Odchudzanie w Turcji skończyło się tragicznie

Niestety, Witold Cz. był bardzo otyły i chyba tylko jego młody wiek sprawiał, że nie miał jeszcze problemów zdrowotnych. A na takie zanosiło się w bliskiej przyszłości. Prowadził bardzo niezdrowy tryb życia, większość czasu spędzając w pracy. Jego obfite posiłki były dziełem firm kanapkowych dostarczających jedzenie do biurowców, co wpływało na dalszy wzrost wagi.

Współpracownicy wiedzieli, że jest człowiekiem samotnym i praca jest jego jedynym sposobem na aktywność i bycie między ludźmi. Dlatego pewnie przychodził do niej wcześnie i wychodził, jako jeden z ostatnich. Jego zaangażowanie nie uszło uwadze szefów, którzy szybko zaczęli dokładać mu obowiązków. Po roku pracy miał już znaczącą pozycję w firmie. Odpowiadał za wiele spraw, z czego kadra kierownicza była bardzo zadowolona. To dobrze mieć w firmie człowieka, który jest w niej prawie zawsze. W okresach wakacyjnych i świątecznych śmiało więc cedowali na niego swoje uprawnienia i obowiązki, wyjeżdżając na wypoczynek.

Ta sielanka tylko trochę uległa zaburzeniu, kiedy w październiku 2017 roku Witold Cz. poznał 30-letnią Jolantę U. Po pewnym czasie przyprowadził ją nawet i przedstawił współpracownikom, ale poza jednym dłuższym „aż siedmiodniowym” urlopem niewiele się zmieniło.

Firma w tym czasie przechodziła najróżniejsze przemiany związane z szybkim rozwojem. Szefowie nadal wiedzieli, że na Witolda Cz. zawsze mogą liczyć. To ich uznanie spowodowało także awans na kolejne odpowiedzialne stanowisko i podwyżkę poborów. Pewnie gdyby „Pan Jabba” trochę ponegocjował dostałby dwa razy większą podwyżkę. Szefowie zaproponowali kwotę z tzw. dolnej półki, ale jemu najwyraźniej taka wystarczała.

Taki spokojny stan wspinania się Witolda Cz. po szczeblach kariery trwał do lipca 2019 roku. Wtedy to dał się przekonać, aby wziąć dłuższy urlop i gdzieś z Jolantą U. wyjechać. Jak wspominali później jego szefowie, sami sugerowali mu delikatnie jakiś wypoczynek zdrowotny, bo jego tusza zaczynała przybierać monstrualne rozmiary i obawiali się, że z przyczyn zdrowotnych stracą takiego dobrego pracownika. Witold Cz. w końcu zdecydował się i po zatwierdzeniu wniosku urlopowego zadeklarował, że gdzieś wyjedzie na dwa tygodnie.

Kiedy po upływie terminu urlopu Witold Cz. nie pojawił się w pracy, pierwszego dnia jeszcze nie panikowano. Wiadomo, mógł opóźnić się powrotny samolot albo wystąpiły inne zwyczajne utrudnienia. Jednak telefon Witolda Cz. także milczał, co już nie było dobrym znakiem. Kiedy jego absencja trwała już ponad dwa dni zaczęto bardziej niespokojnie próbować nawiązać z nim kontakt. Zwłaszcza, że był bardzo potrzebny w firmie, w której zaczęły się kłopoty. Okazało się, że padła ofiarą ataku hakerskiego, którego skutki jeszcze badano i obliczano. Wiadomo już jednak było, że straty były spore i dotyczyły między innymi zakresu, którym zajmował się Witold Cz. W końcu stało się jasne, że trzeba pilnie ściągnąć go do pracy, nawet, jeśli zachorował. Przypuszczano, bowiem, że taka jest przyczyna jego nieobecności. Nawet żartowano, że urlop pewnie mu zaszkodził i poszedł do lekarza, a elektroniczne zwolnienie gdzieś utknęło.

Dopiero czwartego dnia jego nieobecności zdecydowano się na wizytę w jego domu, ponieważ nie odbierał telefonów ani nie odpowiadał na maile. Wybrał się do niego jeden z kierowników i wrócił jeszcze bardziej zaniepokojony. Adres zamieszkania, którym dysponowano w kadrach okazał się nieaktualny od ponad roku. Właściciel mieszkania stwierdził, że Witold Cz. po prostu rok temu oświadczył mu, że wyprowadza się do innego lokum bliżej pracy i po upłynięciu obowiązkowego trzymiesięcznego terminu wypowiedzenia zabrał swoje rzeczy. Niestety, nie podał nowego adresu, a dotychczasowy wynajmujący mu lokal nie dopytywał się. Oczywiście, szkoda mu było takiego spokojnego i płacącego w terminie lokatora, ale cóż, mieszkanie bardzo szybko wynajął innej osobie i zapomniał o sprawie.

Kiedy wysłany z misją kierownik przekazał, co ustalił, jeszcze nie zaniepokojono się zbytnio. Przy okazji okazało się, że w przypadku wielu pracowników kadry dysponują nieaktualnymi adresami. Młodzi ludzie dość często przeprowadzali się i niestety nie zawsze pamiętali o tym, aby powiadomić firmę o zmianie adresu. Niektórzy robili to nawet celowo, by w przypadku przebywania na zwolnieniu lekarskim uniemożliwić pracownikom Zakładu Ubezpieczeń Społecznych kontrolę prawidłowości korzystania ze zwolnienia.

W sprawie zniknięcia Witolda Cz. przeprowadzono szczegółowsze rozpoznanie. Ustalenia nie były zadowalające. Okazało się, że nikt nie zna bliżej Jolanty U. i nawet przeglądanie mediów społecznościowych nic nie dało. Znaleziono kilka profili o tym nazwisku, ale żaden nie pasował do osoby, która kiedyś z Witoldem Cz. pojawiła się w biurze. Podobnie było z kontem na Facebooku jego samego. Utworzone zostało bardzo dawno i od dłuższego czasu nie było aktualizowane.

W tej sytuacji dopiero uświadomiono sobie, jak niewiele współpracownicy o nim wiedzieli. O adresach rodziców, czy rodziny w ogóle nie można było myśleć. Ktoś wpadł na pomysł sprawdzenia kogo Witold Cz. upoważnił do odbioru kwoty z polisy na wypadek śmierci. Niestety natychmiast natrafiono na gigantyczną niemożność spowodowaną działaniem Ustawy o Ochronie Danych Osobowych i odrzucono ten pomysł.

Po naradzie uznano, że jednak konieczne będzie powiadomienie policji o zaginięciu Witolda Cz., co uczyniono w dniu 14 sierpnia 2019 roku, czyli dopiero siódmego dnia od czasu, kiedy miał on pojawić się w pracy.

Odchudzanie w Turcji skończyło się tragicznie. Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 5/2024 (tekst Dariusza Gizaka pt. Pan Jabba). Cały numer do kupienia TUTAJ.