Nierozwiązane sprawy kryminalne: 8 zagadek

Za sprawą dochodzeniowców z Archiwum X co pewien czas opinia publiczna dowiaduje się o zatrzymaniu sprawców popełnionych przed laty zbrodni. Ale historia polskiej kryminalistyki to nie tylko spektakularne sukcesy.  W prokuratorsko-policyjnych archiwach znajdziemy mrożące krew w żyłach zbrodnie, których sprawcy chodzą na wolności. Nierozwiązane sprawy kryminalne, które nadal są wyzwaniem: dla policji, albo historyków.

Ostatni posiłek

Pod koniec września 2012 roku, po czternastu latach, umorzono śledztwo w sprawie strzelaniny w warszawskiej restauracji „Gama”. W marcu 1999 roku, nieznani sprawcy, w biały dzień i na oczach wielu świadków, zastrzelili pięciu mężczyzn związanych z gangiem wołomińskim.

Wśród nich było dwóch uważanych za bossów: Ludwik A., ps. Lutek i Marian K., ps. Maniek. Policja wytypowała krąg podejrzanych, których telefony komórkowe logowały się w pobliżu miejsca zbrodni, ale nie znalazła dowodów bezpośrednich.

Strzały w górach

Latem 1997 roku, w Górach Stołowych, w okolicach Karłowa, nieznany sprawca zastrzelił dwójkę studentów:  chłopak został zabity dwoma strzałami w głowę, a towarzysząca mu dziewczyna jednym między oczy. W górach było wtedy mnóstwo turystów, jednak nikt niczego nie zauważył.

Podwójna zbrodnia wyglądała na egzekucję, niewykluczone jednak, że w ten sposób sprawca chciał skierować uwagę śledczych na ślepy tor. Nie było motywu ani świadków. Być może związek z tą tragedią ma grupa neonazistów, która przyjeżdżała w tamtą okolicę na swego rodzaju obóz szkoleniowy. Zaraz po zabójstwie zniknęli i nie przyjeżdżali przez kilka lat. Przypadek?

Nierozwiązane sprawy kryminalne: Kto zabił “Nikosia”?

Nikodem S., uważany za twórcę polskiej mafii zajmującej się kradzieżą samochodów w Europie Zachodniej, a swego czasu obwołany królem trójmiejskiego półświatka, w niczym nie przypominał stereotypowego gangstera lat 90.

Niektórzy widzieli w nim wręcz złodzieja-dżentelmena z czasów międzywojennych. Choć od jego zabójstwa minęło  wiele lat, bezpośredni sprawcy pozostają na wolności. Nie  udało się również ustalić zleceniodawców tamtej zbrodni.

Zagadkowa seria zabójstw homoseksualistów

W lipcu 1990 roku, w lesie w Głownie (woj. łódzkie), znaleziono zwłoki 41-letniego mężczyzny. Ciało było prawie nagie. Leżało obok opuszczonego samochodu marki Żuk. Lekarz sądowy stwierdził, że było to zabójstwo na tle homoseksualnym.

Akta tej sprawy dołączyły do innych podobnych, bo była to już piąta zbrodnia w łódzkim środowisku gejowskim. Zabójcy do dziś nie odnaleziono. Zakłada się, że ma on na sumieniu co najmniej siedem zbrodni. Jak nagle zaczął działać, tak i nagle skończył!

Nierozwiązane sprawy kryminalne: Zaginiona rodzina

Zaginięcie rodziny Bogdańskich to jedna z najbardziej tajemniczych spraw w powojennych dziejach polskiej kryminalistyki. Pięcioro mieszkańców podłódzkiej miejscowości Starowa Góra zapadło się jak kamień w wodę. Piętrowy dom, w którym mieszkali, sprawiał wrażenie, jakby gospodarze wyszli tylko na chwilę i mieli wrócić lada moment.

Pomimo dokładnych oględzin nie ujawniono żadnych śladów włamania, przeszukania, walki albo szybkiej, nerwowej ucieczki. Brakowało jedynie dokumentów gospodarzy i pieniędzy. Być może rodzina została zamordowana, a ich ciała perfekcyjnie ukryto. Nie można także wykluczyć, że cała piątka, dzięki fałszywym dokumentom tożsamości, prowadzi życie gdzieś za granicą.

Nierozwiązane sprawy kryminalne: Na Starym Mieście w Warszawie

Latem 1989 roku, warszawskim Starym Miastem wstrząsnęła seria napadów, w wyniku których w ciągu kilku miesięcy zamordowano pięć osób. Pozornie wszystkich zabójstw dokonano na tle rabunkowym, ale nie można wykluczyć, że kradzieże – niekiedy mało wartościowych przedmiotów – miały zamaskować rzeczywiste tło zbrodni i skierować śledztwo na ślepy tor.

Pomimo olbrzymiej pracy dochodzeniowców nie udało się tego jednoznacznie potwierdzić, zaś mordercy do dzisiaj pozostają na wolności. Seria zabójstw tak jak nagle się rozpoczęła, równie szybko się zakończyła. Nie wyklucza się, że dopuścili się jej killerzy zza wschodniej granicy.

Porwanie i zabójstwo Bogdana Piaseckiego

22 stycznia 1957 roku z Liceum Ogólnokształcącego pw. św. Augustyna w Warszawie został porwany syn prezesa Stowarzyszenia PAX, skupiającego tzw. postępowych katolików, Bohdan Piasecki. Śledztwo było prowadzone przez wiele miesięcy bez rezultatu, aż do 8 grudnia 1958 roku. Tego dnia na terenie jednej z piwnic w budynku przy al. Świerczewskiego 82 a znaleziono zwłoki Bohdana Piaseckiego. Przeprowadzona sekcja zwłok, oględziny miejsca i zebrane dowody wykazały, że morderstwo zostało dokonane wkrótce po jego uprowadzeniu – głosił komunikat Prokuratury Wojewódzkiej dla m.st. Warszawy.

Sprawę znalezienia syna prezesa PAX-u, jak i jego porwania, przez wiele miesięcy śledziła cała Polska. Sprawcy po dokonanym uprowadzeniu zwracali się parokrotnie, pisemnie i telefonicznie do Bolesława Piaseckiego, żądając okupu za zwrot syna. Próby nawiązania bezpośredniego kontaktu z porywaczami i odzyskania 15-latka w zamian za wyznaczony okup nie przyniosły jednak rezultatów. Już po znalezieniu zwłok chłopca prokuratura i organa ścigania zdecydowały się na rzecz bez precedensu. Nagrane głosy porywaczy i zarazem morderców postanowiono opublikować na antenie Polskiego Radia i TVP. I tak też się stało.

Głosy porywaczy powtarzano po kilka razy, by słuchacze mieli szansę je rozpoznać. Proszono, by osoby, które rozpoznają głosy przestępców, osobiście zgłosiły się do komendy stołecznej w Pałacu Mostowskich. Za udzielenie informacji wyznaczona też została bardzo wysoka nagroda – 100 tys. zł. Niestety, mimo licznych apeli, przedłużania śledztwa, sprawców zbrodni nigdy nie wykryto.

Fot. pixabay.com

Jeśli chcesz kupić wszystkie e-wydania miesięcznika „Detektyw”, które wydaliśmy w 2021 roku, mamy dla Ciebie atrakcyjną propozycję. 12 numerów w cenie 9! Kupując pakiet, dostajesz trzy numery GRATIS. Kup TUTAJ