Niebezpieczne samoloty, groźni pasażerowie…

O wprowadzenie ograniczeń dotyczących ilości alkoholu spożywanego przez pasażerów przed lotem zaapelował szef linii Ryanair – informuje brytyjski dziennik „The Telegraph”. Powodem miałyby być coraz częstsze incydenty z udziałem pasażerów pod wpływem alkoholu.

Zdaniem Michaela O’Leary, szefa Ryanaira, pasażerowie nie powinni przed lotem pić więcej niż dwa drinki. Problem, przynajmniej dla linii lotniczych, jednak w tym, że te nie mają na razie żadnych narzędzi, by sprawdzać trzeźwość pasażerów wchodzących na pokład. Po drugie, inaczej po wypiciu dwóch drinków będą zachowywały się konkretne osoby.

Jak zauważył O’Leary, „pasażerowie są wpuszczani do samolotów, o ile mogą poruszać się o własnych siłach”.

– W przeszłości pasażerowie, którzy wypili zbyt dużo, bo chcieli zmniejszyć stres przed lotem, ostatecznie zasypiali. Teraz pasażerowie, oprócz alkoholu, zażywają także leki, co daje mieszankę wybuchową. Trudno ich wtedy opanować – skarży się O’Leary.

Incydenty z pijanymi i awanturującymi się pasażerami doprowadzają do opóźnień lotów, a nawet ich odwoływania, co generuje olbrzymie koszty i utrudnienia dla współpasażerów.

Zgodnie z informacjami „The Telegraph” Ryanair prowadzi rozmowy z rządami państw należących do Unii Europejskiej dotyczące ograniczeń spożywania alkoholu przed lotem.

Jak wynika z danych Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych w 2022 r. na świecie incydent z udziałem niesfornego pasażera zgłaszano raz na 568 lotów, gdy 2021 r. dochodziło do nich znacznie rzadziej – raz na 835 rejsów. To wzrost o 37 proc. rok do roku. Trzy najczęstsze kategorie przewinień to: brak dostosowania się do przepisów i poleceń, przemoc słowna i odurzenie alkoholem lub innymi środkami.

Rzadkością pozostają incydenty, w których dochodzi do przemocy fizycznej. Jednak z danych wynika, że ich liczba w ciągu roku wzrosła o 61 proc. Taki przypadek zdarza się raz na 17 tys. 200 lotów na świecie.

W regulaminach przewoźników lotniczych niemal zawsze znajduje się zapis, zgodnie z którym przewoźnik może odmówić wejścia na pokład osobie, która nie stosuje się do poleceń załogi. Niestosowanie się do poleceń może przybrać różne formy. Taki zapis może mieć np. zastosowanie do osoby, która odmawia okazania dokumentów. W takiej sytuacji sprawa jest prosta – pasażer nie zostanie wpuszczony na pokład samolotu, jeśli się nie zastosuje do zaleceń. Jednak regulacja, o której mowa powyżej, w praktyce stosowana jest raczej do sytuacji odbywających się już na pokładzie samolotu. Pasażer, który nie stosuje się do poleceń załogi, może bowiem stwarzać niebezpieczeństwo dla pozostałych pasażerów. W zależności od tego, jak uporczywe jest działanie pasażera i jak duże niebezpieczeństwo stwarza, sytuacja może się różnie skończyć.

Przykład:

Podczas jednego z lotów odbywających się na trasie Norwegia-Gdańsk pasażer nie reagował na polecenia załogi. W momencie, w którym wszyscy powinni zająć miejsce i zapiąć pasy, pasażer swobodnie spacerował po pokładzie, ignorując uwagi stewardes. Sprawa skończyła się w tej sposób, że pasażer został ukarany mandatem po wylądowaniu.

Zdarzają się jednak sytuacje, w których załoga musi podjąć dalej idące kroki, np. zdecydować o wcześniejszym lądowaniu w celu usunięcia pasażera z pokładu. Przewoźnik może podjąć taką decyzję, np. gdy pasażer się awanturuje lub jest pod wpływem alkoholu i swoim zachowaniem realnie stwarza zagrożenie dla pozostałych podróżnych.

Osoby znajdujące się pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających stwarzają niebezpieczeństwo dla pozostałych podróżnych. Dlatego praktycznie każda linia lotnicza ma w swoim regulaminie zapis, zgodnie z którym może odmówić przewozu nietrzeźwemu pasażerowi. Oczywiście nie każdy po alkoholu jest agresywny i niebezpieczny, jednak załoga nie może ryzykować. Widząc nietrzeźwego podróżnego, ma prawo odmówić mu wejścia na pokład, jeśli taki zapis znajduje się w regulaminie przewoźnika.

Pasażer wyrzucony za żart w samolocie

Żarty o bombie na pokładzie samolotu czy posiadaniu broni mogą skutkować nie tylko wydaleniem z samolotu, ale również surową karą. Dowcipniś może zostać zobowiązany do pokrycia kosztów lądowania oraz kosztów akcji służb specjalnych. W grę wchodzą dodatkowo przepisy regulujące odpowiedzialność karną. Załoga samolotu nie może ignorować sygnałów dotyczących zagrożenia, dlatego jeśli któryś z pasażerów powie, że na pokładzie znajduje się bomba, nikt nie będzie zastanawiał się, czy to był żart. W takiej sytuacji przewoźnik podejmie decyzję o lądowaniu i wezwaniu odpowiednich służb specjalnych. Wiąże się to z ogromnymi kosztami, dlatego też takie żarty są surowo karane. Co więcej, żarty tego typu mogą wywołać panikę na pokładzie, więc osoba żartująca na temat bomby czy posiadania broni naraża załogę oraz pasażerów na niebezpieczeństwo.

Kilka lat temu jeden z pasażerów lotu z Borneo do Dżakarty jeszcze przed startem samolotu zażartował, że na pokładzie jest bomba. Wywołał tym dowcipem tak wielką panikę, że pasażerowie zaczęli uciekać wyjściem awaryjnym, próbując zsuwać się po silniku samolotu. Wielu z nich zostało rannych.

W regulaminie Polskich Linii Lotniczych LOT wprost wskazano, że przewoźnik może odmówić przewozu pasażerowi, który stwarza potencjalne niebezpieczeństwo.

(…)dopuścił się istotnego wprowadzenia w błąd, szykanowania (np. żarty dotyczące posiadania broni lub innych materiałów niebezpiecznych) albo używa sformułowań lub zachowuje się w taki sposób, że (i) istnieją wątpliwości w odniesieniu do bezpieczeństwa na pokładzie lub (ii) przewoźnik, jego załoga lub personel naziemny, jego statek powietrzny/mienie lub własność, jego usługi (w tym oferowany program lojalnościowy) lub jego pasażerowie ponieśli jakąkolwiek szkodę bezpośrednią lub pośrednią.(…)

Jak widać, linie lotnicze mają restrykcyjne podejście do tego typu wybryków. Jest to w pełni uzasadnione. Nieodpowiedzialne zachowanie pasażera z jednej strony naraża linię lotniczą na olbrzymie koszty, a z drugiej zagraża bezpieczeństwu pasażerów. Pomimo tego, że niejednokrotnie w mediach pojawiały się informacje na temat paniki wywołanej żartem w samolocie, a także surowych kar zastosowanych wobec sprawców, wciąż w praktyce zdarzają się takie sytuacje. Zdaje się, że sprawca zaczyna rozumieć powagę sytuacji dopiero w momencie nałożenia kary.

Źródło: bankier.pl, mubi.pl

Fot. pixabay.com