, ale ona płakała, więc do niej wracał. W końcu zdecydował się zaprowadzić ją przed ołtarz. Liczył na szczęśliwe życie u boku atrakcyjnej, wykształconej kobiety, której koledzy mogli mu tylko pozazdrościć.
Jak łobuziak został piekarzem
Zamieszkali w połowie domu we wsi Dzikowo, niedaleko Dobrego Miasta na Warmii, zaś drugą część budynku za ścianą zajmowali rodzice Edyty: Stefania i Roman D. Mieli z nimi ścisły kontakt, również komunikacyjny. U D. można było przejść przez drzwi kotłowni w łazience, by za chwilę wyjść w kuchni młodego małżeństwa. Rafał miał z teściami dobre relacje, choć lepsze z ich synem, czyli młodszym bratem Edyty, z którym później bywał na różnych imprezach, bo szwagier szukał sobie żony, a on mu w tym pomagał.
Gdy po pierwszych kłopotach z ciążą Edyta urodziła syna, któremu nadali imię Daniel, ich życie intymne zaczęło się ochładzać. Młoda mama spała z dzieckiem, zaś młody tata na osobnej kanapie. Będąc na urlopie macierzyńskim, Edyta „wkręciła” męża na swoje miejsce w firmie handlowej, lecz – jak potem ujawniła w śledztwie – Rafał imprezował z jej bratem, posprzedawał gratisy (wręczane klientom jako zachęta do zakupów rozprowadzanych produktów) i trzeba było zwrócić 1 tys. zł szefowej, a jego zwolnili. Co prawda, on w swoich wyjaśnieniach o tym epizodzie nie wspominał, niemniej faktem jest, że za sprawą żony zaczął pracować jak przedstawiciel handlowy, jakich wielu krąży po tym
świecie.
Mężczyzna chciał zastrzelić własną żonę
Do wykonywania takiego zajęcia nie jest potrzebne konkretne wykształcenie, ponieważ liczy się umiejętność przekonywania klientów do zakupu jakiegoś towaru. Wcześniej Rafał nie miał pojęcia, czy się do tego nadaje. Syn stolarza i pracownicy fabryki maszyn rolniczych w Dobrym Mieście nie był orłem w podstawówce. Od małego chorował na uszy. Nie mógł usiedzieć na miejscu, był niesfornym dzieckiem, wręcz łobuziakiem, raz nawet wybił szybę – jak sam wyznał. Z tego powodu, w trzeciej klasie trafił nawet do dziecięcego szpitala psychiatrycznego. Spędził tam kilka tygodni, ale chyba ze słabym skutkiem, bo w starszych klasach zachowywał się agresywnie wobec nauczycieli. Rok repetował, uciekał z domu, bo coś irytowało go w głosie matki, błąkał się po okolicy, a dopiero po kilku dniach wracał do rodziców i starszego o rok brata.
A jak po domach „chodził” obraz z Matką Boską, a babcia uporczywie namawiała go: „Chodź się modlić, chodź się modlić”, to zirytowany walnął pięścią w ten święty dla katolików obraz, aż obecnych zamurowało. Skończył jednak podstawówkę i chciał uczyć się w szkole zawodowej przy Stoczni Gdańskiej, bo tam szli koledzy, ale mama przekonała go, że to są chłopcy z patologicznych rodzin i lepiej zostać w domu. Poszedł więc do zasadniczej szkoły zawodowej uczyć się na piekarza. Zdobył ten zawód, 14 lat pracował w piekarni, a jeszcze dorabiał jako bramkarz w dyskotece.
Gasnący płomień domowego ogniska
W tym czasie wyjechał do Holandii, gdzie dwa miesiące pracował w fermie norek, co wspomina z niesmakiem ze względu na panujący tam fetor i obdzieranie ze skóry tych miłych przecież zwierzątek. W 2006 roku kolega zaproponował mu z kolei wyjazd do Anglii, do pracy w odlewni metalu. Pracował legalnie, na urlop przyjeżdżał do kraju, by przede wszystkim pobyć z narzeczoną, która po roku została jego żoną. Wzięli ślub, gdy wrócił na stałe do Dobrego Miasta. Znów podjął pracę w piekarni, ale słabo zarabiał, więc poprosił Edytę, by mu załatwiła zajęcie przedstawiciela handlowego w branży spożywczej.
Lubił rozmawiać z ludźmi, więc ta praca mu odpowiadała, zwłaszcza że dostał służbowy samochód. Miał więc takie samo zajęcie jak żona, choć ona mogła pochwalić się dyplomem ukończenia studiów na kierunku technologia żywności. I to Edyta, jak potem opowiadała w śledztwie, nakłaniała męża, aby zaocznie dalej się kształcił, ale on w weekendy preferował piwko i gry komputerowe.
W miarę upływu pożycia małżeńskiego, co do którego oboje mieli coraz większe zastrzeżenia, dochodziło między nimi do sytuacji konfliktowych. Podczas rozmowy z psychiatrami, już w trakcie postępowania prokuratorskiego, Rafał sam ujawnił, że czasami bywał agresywny. Raz rozbił laptopa, innym razem tak się zdenerwował na żonę, że rzucił talerzem z jedzeniem. I to nie w nią, ale w stronę syna, na szczęście niecelnie. Wspominając ten incydent podkreślił, że sam się bardzo wówczas przestraszył, ale generalnie wyżywał się na rzeczach, nie ludziach. Był agresywny zwłaszcza po urodzeniu się Danielka, bo gdy niewyspany wracał do domu po imprezie, nie mógł znieść płaczu dziecka.
Mężczyzna chciał zastrzelić własną żonę
Edyta potwierdzała, że gdy mąż wypijał po kilka piw jednocześnie, bywał agresywny i ona się wtedy go bała. Określiła konkretną datę, od której ich małżeństwo zaczęło się sypać. Było to 20 marca 2020 roku. Od tego czasu nie sypiali ze sobą w ogóle. A już wcześniej on był bierny w tym związku, nie wykazywał żadnej inicjatywy, a jeśli dochodziło do zbliżeń, to ona była stroną aktywną. Wyglądało, że Rafał nie był zainteresowany seksem z własną żoną. Czy w grę wchodziły inne kobiety? O tym żadne z nich nie wspomniało. Ale już latem tego roku doszło między nimi do poważnego kryzysu i Edyta wprost oświadczyła, że chce od Rafała odejść, bo ich małżeństwa nic już nie uratuje. On podobno najpierw przyznał jej rację, nawet potwierdził konieczność rozwodu, ale po chwili dodał, że jednak mu szkoda tego związku, ale – jak oceniła Edyta – nic nie robił, aby zmienić dotychczasową sytuację.
– Mówiłam mu o łóżku, o jego zachowaniu, ale on w piątek tylko piwko i komputer. Zaczynał się weekend, a on siedzi i gra… Wszystko zrzucał na mnie, nic nie robił… On w ogóle nie był o mnie zazdrosny, sam mi to mówił w twarz. Nigdy nic nie mówił o (moich) kochankach – wyznała rozżalona w trakcie śledztwa.
Mężczyzna chciał zastrzelić własną żonę. Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 2/2024 (tekst Marka Książka pt. Z pistoletem do własnej żony). Cały numer do kupienia TUTAJ.