Mężczyzna utopiony w sadzawce

Musiał to być wstrząsający widok dla świadka. W niewielkim stawie, a właściwie sadzawce, wśród pola kukurydzy, dojrzał nagie ciało unoszące się plecami do góry, z twarzą zanurzoną w wodzie. Bardziej domyślił się niż poznał, że to zwłoki znajomego z pobliskiej wsi w gminie Biała Piska. Mężczyzna został utopiony w sadzawce.

Makabrycznego odkrycia wspomniany rolnik dokonał w południe 30 czerwca 2020 roku, gdy wracał do domu ze swojego pola, na którym płynnym nawozem opryskiwał zasiewy. Początkowo nie miał pojęcia, czyje to nagie ciało unosi się w sadzawce. Nie słyszał wcześniej, aby ostatnio kogoś w okolicy brakowało. Oceniając posturę nieboszczyka doszedł jednak do wniosku, że może to być Bronisław D., którego znał i niedawno widział żywego. A że nie umie pływać, nie sprawdził tego od razu, tylko pojechał do domu i z telefonu żony zadzwonił pod numer 112. Przyjechała policja, karetka pogotowia i straż pożarna. Strażacy wyciągnęli ciało mężczyzny na brzeg, bez potrzeby dopływania do ofiary, bo woda w stawie sięgała im do pasa. Na miejscu zdarzenia pojawił się także prokurator i komendant policji z Białej Piskiej, którzy z kolei wezwali płetwonurków, a ci spenetrowali dno stawu, lecz nie znaleźli niczego, co by miało związek z ofiarą. Czy mężczyzna został utopiony?

Samotny rozwodnik został utopiony

Już na pierwszy rzut oka było widać, że topielec długo leżał w wodzie, nawet nie od wczoraj, o czym świadczyło opuchnięte ciało i zasinienie twarzy. Pomimo tych deformacji, miejscowi poznali, że to istotnie 55-letni Bronek z pobliskich Myślik. Policjanci pojechali do jego skromnego domu, stojącego na skraju wioski, gdzie zastali otwarte drzwi frontowe, ale w środku nikogo nie było. Nie stwierdzili też żadnych śladów włamania czy kradzieży. Zwyczajny i w przypadku samotnego mężczyzny codzienny bałagan w mieszkaniu wskazywał, że jego właściciel po prostu wyszedł z domu i nie wrócił. Może gdzieś zapił, zszedł z drogi i utopił się w sadzawce na polu sąsiada? Na tę okoliczność policjanci rozpytali pobliskich mieszkańców.

Bronisław D. miał kiedyś rodzinę, w tym troje dzieci. Ale za dużo popijał, awanturował się po alkoholu i w końcu doszło do rozwodu z żoną, która kilka lat temu wyprowadziła się z domu. Dysfunkcyjny małżonek został sam i mógł robić, co mu się żywnie podobało. Ale – jak wspominają miejscowi – nikomu we wsi nie szkodził, a nikt nosa w jego domowe sprawy nie wtykał. Jak zachowywał się wobec rodziny – to już inna para kaloszy, zastrzegali znajomi.

Najbliższy sąsiad Bronka, mieszkający po drugiej stronie drogi, ostatni raz widział go w sobotę, 27 czerwca, około godziny 21. Szedł on od strony Białej Piskiej z plecakiem na ramionach, w długich spodniach i koszuli z krótkim rękawem, a na nogach miał adidasy. Ubiór w tym kontekście był ważny, bo ofiarę w wodzie znaleziono całkiem nagą. A zwykle po domowym obejściu Bronek lubił chodzić w krótkich spodenkach, a nawet majtkach i bez koszuli, gdy było ciepło. Czy zatem nagle wyszedł z domu, tak jak stał, a potem wszedł na pole kukurydzy i wskoczył goły do stawu?

Bronek został utopiony

Taka wersja wydawała się jednak mało prawdopodobna. Na pewno nie chodził polami, twierdził sąsiad, który zauważył, że tego dnia, czyli w sobotę, Bronisław był wyraźnie „wcięty”. Pewnie wracał ze Skarżyna, dokąd zazwyczaj pieszo wybierał się na piwo. Wtedy do niego nie zagadał, bo wiadomo, jaka z podpitym gadka. Ostatni raz rozmawiał z nim dzień wcześniej, w piątek, tuż po południu, gdy trzeźwy jeszcze Bronek wyszedł z domu i zwierzył mu się, że musi iść na parking za Myślikami. Zostawił tam swój stary skuter, ponieważ zabrakło mu paliwa. Zapytał nawet sąsiada, czy by go tam nie podwiózł, ale kolega akurat nie miał czasu.

Nieobecność Bronka sąsiad odczuł po trzech dniach, 30 czerwca. Aby sprawdzić, co się z nim dzieje, zaszedł do jego domu, w którym główne drzwi były otwarte na oścież. Wszedł do środka, zobaczył, że nikogo nie ma, więc domknął drzwi i wrócił do siebie. Podczas przesłuchania świadek przypomniał sobie, że kilka miesięcy wcześniej, gdy odwiedził sąsiada, zobaczył na jego twarzy blizny po szwach. Bronisław przyznał mu się, że został pobity, ale nie ujawnił, przez kogo i w jakich okolicznościach.

Telefon do komendy

Było wiadomo kto jest ofiarą i miejsce zdarzenia. Wszystko wskazywało na to, że nie była to śmierć przypadkowa. Ale w takim razie kto się do niej przyczynił? – zastanawiali się policjanci. I wtedy, niecały tydzień od wyłowienia zwłok ze stawu, późnym wieczorem, 4 lipca, dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Piszu odebrał telefon od młodego mężczyzny. Przedstawił się jako Piotr S. ze Skarżyna. Słychać było, że jest pod wyraźnym wpływem alkoholu. Świadczyła o tym jego bełkotliwa i niewyraźna mowa, ale dyżurny funkcjonariusz wyłowił zdanie, jakoby dzwoniący wiedział, kto zabił Bronisława D.

Policjant pociągnął go za język uzyskując informację, że Bronka zabił. A właściwie utopił znany mu Dawid T. z sąsiedniej wsi Włosty. Co więcej, informator był świadkiem całego zdarzenia. Zdarzenia, po którym tenże Dawid groził mu, że jeśli komukolwiek piśnie na ten temat słówko, spotka go to samo co Bronka. Czyli zagroził mu śmiercią! Dyżurny poradził dzwoniącemu, żeby tego dnia (nocy) już nic więcej nie pił. Powiedział, że rano przyjedzie do niego patrol, aby zweryfikować podane informacje.

Utopiony przez Dawida T.?

Zanim nazajutrz patrol zdążył do niego dojechać, 24-letni Piotr S. sam pojawił się na policji. Pojechał do komisariatu w Białej Piskiej. Jeszcze dobrze nie wytrzeźwiał, bo zrobione od ręki badanie alkomatem wykazało u niego zawartość 0,36 mg/l alkoholu w wydychanym powietrzu. Mówił jednak do rzeczy, więc przyjęto jego zeznania, które stanowiły zasadniczy przełom w śledztwie. Potwierdził nimi bowiem, że to o 3 lata starszy od niego kolega doprowadził do śmierci Bronisława. Chciał zmusić 55-latka do podpisania lipnego oświadczenia, jakoby Dawid oddał mu zasądzone pieniądze w wysokości 2,5 tys. zł. Było to zadośćuczynienie przyznane przez sąd za pobicie Bronka, do czego jeszcze wrócimy. Ale tamten się nie zgodził.

Dawid wywiózł upartego mężczyznę do lasu, tam przeciągnął go, przywiązanego linką do szyi, za samochodem, aż wreszcie utopił w stawie. Piotr kilka dni milczał, ale sumienie nie pozwalało mu dłużej ukrywać zbrodni. Pomimo groźby Dawida, zdecydował się ujawnić prawdę. Przesłuchujący go aspirant policji zabrał go we wskazane miejsce. Wykonał oględziny wraz z dokumentacją fotograficzną – jak to podkreślił w notatce służbowej.

Pozostało dotrzeć do podejrzewanego o zabójstwo 27-letniego Dawida T. i doprowadzić do jego przesłuchania. I to w taki sposób, żeby przyznał się do winy.

Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 5/2022 (tekst Marka Książka pt. Utopiony w sadzawce). Cały numer do kupienia TUTAJ.