Napad na taksówkarza ze Skoczowa

Czarna karta z kalendarza: 16 stycznia. 16 stycznia 2010 roku miał miejsce napad na taksówkarza ze Skoczowa. 74-latek nie przeżył spotkania ze swoimi oprawcami. Bronisław Ś. był jednym z najstarszych taksówkarzy w Skoczowie. Jeździł srebrnym mercedesem E. Po raz ostatni skoczowscy taksówkarze widzieli swojego kolegę na postoju niedaleko dworca. Do jego mercedesa wsiadło wtedy dwóch młodych mężczyzn.

W nocy z 16 na 17 stycznia 2010 roku Paweł J. i Michał H. wsiedli do taksówki, którą prowadził 74- letni Bronisław Ś. Zamówili kurs do sąsiedniej gminy, chociaż wcale nie chcieli tam jechać… W Górkach Wielkich zaatakowali kierowcę. Przyłożyli mu nóż do szyi, ranili go, a następnie skrępowali mu kończyny, zakneblowali i wrzucili do bagażnika. Potem pozbyli się ciała wyrzucając go do rowu w okolicy strefy ekonomicznej w Wykrotach koło Nowogrodźca. Następnie przekroczyli polską granicę. Ostatecznie dotarli do Holandii, gdzie okradli pewną kobietę, bo potrzebowali gotówki. Trafili za to do aresztu.

Kiedy Bronisław Ś. nie wrócił do domu zaniepokojona żona zaalarmowała policję. Jakiś czas później znaleziono zwłoki starszego mężczyzny. W stanie rozkładu, ale dzięki ubraniu i rzeczom osobistym, które przy nim znaleziono, udało się go zidentyfikować, że był to zaginiony taksówkarz. Mężczyzna zmarł w wyniku zawału serca, który wywołany został przez traumatyczne przeżycia poszkodowanego.

Napad na taksówkarza – oprawcy byli zdemoralizowani

Paweł J. został deportowany do Polski. Do zatrzymania Michała H. doszło w Skoczowie. Mężczyzna wrócił do swojego domu po opuszczeniu holenderskiego aresztu, wówczas wpadł w ręce policji.

Paweł J. i Michał H. zostali skazani na 15 lat więzienia (każdy).

– Zdemoralizowani do szpiku kości – mówił o nich sędzia. – Oskarżeni wprawdzie nie planowali zabójstwa, jednak mieli świadomość, że ich działanie może doprowadzić do śmierci ofiary. Trzeba podkreślić jednak, że przyduszanie mężczyzny, stres wywołany napadem, a także zaawansowany wiek ofiary, który sprawił, że ofiara praktycznie była bez szans na obronę, nasiliły objawy, które doprowadziły do zgonu. Sąd, nie wierzy w skruchę sprawców m.in. ze względu na zachowanie mężczyzn w trakcie procesu.