Napad w Olsztynie. Zdarzenie ze stycznia 2021 roku, do jakiego doszło w olsztyńskim biurze spółki handlującej złotem i kryptowalutami, może być tematem filmu kryminalnego. Jest pozorowana transakcja, strzelanina, dwoje rannych i kradzież 60 złotych monet.
Przeciętny Kowalski nie ma pojęcia, co to znaczy handel bitcoinami. Ale potrafi odróżnić złoto od innego metalu i zna jego wartość. Jakub Michał D. z Bydgoszczy, wysoki, 35-letni mężczyzna ze średnim wykształceniem, dobrze orientował się co do jednego i drugiego, a na dodatek znał reguły panujące w obrocie giełdowym. Jednym słowem – inwestor pełną gębą! Do pewnego momentu dobrze mu szło. Zarabiał grubą kasę na giełdzie papierów wartościowych i opływał w dostatek, zapewniając godziwe utrzymanie swojej partnerce i 3-letniej córeczce. Ale, jak w tej branży, sukces na pstrym koniu jeździ. Jedna nieudana transakcja, druga, zaczęły się kłopoty z kasą, regulowaniem należności, w tym długów zaciągniętych u partnerów biznesowych.
Z pistoletem do biura
Próbował wyjść z kłopotów na różne sposoby. Sam potem się przyznał, że w ostatnich latach utworzył dużą piramidę finansową, która jednak wkrótce się zapadła i Jakub Michał zbankrutował. Wierzyciele nie chcieli mu odpuścić. Domagali się spłaty zobowiązań, w końcu mieli grozić, że jeśli szybko nie odda im pieniędzy, może go spotkać coś złego. A także jego rodzinę. Czy tak było istotnie, nikt tego raczej nie sprawdzał. Tak jak zaległości wobec wierzycieli, których – jak twierdził Jakub D. – było w sumie około 30, a pamiętał gościa, któremu był winien
4 mln zł. Można jednak mu wierzyć, że wpadł w potrzask i próbował się z niego wydostać. Bo inaczej by nie zdecydował się na tak ryzykowny krok. „Bałem się o życie swojego dziecka i chciałem zdobyć pieniądze za wszelką cenę” – podkreślał w późniejszym śledztwie.
Brał pod uwagę różne opcje i wyszło mu, że najpewniejszy jest napad na kantor. Ale nie taki zwyczajny, jakie znajdują się na każdym rogu większego miasta. Wiedział, że napady na kantory wymiany walut zwykle kończyły się wpadką sprawców, którzy nie brali pod uwagę różnych przeszkód, w tym obecności ochroniarzy. Jakub Michał D. miał dobre rozeznanie w branży i doszedł do wniosku, że jeśli ma spaść to z wysokiego konia. Ale czemu miałoby się nie udać? W swojej głowie ułożył plan, który powinien przynieść oczekiwany rezultat. Czyli grubą kasę, liczoną w milionach!
Napad w Olsztynie
Potrzebował do tego tylko kilku narzędzi. Kupił od znajomego leśnika radziecki pistolet Makarowa kal. 9 mm z 8 nabojami w magazynku. Do tego paralizator i dwa telefony na kartę. Jak potem tłumaczył, nie miał zamiaru nikomu zrobić krzywdy, a broń wziął ze sobą jedynie „dla postraszenia”. W miejscu napadu spodziewał się tylko jednej osoby, więc te dwa groźne narzędzia w ogóle nie miały być użyte. Taki był scenariusz.
Urodzony w Sycowie na Dolnym Śląsku Jakub Michał D. nie planował skoku w Bydgoszczy, gdzie co prawda nie miał stałego meldunku, ale mieszkał u swej konkubiny i mógłby trafić na kogoś znajomego. Dlatego postawił na gościnne występy w Olsztynie, odległym o 210-250 km, w zależności od trasy, którą się chce dojechać. Maksymalny czas przejazdu – 3,5 godziny. Na tyle daleko, aby zrealizować plan napadu bez ryzyka ujawnienia się.
***
Musiał też wcześniej przygotować sobie grunt do wykonania zadania. Wiedział jak w tej sferze się poruszać. Bez problemów uzgodnił transakcję w olsztyńskim biurze firmy zajmującej się tego typu działalnością. Szczegóły systemu przedstawił później Kamil P. z krakowskiego oddziału, formalnie zatrudniony w dwóch spółkach ze sobą związanych. Warszawska spółka zajmuje się handlem bitcoinami, pośrednicząc w wymianie złotówki na kryptowalutę i odwrotnie. Natomiast katowicka „spółka córka” prowadzi handel złotem i srebrem. Złoto pochodzi bezpośrednio od producentów w postaci monet inwestycyjnych lub sztabek „w stanie menniczym”, jak to określił. Co znaczy, że są prosto z mennicy, całkiem nowe. Klienci inwestują w złoto oraz bitcoiny i te dwa aktywa, jak się okazuje, są bardzo popularne, choć ich cena waha się w zależności od koniunktury. Kamil P. pośredniczył w ich kupnie i sprzedaży, a jego firma zarabiała na prowizji z transakcji.
Napad w Olsztynie. Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 9/2023 (tekst Marka Książka pt. Złote monety w krwawej oprawie). Cały numer do kupienia TUTAJ.