Piotr Sikora: jego zabójca ciągle na wolności

Piotr Sikora zginął w czasie napadu na stację benzynową w Egiertowie na Kaszubach. Łupem mordercy padło 1200 zł. To była cena życia 21-letniego mężczyzny, przed którym życie stało otworem. Za informację, która pomoże w ustaleniu sprawców zbrodni, czeka nagroda 100 tysięcy złotych ufundowana przed kilkunasty laty przez PKN Orlen.

Na podstawie zeznań świadków sporządzono portret zabójcy: wiek powyżej 35 lat, ok. 175 cm wzrostu, charakteryzujący się lekko pochyloną sylwetką. Nagroda za pomoc w ujęciu – 100 tys. zł – nadal czeka na informatora.

– Był bardzo dobrym chłopakiem, samodzielnym, nic, tylko go podziwiać. Był przez wszystkich lubiany, miał bardzo dobry kontakt z klientami. Skończył zasadniczą szkołę zawodową, potem zaocznie technikum i niedługo przed tragedią rozpoczął studia na kierunku resocjalizacja. Wszyscy bardzo przeżyliśmy to, co się stało, trudno sobie nawet wyobrazić, co działo się w myślach jego rodziny  – wspominał w rozmowie z dziennikarzem „Portalu Pomorza”  Leon Lieban, który wspólnie z ojcem Piotra prowadził stację PKN Orlen.

Piotr Sikora: zginął za 1 200 zł

W Egiertowie, na skrzyżowaniu krajowej „dwudziestki” prowadzącej do Kościerzyny i drogi do Kartuz, od lat zatrzymywały się samochody, by zatankować na stacji paliw Orlenu. Dziś to nowy obiekt z rozbudowaną częścią restauracyjną i sklepem, przed który niemalże bez przerwy zajeżdżają kolejni kierowcy. W niewielkim stopniu przypomina on maleńki budynek, w którym przed kilkunastu laty popełniono brutalne morderstwo.

Był 2 listopada 2004 roku. Tego dnia w należącej do spokojnych stacji paliw PKN Orlen w Egiertowie jak zwykle klientów obsługiwało dwóch pracowników. Jeden z nich musiał jednak załatwić ważne sprawy w Kościerzynie, dlatego też zwolnił się z pracy ok. godz. 18.00. Do czasu zamknięcia punktu, a więc przez dwie godziny, na stacji pozostał syn ajenta Piotr Sikora, bardzo lubiany przez klientów i znające go osoby.

Po 22.00 do domu w Przywidzu, gdzie chłopak mieszkał wraz z rodzicami, zadzwonił jego kolega. Pytał, czy chłopak jest już w domu, bo nie może dodzwonić się do niego na komórkę. Ojciec Piotra, który już wcześniej dziwił się, że syn zgodnie z przyjętą regułą nie przywiózł do domu kluczy od stacji, chwycił za telefon i kilkakrotnie wybierał numer jego komórki.

Nikt nie odbierał. Obdzwonił resztę kolegów oraz wspólnika, ale nikt nic nie wiedział. Był poważnie zdenerwowany gdy wsiadł w samochód i ruszył w stronę Egiertowa. Około godz. 23.00 był już na miejscu. Stacja była zamknięta, włącznie z drzwiami do budynku, ale obok stał samochód Piotra. Jego ojciec obszedł miejsce, potem chwycił za zapasowe klucze i podszedł do drzwi.

Niestety, Piotr umarł

Gdy tylko je otworzył, jego oczom ukazał się przerażający widok. Jego syn leżał w kałuży krwi z dziurą w głowie.  Jego serce wciąż pracowało. Po chwili chłopak był już w karetce pogotowia, która przewiozła go do szpitala w Kartuzach. Lekarze walczyli o jego życie przez trzy godziny. Niestety, Piotr zmarł.

W wyniku sekcji zwłok stwierdzono, że przyczyną śmierci były dwa uderzenia zadane w głowę ciężkim przedmiotem. Zabójca, pomimo, iż na stacji znajdowały się inne pieniądze, zabrał ze sobą jedynie szufladę kasy fiskalnej. Znaleziono ją rozbitą kilka dni później, wraz z dwiema monetami o nominale 2 złotych oraz młotkiem w lesie pod Babim Dołem.

– Nie chce się wierzyć, że ktoś mógł zabić dla tak niewielkiej sumy. W środku znajdowało się niecałe 1,2 tys. zł – przyznaje Leon Lieban.

Policja szuka zabójcy

Śledztwo prowadzone przez Komendę Powiatową Policji w Kartuzach dostarczyło pewnych istotnych informacji. Przesłuchano wiele osób, w tym pracowników i ajentów stacji.

– O godz. 20.05 Piotr wystawił ostatnią fakturę na paliwo, potem zamknął całą stację i pewnie chciał wracać do domu. Ale z nabitego na kasie paragonu wynika, że siedem minut później sprzedał butelkę wody mineralnej. Nabywca zapłacił za nią 1,80 zł. Prawdopodobnie ktoś zapukał, poprosił i wykorzystał fakt, że Piotr nie odmówiłby człowiekowi w potrzebie…

– Dotarliśmy do osoby, która tankowała paliwo, wśród długiej listy przesłuchanych przez nas ludzi byli też pracownicy firmy budowlanej, którzy o tej godzinie wracali autobusem z pracy. Z tego, co mówili wynikało, że na miejscu zdarzenia widziano stojący przodem do trasy krajowej samochód osobowy koloru białego, najprawdopodobniej typu kombi, być może golf III. Jedna lub dwie osoby miały przy otwartej masce naprawiać coś przy silniku. Niestety, nie udało nam się zidentyfikować pojazdu – mówił w 2007 roku  prowadzący od początku tę sprawę mł. asp. Krzysztof Karczewski. J

Jak dodaje funkcjonariusz sekcji dochodzeniowo-śledczej kartuskiej komendy, z dystansem trzeba podchodzić do pojawiającej się hipotezy, że zaparkowany przy stacji samochód miał kościerskie tablice. Od liter GKS zaczynała się bowiem rejestracja białego golfa, jakim jeździł drugi z pracowników stacji, świadkowie mogli więc podawać te numery w drodze autosugestii.

100 tys. zł nagrody wciąż czeka

Na miejscu zbrodni, morderca zostawił swoje odciski palców, ślady butów oraz DNA. Po zabójstwie uciekł w kierunku Gdyni. Kilka kilometrów dalej, w przydrożnym rowie porzucił zakrwawiony młotek i ogołoconą szufladę skradzioną z kasy. Potem zniknął.

Żaden z tropów podejmowanych przez śledczych nie przyniósł rezultatu. Nie pomogły policyjne apele, portret pamięciowy sprawcy, emisja w bardzo popularnym wówczas telewizyjnym „Magazynie Kryminalnym 997”, ani też nagroda w wysokości 100 tys. zł za pomoc w ujęciu mordercy wyznaczona przez PKN Orlen. Śledztwo prowadzone w Kartuzach zostało umorzone.

– Możemy tylko domniemywać, że ktoś czaił się na pracownika stacji próbując wykorzystać rzekomą naprawę samochodu. Czynu dopuścić się mogła osoba, którą Piotr znał bądź też ktoś, kto jedynie przejeżdżał przez Egiertowo i nigdy więcej nie odwiedził tych stron. W tej chwili praktycznie jedyną informacją, która mogłaby być pomocna w śledztwie, jest informacja świadków – opowiadali kartuscy śledczy.

Piotr Sikora: Portret pamięciowy zabójcy

Na podstawie zeznań świadków sporządzono portret pamięciowy zabójcy, który publikujemy powyżej. To mężczyzna z wyglądu mający powyżej 35 lat, około 175 cm wzrostu, charakteryzujący się lekko pochyloną sylwetką. Poruszał się białym samochodem, najprawdopodobniej typu kombi. Oczywiście, nie jest przesądzone, że jest sprawcą zbrodni, ale może być ważnym świadkiem, do którego od 2004 roku nie dotarli policjanci.

To, co 2 listopada 2004 roku, spotkało 21-letniego wówczas chłopaka z Przywidza, wstrząsnęło wszystkimi. Zabójca, którego wciąż nie dosięgła ręka sprawiedliwości dopuścił się tak strasznego czynu rabując…1200 zł. Od kilku lat sprawa brutalnej zbrodni na stacji benzynowej jest w zainteresowaniu policjantów z pomorskiego „Archiwum X”. Może dzięki nim uda się rozwikłać tę kryminalną zagadkę. Może kogoś skusi nagroda 100 tys. zł!

Źródło: portalpomorza.pl, dziennikbaltycki.pl, polsatnews.pl

Fot. policja.pl