Ostatnie słowa skazanych. Zanim kat zacznie…

Ostatnie słowa skazanych. Czy wiesz, co mówią ludzie w ostatnich minutach życia?  Czy jest to może  prośba o przebaczenie, a może garść obelg wobec sędziego? Nie każdy skazaniec potrafił się zdobyć na podniosłe, godne upamiętnienia, okrągłe zdania. Oto kilka przykładów dziwacznych  ostatnich słów wypowiedzianych tuż przed egzekucją.

Seryjny morderca David Mason był bardzo opanowany, gdy przyszedł na niego czas. Jak czytamy w książce Jonathana Moore’a „Powiesić, wybebeszyć i poćwiartować, czyli historia egzekucji”, skazaniec pragnął śmierci do tego stopnia, że… sam o nią poprosił. Kiedy naczelnik więzienia spytał go po raz ostatni, czy nie zmienił zdania, ten odparł „Nie, panie naczelniku. Dziękuję, ale chcę, żebyśmy kontynuowali”.

I choć wydawałoby się, że trudno o coś bardziej dziwacznego, ostatnie słowa Masona bynajmniej nie wyróżniają się w poniższym zestawieniu. Oto przykłady najbardziej kuriozalnych deklaracji wygłoszonych tuż przed tym, zanim ich autorzy za sprawą kata rozstali się z tym światem.

Ostatnie słowa skazanych: wisielcze poczucie humoru

Zdarza się, że idący na śmierć wykazywali się iście wisielczym poczuciem humoru. Barbara Graham, skazana za morderstwo, po tym, jak usłyszała od strażnika, że śmierć przez zagazowanie oparami cyjanku będzie bezbolesna, odparła: „A skąd pan to, do cholery, wie?”. Chwilę potem sama się o tym jednak przekonała, pytanie pozostało więc bez odpowiedzi.

Zdarzało się, że na żarty zbierało się też katom. Kiedy Edward Coleman przed powieszeniem zwrócił się do swojego oprawcy ze słowami: „Dotknęła mnie choroba zdrady”, ten wskazał mu na linę i odparł: „Oto pańskie lekarstwo, sir”. Tymczasem, niejaki Hans Porstner zaproponował asystentowi kata, by ten zamienił się z nim miejscami na stryczku. W zamian oferował parę butów i pięć florenów. Oferta była może i kusząca, ale raczej z góry skazana na odrzucenie…

Drugą szansę otrzymał natomiast James Murphy: lina, na której go powieszono, zerwała się, a skazaniec spadł na ziemię. Nie było mu jednak dane nacieszyć się życiem. Szybko go bowiem podniesiono i dokończono dzieła. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Nie umarłem? Dlaczego nie umarłem?”.

Przez pęknięcie liny chciał natomiast uniknąć śmierci „Czarny Jack” Ketchum, który celowo mocno przybrał na wadze przed egzekucją. Stając na podeście krzyknął odważnie: „Na co czekacie, chłopcy!”. Nadmierna masa Ketchuma sprawiła jednak, że zamiast liny, zerwała się… jego własna głowa!

Ostatnie słowa skazanych: czy wszystko w porządu?

Problemy podczas egzekucji przez powieszenie przytrafiały się zresztą dość często. Świadom tego faktu lord Laurence Shirley dopytywał więc nawet: „Czy wszystko w porządku?”, stojąc już z pętlą na szyi. Odpowiedź nie była twierdząca – mężczyzna opadł zbyt nisko, przez co jego stopy dotykały gruntu. Kat wraz z pomocnikiem musieli uwiesić się na jego nogach, by w końcu się udusił.

Nie wszyscy w obliczu nieuchronnego wykazywali się jednak spokojem i odwagą. „Dobrzy obywatele, uwolnijcie mnie! Jestem niewinna, jestem jedną z was” – przekonywała przed ścięciem Jeanne du Barry. Później zaś próbowała uciec trzymającym ją strażnikami. Na próżno.

W czasach wielkiego terroru we Francji z pewnością słyszało się wiele podobnych próśb. Nierzadko też skazańcy dopominali się interwencji u siły wyższej, co czasem przybierało makabryczny wydźwięk. Jak wtedy, gdy szesnaście sióstr karmelitanek bezpośrednio przed straceniem na Placu Rewolucji śpiewało chórem pieśń religijną. Melodia ucichła dopiero, kiedy spadła ostatnia z głów.

Niech żyje ojczyzna

Historia zna znacznie więcej przykładów naprawdę kuriozalnych ostatnich słów. „Za ciasno” – marudził William Wood, gdy założono mu sznur na szyję. Z kolei Kuba Rozpruwacz z Adelajdy kazał pastorowi… się zamknąć. Jak opisuje w swojej książce „Powiesić, wybebeszyć i poćwiartować, czyli historia egzekucji” Jonathan Moore, bywali również tacy, którzy krzyczeli po prostu: „Ratunku!”, „Niech żyje ojczyzna”, albo nawet „Zdrówko!”.

Paradoksalnie, sam siewca terroru i gorący zwolennik gilotyny Robespierre, gdy go w końcu obalono i doprowadzono na śmierć, nie mógł niczego powiedzieć. Jego dolną szczękę zniszczyła kula wystrzelona podczas zamachu stanu, więc zdołał wydać z siebie jedynie głośny pomruk. Ciekawe, co chciał w ten sposób przekazać…

Ostatnie słowa skazanych w Teksasie

Większość przepraszała rodziny ofiar albo zapewniała o miłości do Boga lub najbliższych. Niektórzy twierdzili, że są gotowi na śmierć, inni do końca zapewniali o swojej niewinności. Ale byli i tacy, którzy tuż przed egzekucją zdobywali się na żart albo pospieszali katów i prosili, by “zaczynać już imprezę”. Na stronie Departamentu Wymiaru Sprawiedliwości stanu Teksas można znaleźć rejestr ostatnich słów wszystkich więźniów straconych tam od 1982 roku.

– Chciałbym podziękować mojej rodzinie za to, że mnie kochała i się mną opiekowała. A cała reszta świata może pocałować mnie w d**ę, bo jestem niewinny – tak brzmiały ostatnie słowa Johnny’ego Franka Garretta, skazanego za zgwałcenie i zamordowanie zakonnicy i straconego w 1992 roku. Jest to jedna z najsłynniejszych i najbardziej kontrowersyjnych wypowiedzi wygłoszonych przed egzekucją przez skazańca. Zresztą kontrowersje budził też sam wyrok – Garrett usłyszał wyrok śmierci, gdy miał zaledwie 17 lat, pomimo tego, że był chory psychicznie, a wielu zainteresowanych sprawą wierzyło w jego niewinność.

Wśród najbardziej oryginalnych wypowiedzi wygłoszonych przez amerykańskich skazańców często wymieniane są też słowa Patricka Bryana Knighta, mordercy małżeństwa, które mieszkało obok niego. – Obiecałem, że opowiem jakiś żart. Śmierć mnie wyzwoliła. A inny żart jest taki, że wcale nie jestem Patrickiem Bryanem Knightem, ale teraz nie możecie już zatrzymać tej egzekucji. Naprzód, jestem skończony – powiedział Knight, któremu zastrzyk z trucizną podano w 2007 roku.

Wielu skazanych kieruje ostanie słowo do Boga. dziękowali mu za wszystko, co zrobił dla nich w przeszłości, inni deklarowali swoją gotowość do spotkania z nim. Wyróżnia się tu przypadek Ricky’ego Lee Greena, seryjnego mordercy, który śmiertelny zastrzyk otrzymał w 1997 roku. On w swoich ostatnich słowach stwierdził, że Bogu nie spodobałaby się wymierzana mu kara.

– Naprawdę nie sądzę, że Jezus, gdyby tu z nami był, wykonałby na mnie egzekucję. Jezus jest miłością – zaznaczył.

“Czas zaczynać imprezę”

Większość skazanych w momentach poprzedzających egzekucję nie wypierała się zbrodni, za które usłyszeli najcięższy z wyroków. Ale nieliczni do końca przekonywali, że skazano ich niesłusznie.

– Nie jestem winny przeprosin za przestępstwo, którego nie popełniłem. Ci, którzy skłamali i sfabrykowali dowody przeciwko mnie, będą musieli za to odpowiedzieć. W głębi serca wiem, co zrobiłem, przyrzekam to przed duchami moich przodków i wszystkimi moimi ludźmi – powiedział skazany za gwałt i morderstwo Frank Basil McFarland, stracony w 1998 roku.

Byli i tacy, którzy w swoich ostatnich momentach nie okazywali żadnych emocji. Stracony w 1991 roku Jerry Bird, zapytany, czy przed śmiercią chce coś powiedzieć, odparł: – Nie wydaje mi się. To tyle. Dawajcie. Niech to się już dzieje – oświadczył, po czym szeptem pozdrowił jeszcze swoją obecną przy egzekucji matkę. Szesnaście lat później w podobnym stylu ze światem pożegnał się James Lewis Jackson, morderca swojej żony i dzieci. – Czas zaczynać imprezę – rzucił Jackson i na tym zakończył swoją wypowiedź.

Z kolei stracony w 2002 roku Napoleon Beazley, którego skazano za zabójstwo z motywem rabunkowym, w swoich ostatnich momentach wszedł w rolę adwokata innych więźniów oczekujących na karę śmierci. – Taki wyrok usłyszało wielu ludzi takich jak ja, dobrych ludzi, którzy ulegli błędnym emocjom. Dajcie tym ludziom szansę na naprawienie swoich błędów. Wielu z nich chce posprzątać bałagan, do którego doprowadzili, ale nie wiedzą jak – podkreślił Beazley.

Mniej niż połowa figurujących w teksańskiej bazie skazańców nie skorzystała z prawa do ostatniej wypowiedzi.

tag: ostatnie słowo skazanych

Źródło: ciekawostkihistoryczne.pl, tvn24.pl,

Fot. pixabay.com