Okrutne kobiety. Kobiety podobno pochodzą z planety Wenus, której nazwa oddaje cześć rzymskiej bogini miłości. Mężczyźni natomiast z Marsa, planety boga wojny. Chyba jednak to wszystko się wymieszało. Współczesne panie agresją i żądzą sprawienia łomotu bliźnim nie ustępują panom…
O ile określenie „niegrzeczne dziewczynki” może dla niektórych przedstawicieli płci przeciwnej brzmieć kusząco i sympatycznie, to żaden nie miałby ochoty stanąć oko w oko z bohaterkami opisywanej historii.
Okrutne kobiety. Piwo w kawiarnianym ogródku
Piotr N., 41-letni mieszkaniec Chełma, musiał zostać dłużej w pracy, ponieważ szef w trybie pilnym i nie podlegającym dyskusji zarządził inwentaryzację magazynu. Konfrontację spisu z natury z dokumentami przychodów i rozchodów zakończono w porze, kiedy większość ludzi zwyczajowo jest już po kolacji. Zmęczony długim dniem i stresującą kontrolą, która mogła zdecydować o jego dalszym losie w firmie, powinien bezpośrednio po pracy wrócić do domu, ale właśnie dlatego, że był wykończony fizycznie i nerwowo, poszedł nieco okrężną drogą.
Był środek lata, wieczór dawał trochę wytchnienia od słońca i upału. Kawiarniane ogródki ciągnące się przez cały niemal deptak okupowały tłumy ludzi. Z głośników sączyły się różne rodzaje muzyki, turyści fotografowali zabytkowe budynki. Piotr N. miał zamiar przysiąść gdzieś i odprężyć się kuflem zimnego piwa.
– Cześć, Piotrek, chodź do nas – usłyszał w pewnym momencie i zwrócił wzrok w kierunku, z którego dobiegało wołanie.
Okrutne kobiety
Przy jednym ze stolików siedziały cztery osoby: dwóch mężczyzn i dwie młode kobiety. Jednego z mężczyzn znał, był to jego dawny kolega, Zbigniew S. Pozostałych nigdy wcześniej nie widział, ale grzecznie ze wszystkimi się przywitał.
Skorzystał z zaproszenia, jako że o wolne miejsce było trudno i zamówił piwo. Jego odpowiedzi na pytania Zbyszka co u niego słychać, jak zdrowie, nie brzmiały optymistycznie.
– Ze zdrowiem muszę uważać, a cała reszta… Człowiek pracuje i guzik z tego ma – westchnął.
– To mniej więcej tak, jak u mnie. Ale co tam, napijmy się piwa – kolega stuknął kuflem w jego kufel.
Piotr N. wypił, zapalił papierosa, po czym powiedział, że było mu miło, ale na niego już czas. Jutro znowu do kieratu. Pożegnał się i wrócił do domu. Nie miał żony ani dzieci, żył z partnerką, w zasadzie jednak każde żyło swoim życiem. Kobieta przyjęła do wiadomości jego lakoniczne wyjaśnienie, że miał w pracy remanent i wróciła do oglądania serialu.
Wziął prysznic, zjadł to, co zostało z obiadu, po czym wyciągnął się na tapczanie i wkrótce zapadł w sen. Nie spodziewał się w kończącym się już dniu żadnych niespodzianek. Myślał, że prześpi spokojnie do rana. Niestety, był w błędzie.
Gdzie moja komórka?!
W przeciwieństwie do Piotra, towarzystwo, do którego dosiadł się na deptaku, długo jeszcze biesiadowało w kawiarni. Pili nie tylko piwo, ale i mocniejsze trunki. W pewnym momencie jedna z kobiet, 22-letnia Dominika W., przypomniała sobie, że musi do kogoś zadzwonić. Jednak ręka, którą sięgnęła do kieszeni natrafiła na pustkę. Telefonu tam nie było. Na stoliku również nie leżał. Dziewczyna pogrzebała w torebce, niestety z identycznym skutkiem.
– Nie widzieliście mojej komórki? – spytała.
Odpowiedzieli przecząco. Skąd mogli wiedzieć co z nią zrobiła? Każdy pilnuje swojej. Raz jeszcze sprawdziła wszystkie kieszenie, torebkę przetrząsnęła do podszewki, zajrzała pod stolik. Komórki nigdzie nie było. Jeden z mężczyzn, Robert C., postanowił pomóc jej w odnalezieniu telefonu w nader prosty sposób. Powiedział, żeby podała mu numer do siebie a on do niej zadzwoni. Jeśli komórka jest gdzieś w pobliżu, to usłyszą dzwonek. Niestety, tak się nie stało.
– A może nie wzięłaś ze sobą telefonu?
– Przecież zawsze biorę, nigdzie się nie ruszam bez komórki. Zresztą pisałam niedawno z Wojtkiem…
***
Dominika miała zwyczaj noszenia telefonu w tylnej kieszonce spodni. Sporych rozmiarów smartfon mieścił się w niej zaledwie w dwóch trzecich. Niewątpliwie była to zachęta dla złodzieja. Nie trzeba arcymistrza doliniarstwa, aby dyskretnie wyciągnąć tak przechowywane urządzenie. Ponadto komórka sama mogła się wysunąć z płytkiej kieszeni. Dominika kilka razy chodziła do toalety, również dobrze mogła ją tam zostawić, a szczęśliwy znalazca sobie przywłaszczyć. Tak czy inaczej, telefon zniknął. Nie należał do szczególnie kosztownych modeli, był zabezpieczony kodem, więc raczej nie istniała obawa, że złodziej lub znalazca włamie się do urządzenia i wykorzysta w celach przestępczych przechowywane w nim dane. Niemniej dziewczyna przyzwyczaiła się do niego i odczuła stratę. Postanowiła odzyskać komórkę.
Chcesz poznać kulisy tej wstrząsającej sprawy? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 2/2023 (tekst Mariusza Gadomskiego pt. Okrutne damskie komando). Cały numer do kupienia TUTAJ.