Niemiecko-japoński pomysł na złoto. Niemcy okradali bez skrępowania. Niemcy wszczęli pierwszą wojnę światową, a gdy ją przegrali, uznali się za bardzo pokrzywdzonych i znowu wywołali wojnę.
W trakcie niej z banków, bibliotek, muzeów i ruin wynosili wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość, a złoto lubili najbardziej. Choć formalnie społeczeństwo tego kraju wojny i rabunku ponoć nie popierało (zwłaszcza gdy Niemcy zaczęli ponosić klęski), to jednak łupy wojenne obywatele „Wielkiej Rzeszy” przytulali chętnie. Brali je przez kilka lat z rzędu, a zaczęło się już w 1938 roku.
U schyłku lat 30. XX stulecia Niemcy Hitlera były w fatalnej sytuacji gospodarczej. Na dobrą sprawę naziści powinni ogłosić niewypłacalność państwa, ale to nie wchodziło w grę. Podjęcie takiej decyzji skutkowałoby przecież tym, że Niemcy byliby zmuszeni wziąć się do ciężkiej pracy i do zaciskania pasa, a to nie leżało w naturze Übermenschów. Dlatego zamiast ogłosić bankructwo, Nadludzie wywołali koszmarną w skutkach wojnę.
Zaczęli od zajęcia Austrii i Czechosłowacji, po czym podbili Polskę. Z tamtejszych banków zabierali wszystko, co się dało, ale wciąż było im mało. Dlatego podpalili pół Europy, by rabować nawet więźniów obozów koncentracyjnych. Zmuszali ich do niewolniczej pracy, zabierając im wcześniej wszystko co posiadali, łącznie ze złotymi protezami dentystycznymi. Mimo to przegrali. Pokonali ich Untermensche, głównie ci, którzy nadciągali ze wschodu. Oni też znali się na rabowaniu i też bardzo sobie cenili złoto.
Niemcy okradali bez skrępowania
Ile tego kruszcu zrabowali Niemcy w przeciągu kilku lat II wojny światowej? To trudno oszacować. Oblicza się, że z samych tylko banków obcych państw zabrali ponad 1000 ton złota, wartości około 550 mln dolarów (z samej tylko Belgii zrabowali ponoć 223 mln dolarów w złocie), tyle że nie jest to wszystko. Nie wiadomo ile złota Niemcy zabrali osobom prywatnym, nie wiadomo też ile biżuterii, antyków i dzieł sztuki zagarnęli z muzeów, bibliotek i banków okupowanych państw. Nawiasem mówiąc dziwnym trafem, co jakiś czas przedmioty te odnajdywane są przypadkiem w tym lub innym niemieckim domu. Naprawdę przypadkiem?
Tak, czy inaczej dla Niemców wojna była okazją do niczym nieskrępowanej grabieży, ale oni sami tego nie wynaleźli. Mieli lepszych poprzedników, a i następców też nie brakowało. Na przykład Japończycy. Podczas samej tylko masakry w Nankin w Chinach na przełomie 1937 i 1938 roku zrabowali ponoć ponad 6 tysięcy ton złota, nie licząc srebra, platyny i kamieni szlachetnych. Jeszcze więcej zagarnęli podczas II wojny światowej. W samej tylko Azji południowo-wschodniej zrabowali skarby o trudnej do oszacowania wartości. Na nic im się one zresztą przydały. Ponieważ nie mogli wywieźć ich do kraju, pochowali je więc ponoć w różnych miejscach na Filipinach. Tak narodziła się teoria o złocie generała Yamashita, które, jak się twierdzi, zostało później zdefraudowane przez różnej maści polityków.
Nie tylko Niemcy, którzy okradali bez skrępowania
W połowie listopada 2022 roku trzej zamaskowani mężczyźni zatrzymali opancerzoną furgonetkę na poboczu drogi wiodącej z Sinuidzu do Pjongjangu w Korei Północnej. Napastnicy byli uzbrojeni i tak sprawni, że szybko obezwładnili kierowcę oraz żołnierzy ochrony. Napad trwał ledwo kilkanaście minut, po czym sprawcy zniknęli wraz z przewożonym w furgonetce ładunkiem złota.
Policja i funkcjonariusze północnokoreańskich sił bezpieczeństwa podjęli pościg za rabusiami, ale – póki co – bez skutku. Napastnicy przepadli, wątpliwym jednak jest, by nadal przebywali w Korei. Napad miał wszak miejsce blisko granicy z Chinami, przypuszcza się więc, że rabusie uciekli tam wraz z łupem; a ten był imponujący. Sprawcy zabrali z furgonetki około 200 kilogramów złota o szacunkowej wartości 12 mln dolarów.
Bez wątpienia jest to jeden z bardziej spektakularnych rabunków złota w historii, ale nie największy. Podobnych napadów było w przeszłości więcej, a zaczęło się już w starożytności…
Chcesz poznać podobne historie? Sięgnij po Detektywa 6/2023 (tekst Pawła Pizuńskiego pt. Lśniący przedmiot pożądania). Cały numer do kupienia TUTAJ.