Pedofile z Poznania. 10 sierpnia 1932 roku, o godzinie 9.15, w sali nr 66-67, w poznańskim sądzie okręgowym rozpoczęła się, przy drzwiach zamkniętych, rozprawa przeciwko grupie osób oskarżonych o wykorzystywanie seksualnie nieletnich. Na ławie oskarżonych zasiadło osiem osób, w tym kilku szanowanych obywateli grodu Przemysława, wśród których był m.in Feliks Piekucki. Jego nazwiska nie trzeba było zbytnio nikomu w Poznaniu przedstawiać, a pojawienie się go na łamach gazet w kontekście skandalu erotycznego wywołało ogromną sensację.
Feliks Piekucki był jednym ze współorganizatorów powstania wielkopolskiego, zasłużonym oficerem i pierwszym komendantem miasta po odzyskaniu niepodległości. Za swoje zasługi został awansowany do rangi majora, a następnie podpułkownika. W 1920 roku odszedł z wojska. Ale nie rozstał się z mundurem, w lutym 1921 roku powołano go na komendanta wojewódzkiego Zachodniej Straży Obywatelskiej. Kiedy rozwiązano tę formację rozpoczął współpracę z poznańskim radiem prowadząc na antenie różnego rodzaju pogadanki. Ponadto, udzielał się społecznie, wybrano go na komendanta Związku Towarzystw Powstańców Wielkopolskich i wicedyrektora Towarzystwa Czytelni Ludowych oraz współtworzył Towarzystwo dla Badań nad Historią Powstania Wielkopolskiego. Był członkiem Narodowej Demokracji. Brał udział przy organizacji I Krajowego Kongresu Eucharystycznego, który odbył się w 1930 roku w Poznaniu.
Pedofile z Poznania
Śmiało można powiedzieć, że Feliks Piekucki był jednostką wybitną, ale ta pozycja nie zapewniła mu nietykalności. Na ławie oskarżonych towarzyszyli mu: Władysław Andrzejewski, prokurent firmy Foto-Greger, zamieszkały przy ul. M. Focha 80, Feliks Hirschberg, były sędzia pokoju, właściciel wykwintnej winiarni „Hungaria”, Alfons Pawlikowski, kierownik fabryki mebli przy ul. Wierzbięcice 22, który już wcześniej był karany wyrokiem sądu w Berlinie 3-letnim więzieniem za paserstwo i oszustwo jednak kary tej nie odsiedział ponieważ został zmobilizowany i trafił na front I Wojny Światowej. Oraz Małgorzata Genzlerowa zamieszkała na ul. Chwaliszewo 49, Maria Hermanowa z ul. Warszawskiej 10, Maria Mehringowa z domu Wałachońska zamieszkała na placu Świętokrzyskim 2 i Helena Stróżykówna z ul. Warszawskiej 10.
Warto zauważyć, że ówczesna prasa rzetelnie informowała swoich czytelników podając pełne imiona i nazwiska oskarżonych oraz ich adresy.
Kiedy cała sprawa ujrzała światło dzienne na łamach „Rekordu Polskiego„, z 25 kwietnia, ukazało się oświadczenie fotografa, niejakiego Andrzejewskiego, w którym informował opinię publiczną, że nie ma nic wspólnego z aresztowanym Andrzejewskim. Dziesięć dni później na szpaltach Nowego Kurjera zostało opublikowane podobne oświadczenie, tym razem zamieszczone przez Towarzystwo Restauratorów na m. Poznań i okolice, dotyczące Feliksa Hirschberga. Wynikało z niego, że nigdy nie był on i nie jest członkiem Towarzystwa Restauratorów. Ponadto podkreślono, że przedstawianie Hirschberga jako restauratora, wywołało w opinii publicznej poniżenie zawodu restauratora i mogłoby podkopać autorytet członków tego towarzystwa.
Pedofile z Poznania
Wykrycie tej jednej z najohydniejszych afer erotycznych w II RP było dziełem czystego przypadku. Gdyby nie on, to amatorzy nieletnich dziewcząt dalej mogliby czerpać przyjemności ze swojego ohydnego upodobania. I ciągle byliby ludźmi darzonymi powszechną estymą. Jednak szczęście się od nich odwróciło, a tym, który przyczynił się do zdemaskowania całego skandalu był 36-letni Franciszek Genzler.
Mężczyzna pracował jako murarz w urzędzie telegraficznym poczty głównej w Poznaniu. Pochodził z mieszczańskiej rodziny. Był żonaty z młodszą o 6 lat Małgorzatą Genzler z domu Herman, która urodziła mu dwójkę dzieci, chłopca i dziewczynkę. Po ślubie Genzlerowie zamieszkali na Chwaliszewie 49/14. Była to niewielka robotnicza dzielnica blisko śródmieścia, do historii przeszła z pierwszego udokumentowanego przypadku spalenia czarownicy na stosie. Miało to miejsce w 1511 roku – owa kobieta była oskarżona m.in. o psucie piwa okolicznym piwowarom. Po za tym okolica, w której żyli Genzlerowie, nie cieszyła się dobrą opinią.
O Franciszku można jeszcze powiedzieć, że był on przykładnym i kochającym mężem. Całą pensję oddawał żonie pozostawiając sobie tylko parę złotych na drobne wydatki. Jak rozpisywały się później gazety grzebiąc w osobistym życiu tych, którzy w związku z cała sprawą, trafiali na szpalty gazet, ich pożycie małżeńskie przez pierwszych kilka lat układało się bezproblemowo. Jednak z biegiem czasu, mówiąc kolokwialnie, w ich związku przestało się kleić. Franciszek zauważył, że jego żona coraz więcej czasu przebywa poza domem.
***
Do tego odkrycia w dużej mierze przyczynili się sąsiedzi plotkując na jej temat oraz jego matka mieszkająca w tej samej kamienicy. Z relacji sąsiadów oraz matki dowiedział się, że jego żona opuszczała dom każdego poranka o wpół do dziesiątej. Zawsze elegancko ubrana i umalowana. Zupełnie tak, jakby wybierała się na randkę, a wraca do domu na krótko przed jego powrotem z pracy. Kiedy, jego wątpliwości co do wierności małżonki przybrały kulminacyjny punkt zdobył się na poważną rozmowę z nią. Ta jednak zapewniała męża o swojej wierności zdradzając mu jedną swoją słabość. Jak twierdziła jej nałogiem nie było kino, teatr, papierosy czy wódka, tylko kawiarnie, bez których nie potrafiła żyć i nic więcej.
O swojej wierności zapewniała go tak uroczyście jak tylko potrafiła, przysięgała, że z żadnym innym mężczyzną nigdy jej nie spotka. Jednak te zapewnienia nie przekonały Franciszka. Pewnego dnia zauważył, że jest codziennie śledzony przez jakąś dziewczynkę. Okazało się, że była to Maria Szlaga pracująca dla jego żony. Jej zadaniem było upewnić się czy jej mąż każdorazowo udaje się do pracy. Kiedy była pewna, że Franciszek nagle nie wróci do domu, przebierała się i wychodziła prowadząc drugie życie.
Pedofile z Poznania. Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 2/2024 (tekst Tomasza Specyała pt. Pedofile z Poznania). Cały numer do kupienia TUTAJ.
Fot, Tajny Detektyw