Ottis Toole i Henry Lucas – gwałcili i torturowali

Poznali się w 1976 roku. Połączyła ich nie tylko fascynacja seksem i mordowaniem, ale także uczucie. Ottis Toole i Henry Lee Lucas zostali kochankami żyjącymi w przekonaniu, że są dla siebie stworzeni. Z czasem jednak zaspokajanie potrzeb we własnym gronie przestało im wystarczać, więc ruszyli na polowanie.

Ofiary porywali, gwałcili i torturowali. Po wszystkim kończyli dzieła – zabijając je. Uprawiali nekrofilię, zwłoki ćwiartowali i palili, a niekiedy zjadali. Para krążyła po całym kraju, odwiedzając w czasie krwawej podróży 26 stanów. Często ich celem były prostytutki i autostopowiczki. Nie gardzili także mężczyznami i nie oszczędzali dzieci. Ponoć Lucas specjalizował się w kobietach, natomiast domeną Toola było zabijanie mężczyzn.

Jedną z najgłośniejszych zbrodni, której dopuścił się Tool było zabójstwo 6-letniego chłopca, którego cukierkami zwabił do swojego samochodu. Morderca pobił chłopca i zgwałcił go, po czym poćwiartował jego ciało i odciął głowę. Przez kilka dni woził ją ze sobą w bagażniku. Pozostając nadal w homoseksualnym związku, Toole związał się ze swoją 12-letnią siostrzenicą, która towarzyszyła mu we włóczędze po Stanach Zjednoczonych. Pozostawiony wówczas Lucas, dla zabicia czasu zaczął podpalać domy w okolicy. Schwytany przyznał się do 40 podpaleń i został skazany na 20 lat pozbawienia wolności. Podczas pobytu za kratkami, udowodniono mu kilkanaście morderstw, przy czym on sam przyznał się do niemal 600. W 1985 roku zatrzymano także jego kompana, który w przeciwieństwie do swojego kochanka milczał, nie przyznając się do winy.

Nie tylko Ottis Toole i Henry Lee Lucas

Panuje powszechne przekonanie, że morderca najczęściej działa w pojedynkę. Dopuszczenie wspólnika do udziału w zbrodni ma zwiększyć ryzyko wykrycia sprawców. Potwierdzeniem tezy mogą być także liczne analizy behawioralne, z których wynika, że seryjny zabójca zawsze działa sam. Historia polskiej i światowej kryminalistyki zdaje się jednak temu przeczyć.

Mordercze duety, zabójcze pary i krwawi partnerzy. Gwałcili, zabijali, torturowali. Wzajemnie się inspirowali i dopingowali. Połączyła ich fascynacja śmiercią, a podzielił dopiero wyrok sądu.

Można by rzec „duety na medal”. Zbrodniarze wspólnie polowali na przyszłe ofiary, wspólnie pozbawiali ich życia i wspólnie zmywali krew ze swoich rąk. I choć wspólny mord miał być dla nich dziełem cementującym związek, wymiar sprawiedliwości sprawił, że ze zdecydowanych, pewnych siebie i bezwzględnych partnerów pozostały jedynie dwie zdeprawowane i pozbawione człowieczeństwa jednostki.

Chcesz poznać inne zabójcze duety? Sięgnij po Detektywa 1/2022 (tekst Anny Rychlewicz pt. „Zabójcze duety”). Cały numer do kupienia TUTAJ.