Najtrudniejsze sprawy Krzysztofa Jackowskiego

Sprawy Krzysztofa Jackowskiego: Jasnowidz jest bardzo często proszony o pomoc. Jego zdaniem najtrudniejsze są najgłośniejsze sprawy.

Anna Rychlewicz: Jakie sprawy są dla Pana najtrudniejsze?

Krzysztof Jackowski: Głośne. Sprawy, w których jest mnóstwo sugestii. Z racji tego, czym się zajmuję, interesuję się różnego tego typu sprawami. Kiedy naczytam się o nich, nasłucham jakichś teorii, wtedy mam duży problem.

A. R. Chciałam zapytać o jeszcze jedną głośną sprawę, przy której wiem, że Pan pracował. 21 sierpnia 2007 roku, Mazury. Wówczas biały szkwał zebrał śmiertelne żniwo. Zginęło 12 osób. Ciało ostatniej wskazał Pan, prawda?

K. J. W ciągu pierwszych paru dni po tej tragedii odnaleziono wiele ciał. Niektóre z nich wypłynęły same. Nie odnaleziono natomiast jednej osoby. Był to śp. pan Józef Lipina z Rudy Śląskiej. Po ponad miesiącu poszukiwań, kiedy wszystkie ofiary były już pochowane, policja z Węgorzewa zrezygnowała z poszukiwań ostatniego ciała. Rodzina mężczyzny dostała wówczas oficjalne pismo, w którym przeczytała, że policja zrobiła wszystko, co w jej mocy, ale zawiesza dalsze poszukiwania. I żeby była jasność – ja to absolutnie rozumiem, a fakt, że jakaś sprawa pozostaje nierozwiązana nie uwłacza wcale fachowości policji. Wtedy jednak zadzwonił do mnie syn zaginionego mężczyzny i powiedział, że chciałby mi przywieźć rzeczy ojca.

Kilka dni później w drzwiach stanął mężczyzna, który trzymał dwie ogromne podróżne torby wypełnione ubraniami. Pomyślałem sobie, że chyba oszalał – przecież miał przywieźć jedną rzecz! Wziąłem od niego te torby i poprosiłem, żeby wrócił za godzinę. Nie wiem, co się ze mną wtedy działo. Zamiast zabrać się za te rzeczy, usiadłem przed telewizorem i zacząłem oglądać jakiś film. Po 30 minutach się ocknąłem i myślę: „Ja pierdziele, Jackowski! Przecież tam syn szuka ojca, a ty oglądasz film?”. Wyłączyłem telewizor, wstałem i wtedy stała się rzecz niezwykła. Otworzyłem jedną z toreb i w tym momencie doznałem olśnienia. Dosłownie – olśnienia!

Sprawy Krzysztofa Jackowskiego

Moim oczom ukazała się koszula w drobną kratkę. Koszula jak koszula. Przepocona, nieprana. Ale ja się w niej zakochałem! Zachowywałem się jak nienormalny. Natychmiast zdjąłem swoje ubranie i zacząłem ubierać koszulę tego człowieka. Nie myślałem o tym, co robię. Zapinając guziki, poszedłem do dużego lustra. Byłem oczarowany tym, co widzę. Po zapięciu ostatniego guzika przyszło otrzeźwienie i pytanie, co ja robię? Zastanawiam się, co to było? Nagle pokazują mi się kolejne obrazy. Wyspa, blisko brzegu, obok wieś, trzciny. Sprawdzam na mapie. Jest – wyspa Ilma, wieś Jerzykowo. Wskazuję na mapie krzyżykiem miejsce. Wraca syn mężczyzny, wszystko mu tłumaczę. Chłopak patrzy i mówi, że to jest niemożliwe. Że ojciec topił się w zupełnie innym miejscu.

Pytam skąd on wie, a on mówi, że topił się razem z ojcem. Mówi, że uwierzyłby mi, gdyby to była rzeka, ale to jest jezioro. Ciało nie mogło tak daleko podryfować. Powiedzieć, że poczułem się głupio, to mało. Miałem straszny niesmak. Kilka dni później czytam na jednym z portali: „Jasnowidz odnalazł ostatnią ofiarę mazurskiego szkwału”. Później uświadomiłem sobie, że być może to dusza tego człowieka na mnie wpłynęła. Być może on wszedł we mnie. Dlatego tak spodobała mi się ta koszula…

***

A. R. Czyli w powiedzeniu, że praca jasnowidza polega na kontakcie z duchami, łączeniu się z duszami, nie ma zbyt wiele przesady?

K. J. Powiedziałbym, że „duchy” w tym przypadku to za duże słowo. Myślę sobie, że gdyby to było poczucie martwej pamięci, która w niewytłumaczalny sposób nadal istnieje, to ja doprowadzałbym do miejsca, w którym dany człowiek na przykład się utopił. Nie mógłbym poczuć tego, gdzie ciało tego człowieka znajduje się obecnie, ponieważ mózg tego człowieka już nie pracuje.

Krzysztof Jackowski w wywiadzie dla Detektywa. Chcesz przeczytać całą rozmowę z jasnowidzem? Sięgnij po Detektywa 1/2023 (materiał Anny Rychlewicz pt. Poszukiwacz ciał). Cały numer do kupienia TUTAJ.