Monika Gołębińska zdradza czy kości mówią

Z Moniką Głąbińską, antropologiem sądowym, autorką książki „Zbrodnie odczytane z kości. Tajemnice antropologii sądowej”, rozmawia Anna Rychlewicz.

ANNA RYCHLEWICZ: Chciałabym zacząć od obalenia mitu związanego z Pani pracą. Mam wrażenie, że w opinii publicznej pokutuje przekonanie, że antropologia dotyczy jedynie badania szczątków kostnych. Tymczasem antropolodzy sądowi zajmują się także identyfikacją osób żywych, prawda?

Monika Głąbińska: – Dokładnie tak. Coraz większą częścią pracy antropologa sądowego jest identyfikacja osób żywych. Dość duży wpływ na rozwój tego segmentu ma powszechność monitoringu czy dostępność aparatów fotograficznych, które są wbudowane dziś w każdy telefon. Kiedyś polegać można było jedynie na pamięci świadków, a dziś praktycznie każdy nasz ruch jest w pewien sposób kontrolowany. I to właśnie, na podstawie zdjęć czy nagrań audiowizualnych, antropolog sądowy podejmuje próbę identyfikacji osoby.

A.R.: W jakich sytuacjach najczęściej ma zastosowanie tego typu identyfikacja?

M.G.: Identyfikacja osób żywych konieczna jest w wielu sytuacjach. Zacznijmy od absolutnej podstawy – zwykłych zamieszek, napadów, bójek czy pobić, czyli przestępstw, które zostały zarejestrowane na przykład za pomocą kamery monitoringu miejskiego. Wówczas na podstawie analizy chodu, wysokości czy sposobu poruszania się, jesteśmy w stanie sprawdzić, czy jest to podejrzana osoba. To dość skomplikowany proces wymagający przeprowadzenia pewnych eksperymentów sądowych.

A.R.: Uchyli Pani rąbka tajemnicy?

M.G.: Przede wszystkim musimy dokładnie wiedzieć, w którym miejscu było zdarzenie, skąd pochodzi nagranie. Następnie wykonujemy kolejne nagranie – albo z figurantami albo z samym podejrzanym. To, co istotne – nagranie musi być wykonane w tych samych warunkach, tą samą kamerą. Rolą antropologa sądowego jest z kolei dokładne wymierzenie wszystkiego. Sprawdzenie, gdzie była kamera, kosz na śmieci, latarnia czy chociażby bankomat. Jakie są odległości…

A.R.: Zawsze konieczna jest praca w terenie? Nie jest możliwa identyfikacja na podstawie samego nagrania, jakie Pani otrzyma?

M.G.: Na podstawie nagrania mogę jedynie postawić jakieś hipotezy. Ze sposobu poruszania się czy postury sprawcy mogę wywnioskować czy jest to kobieta czy mężczyzna. Ale zwróćmy uwagę na to, że sam ubiór także może być mylący. Na przykład ortalionowe dresy znacznie zaburzają proporcje sylwetki… Następnie staramy się odwzorować trasę, którą przeszła dana osoba. Weźmy na przykład sytuację, w której młody chłopak wyrwał torebkę starszej kobiecie. Wówczas sprawdzamy, gdzie ta kobieta mogła iść i gdzie mógł pobiec złodziej, żeby mógł pokonać dokładnie tę samą trasę w określonym czasie. Sprawdzamy, jak ktoś chodzi, jakie są standardowe długości jego kroku, w jaki sposób stawia stopy – to wszystko ma znaczenie. Dopiero w momencie nałożenia jednego nagrania na drugie jesteśmy w stanie zobaczyć i porównać pewne kwestie.

A.R.: W jakim procencie antropolog sądowy jest w stanie ustalić ewentualną tożsamość sprawcy?

M.G.: Oczywiście jeśli nie widzimy twarzy i żadnych znaków szczególnych, nie możemy stwierdzić ze stuprocentową pewnością, że to dana osoba. Możemy natomiast wykluczyć pewnych podejrzanych. Stwierdzić, że dana osoba jest za niska albo kompletnie nie pasuje budową ciała do sprawcy uchwyconego na nagraniu. Jeśli chcielibyśmy natomiast potwierdzić czyjąś tożsamość, będziemy potrzebować innych materiałów, takich jak chociażby odciski palców. Tutaj warto wspomnieć o tym, że mamy dwa rodzaje materiałów dowodowych – takie, które dostarczają nam informacji ogólnych, czyli grupowych i na ich podstawie wiemy, że to jest na przykład mężczyzna o wysokości między 170-180 cm, ale mamy również techniki indywidualne, czyli wspomniany odcisk palca czy bardzo charakterystyczne cechy, które pozwalają nam potwierdzić tożsamość.

Monika Głąbińska mówi więcej. Chcesz przeczytać cały wywiad? Sięgnij po Detektywa 7/2024 (tekst Anny Rychlewicz pt. Pokaż mi swój szkielet, a powiem ci kim jesteś). Cały numer do kupienia TUTAJ.

Fot. Archiwum prywatne Moniki Głąbiińska