Miłość, ciąża i dylematy kochliwej Zuzanny

Marcel, starszy od niej o kilkanaście lat, był dla Zuzanny lekarstwem na Bartka, miłość ze szkolnych lat. Gdy odkryła, że ukochany Bartuś ją zdradza, zerwała z nim i rzuciła się w wir zabaw, by się zemścić i podreperować zranioną miłość własną. Marcela poznała w nocnym lokalu. I on, w trakcie rozwodu z żoną, szukał pociechy w kieliszku i niezobowiązujących przygodach.

Gdyby nie przypadek, głośna awantura pod domem Kopiczyńskich zapewne przeszłaby bez echa, bo wiadomo: na wsi, w takich przypadkach, rzadko dzwoni się na policję i donosi na sąsiadów. Lepiej udawać, że się nic nie widzi i nic nie słyszy. Jest w tym pewna logika: chłopy, co się dziś pobiją, nazajutrz rozpiją na zgodę flaszkę, a ten, który zgłosił awanturę na policję, do końca życia będzie wytykany palcami jako kapuś.

Zatem, gdy na drodze pod domem Kopiczyńskich walczyli zaciekle dwaj mężczyźni – przyjaciele Zuzanny, córki właścicieli posesji – sąsiedzi udawali, że niczego nie widzą i nie słyszą. Pech chciał, że szosą biegnącą prostopadle do wsi jechała karetka pogotowia, a z szosy jak na dłoni widać było skraj wsi, okładających się mężczyzn i słychać było głośne wrzaski, próbujących rozdzielić walczących, kobiet. Załoga karetki zawiadomiła o incydencie policję, a ta zjawiła się na tyle szybko, by zastać obu uczestników awantury w dość jednoznacznej sytuacji. Pierwszy, oparty o parkan, przytrzymywany przez starszą z kobiet, miał rozbity nos i mocno krwawił. Jego przeciwnik, z podbitym okiem i rozdartą koszulą, wymachując kawałkiem polana, wyrywał się młodszej z kobiet, zasłaniającej bohatersko swoim ciałem nieco już pokiereszowane, stalowoszare audi, stanowiące najwyraźniej zastępczy obiekt jego furii.

Rozjuszeni rywale, czyli miłość w szponach zazdrości

Policjanci domyślali się, że przyczyną bójki Krystiana F. i Marcelego D. jest kobieta, a konkretnie Zuzanna Kopiczyńska. Miłość w szponach zazdrości nie raz doprowadza do takich sytuacji. Głębiej jednak w ich spór wnikać nie zamierzali. Po spisaniu danych personalnych uczestników awantury pojechali w swoją stronę, mimo przeczucia że nie jest to koniec sporu obu mężczyzn.

Po odjeździe policjantów rywale nieco ochłonęli, a przynajmniej na tyle, by, doprowadziwszy się jako tako do porządku, wsiąść do swoich samochodów: jeden do poturbowanego audi, drugi do czarnego amerykańskiego jeepa i odjechać w siną dal.

Na placu boju pozostały jedynie kobiety: Zuzanna i jej matka.

– No i masz, czego chciałaś! Nie wiem, co teraz zrobisz, ale ja ci mało sto razy powtarzałam: kto nie słucha ojca i matki, ten słucha psiej skóry!

– Dałaby mama spokój! Chyba w tej sytuacji nie będziecie z ojcem mnie dobijać?

– Ty jak zwykle tylko o sobie myślisz. Ja, ojciec, Tomek, wcale się nie liczymy! Nie dość, że to wstyd na całą wieś, to jeszcze biedne dziecko na tym najwięcej ucierpi.

– E, mama ciągle swoje. Dziecko szybko zapomni.

– Którego? No tak, sama pewnie nie wiesz… I nawet nie pomyślisz, jaka to byłaby trauma dla dziecka, gdyby dziadek nie zabrał go z samego rana na ryby!

– Udało się i nie ma co o tym gadać po próżnicy. Ojcu też nie trzeba nic mówić. A jutro albo lepiej jeszcze dzisiaj wieczorem, odwieźć trzeba Tomka do Zośki. Niech tam zostanie, dopóki nie załatwię tej głupiej sprawy.

– Dobrze, zabiorę Tomka jutro do twojej siostry. Ale tylko na tydzień, zrozumiałaś? Jak nie załatwisz sprawy w ciągu tygodnia, ojciec o wszystkim się dowie, a wtedy nie chciałabym być w twojej skórze!

Miłość ze szkolnych lat

Wbrew temu, co myśleli i policjanci i śledzący zza płotów awanturę sąsiedzi, obu mężczyznom nie chodziło bynajmniej o względy Zuzanny Kopiczyńskiej. Wprawdzie dobiegająca do trzydziestki kobieta była prawdziwą pięknością: figura modelki, buzia naiwnej nastolatki i ogromne, szare oczy przy ciemnych włosach sprawiały, że mężczyźni byli ogromnie wrażliwi na jej wdzięki. Ale czasy, gdy krągłości Zuzanny pociągały obu mężczyzn należały już do przeszłości i z całą pewnością nie skłoniły ich do wypływającej z zazdrości karczemnej awantury. Obecnie Kristian był żonaty (już po raz trzeci!) z dużo młodszą i atrakcyjną studentką filologii angielskiej, a Marcel, chociaż od dawna rozwiedziony, nie związał się z nikim na stałe i wystarczały mu przelotne, niezobowiązujące związki.

Przyczyna, dla której dwaj dojrzali, o ustabilizowanej sytuacji materialnej i życiowej mężczyźni rzucili się na siebie z pięściami była zupełnie inna, i aby zrozumieć ich wściekłość, musimy cofnąć się o 7 lat, do czasu, gdy licząca sobie lat 22 Zuzanna była dziewczyną Marcela i sekretarką w firmie Kristiana. 

Marcel, starszy od niej o kilkanaście lat, był dla Zuzanny lekarstwem na Bartka, miłość ze szkolnych lat. Gdy odkryła, że ukochany Bartuś ją zdradza, zerwała z nim i rzuciła się w wir zabaw, by się zemścić i podreperować zranioną miłość własną. Marcela poznała w nocnym lokalu. I on, w trakcie rozwodu z żoną, szukał pociechy w kieliszku i niezobowiązujących przygodach. To nie była miłość jak z bajki. Spotykali się krótko. Marcel nie ukrywał, że wyjeżdża na dłuższy kontrakt do Holandii, a Zuzanna nie oczekiwała od niego miłosnych wyznań i oświadczyn. Ale tuż przed wyjazdem mężczyzny, dziewczyna z przerażeniem spostrzegła, że prawdopodobnie jest w ciąży. Test potwierdził jej przeczucia.

***

Nie mogła o to nawet obwiniać Marcela, bo wiedziała, że sama zachowała się bardzo lekkomyślnie: po rozstaniu z Bartkiem przestała brać pigułki antykoncepcyjne. Wróciła do nich po kilkunastu nocach spędzonych z nowym kochankiem, ale niestety – za późno. Nawet wiedziała, kiedy do tego doszło: po imieninach kolegi Marcela wypili dość dużo, no i stało się!

Zuzanna nie zamierzała usuwać ciąży, nie chciała też zmuszać Marcela do małżeństwa. Facet ledwie wyplątał się z jednego związku, poza tym – wcale go nie znała. Ale o przyszłość dziecka zadbać należało! Co prawda rodzice byli zamożni i obie córki Kopiczyńskich przywykły do dostatku: dochody z jedynego w gminie sklepu artykułów chemicznych pozwoliły rodzicom wyposażyć dzieci w ładne mieszkania i wspomagać je finansowo. Mimo tego, ojciec dziecka powinien uznać je i płacić alimenty – żadna to przecież łaska. O ciąży Zuzanna poinformowała więc Marcela jeszcze tego samego dnia.

***

Mężczyzna nie ucieszył się z tej wiadomości, tym bardziej, że z byłą żoną miał już dwie córki. Ale też ponosił za tę ciążę winę, a dziecko na tym cierpieć nie powinno.

– Zarabiam dobrze i nie o finanse mi chodzi. Sytuacja jest delikatna – oświadczył po namyśle. – Z byłą żoną chcę się dogadać, chociaż początkowo nie chciała słyszeć o rozwodzie. Adwokat pracuje nad rozwodem bez orzekania o winie. Ale jak sprawa twojej ciąży wyjdzie na jaw, to rozwód na pewno będzie z mojej winy i żona wykorzysta to, by ograniczyć moje prawa rodzicielskie. Nie na rękę mi, by się obecnie afiszować ze zdradami.

– To co masz zamiar zrobić? Mam i ja iść do sądu, by ustalić ojcostwo?

– To zawsze możesz zrobić. Chodzi tylko o to, byś na razie nie wymagała ode mnie uznania ojcostwa. Będę oczywiście płacić na twojego maluszka, o to się nie obawiaj. Tylko wiesz, tak dyskretnie. Myślę, że nasz związek chyba by nie wypalił. Mąż ze mnie byłby dość kiepski… Jesteś fajna dziewczyna, ale…

– W porządku. Nie zabujałam się w tobie i nie obraź się – jesteś dla mnie trochę za stary. Mnie wystarczy, jak pomożesz wychować dziecko. I nie próbuj mnie wykręcić, bo znajdę cię na końcu świata.

– O to się nie martw. Pojutrze wyjeżdżam, jeszcze dziś wpadniemy do banku. Zostawię ci kasę na lekarza, badania i co tam trzeba, a za dwa miesiące i tak przyjadę cię odwiedzić. Kupimy wózek i wyprawkę, a dla maluszka urządzimy pokój. Zgoda?

Zapasowy tatuś

Penelopa nie była najwyraźniej życiowym wzorem dziewczyny. Od wyjazdu Marcela minął zaledwie tydzień, gdy Zuzanna trafiła do łóżka swego szefa.

Krystian F. polował na dziewczynę od dawna, ale jego umizgi nie przekraczały granic dobrego smaku: prawił jej komplementy, częstował czekoladkami, od czasu do czasu ponawiał zaproszenie na kolację. Zuzanna przyjmowała je z przymrużeniem oka i zbywała żartami: szef, chociaż dopiero dobiegał czterdziestki, zdążył już rozwieść się z jedną żoną, zmienić dwie następujące po niej partnerki i ożenić się po raz drugi, zdradzając zresztą przy każdej okazji wszystkie damy swego serca.

Zuzanna nie zamierzała wikłać się w romans z szefem, ale znów zawinił alkohol. Dziewczyna najwyraźniej przeliczyła się ze swoją słabą głową i wypiła na wyjazdowej imprezie integracyjnej o jeden kieliszek szampana za dużo. W szampańskim humorze, pozwalała szefowi na coraz więcej…

***

Skutek był łatwy do przewidzenia. Obudziła się następnego dnia z mocnym kacem i chrapiącym Krystianem u boku. Szef po zaliczeniu sekretarki zaspokoił swoją męską próżność i nie nagabywał więcej Zuzanny, chociaż nadal był wobec niej szarmancki, jak zresztą wobec wszystkich przystojnych kobiet. Sprawa ich jedynej wspólnej nocy poszłaby więc z czasem w zupełne zapomnienie, gdyby nie to, że po kilku tygodniach figura zgrabnej dotąd Zuzanny zaczęła się wyraźnie zaokrąglać.

Krystian nie mógł nie zauważyć, że jego sekretarka jest w ciąży. Dziewczyna nie była mężatką, wiedział od niej samej o jej rozstaniu z Bartkiem przed nieomal półroczem, a zdawało mu się, że od tej pory nikt inny nie pojawił się na horyzoncie. Nikt – oprócz niego oczywiście, gdy Zuzanna wypiła dość dużo… Zachodził w głowę, kto mógłby być ojcem dziecka – i nikt nie przychodził mu do głowy. Nikt – oprócz jego samego!

***

Zuzanna, która znosiła ciążę bardzo źle, zjawiała się w pracy niewyspana, z podkrążonymi oczami.

– To pewnie dlatego, że boi się powiedzieć mi o ciąży i zamartwia się z tego powodu – doszedł do wniosku Krystian.

O dziecku dotąd zanadto nie myślał. Z pierwszą żoną nie chciał mieć potomstwa, z przyjaciółkami tym bardziej. A gdy dojrzał do tej decyzji, jego druga żona zdecydowanie odmówiła. Nie po to wyszła za Krystiana, by tonąć w pieluchach i kaszkach! Była młoda i piękna, dbała o figurę i chciała się dobrze bawić. W jej planie na życie nie było miejsca na dzieci. Mimo wszystko – zapewne nie ucieszyłaby się z wiadomości, że jej mąż zaliczył wpadkę z sekretarką! A że to on właśnie jest sprawcą ciąży Zuzanny, utwierdził się po przypadkowo podsłuchanej rozmowie telefonicznej.

– Nie, skąd! Wesela nie będzie. Wpadłam przez własną głupotę i już. Nie kocham go, a zresztą, on i tak nie chciałby się ze mną ożenić – zwierzała się komuś Zuzanna.

Miłość, ciąża i pieniądze…

Najwyraźniej dziewczyna mówiła o nim! Krystian myślał o tym prawie dwa tygodnie, aż wreszcie postanowił rozmówić się z Zuzanną.

– Doceniam twoją delikatność, ale nie jestem takim draniem, za jakiego mnie uważasz. Wpadłaś przeze mnie, stało się. Ożenić się z tobą nie mogę, ale na dziecko będę płacić. Tylko proszę, nie dochodź ojcostwa sądownie, bo moja żona nie może się o niczym dowiedzieć – oświadczył.

Zuzanna oniemiała ze zdumienia. Szef myśli, że jest ojcem jej dziecka? To ci dopiero!

Ale zaraz… Szef ma forsy jak lodu. Co tam dla niego znaczy kilka tysięcy alimentów? No i dobrze się składa, że uzna ojcostwo bez ceregieli. Tak samo jak Marcel chce być anonimowym tatusiem. No to proszę bardzo, czemu nie?

Chcesz wiedzieć jak zakończyła się ta historia? Zerknij do Detektywa 10/2021 (tekst Barbary Marcinkowskiej pt. ” Dwie sroki za ogon”). Cały numer do kupienia TUTAJ.