Pleść jak piekarski na mękach oznacza mówić głupoty, mówić bez sensu. Ten związek frazeologiczny pochodzi z historii Polski. Związany jest z zamachem na króla Zygmunta III Wazę dokonanym przez szlachcica Michała Piekarskiego.
Michał Piekarski herbu Topór urodził się około 1597 roku. Był szlachcicem sandomierskim ze wsi Binkowice. W młodości Piekarski uległ wypadkowi – rozbił sobie głowę – który uznano, za przyczynę jego późniejszej choroby psychicznej.
Oprócz niestabilności emocjonalnej, szlachcic był niezwykle porywczy i agresywny. W napadzie agresji zabił królewskiego kucharza i ranił służbę. Postęp choroby psychicznej doprowadził do zamknięcia na jakiś czas Piekarskiego w odosobnieniu i pozbawienia go prawa do zarządzania własnym majątkiem.
Najprawdopodobniej Piekarski na wieść o morderstwie w Paryżu króla Francji Fenryka IV Burbona postanowił zabić Zygmunta III Wazę. Swoje plany wcielił w życie 15 listopada 1620 roku przez kolegiatą św. Jana na ul. Świętojańskiej w Warszawie. Król wszedł do świątyni na poranną mszę świętą. I wtedy doszło do nieudanego zamachy.
Tuż przy drzwiach pochód zatrzymał się na chwilę, gdyż królewicz Władysław czytać zaczął jakieś pismo, które przybite zostało na drzwiach świątyni. Zatrzymał się także i król Zygmunt.
Wtedy, niespodziewanie, na głowę króla spadł cios. Jakiś szlachcic zamierzył się i uderzył króla czekanem. Po chwili uderzył ponownie, a król osunął się na ziemię.
Zamachowca szybko obezwładniono i schwytano. Równie szybko wszczęto wobec niego śledztwo.
Król mu darował!
Po zamachu na króla utworzono specjalną komisję sędziowską. Piekarskiego przepytywali najważniejsi w Rzeczpospolitej senatorowie. Piekarskiego na pewno już wtedy torturowano. Choć istniały przypuszczenia, że do zamachu mógł ktoś Piekarskiego skłonić (np. jakiś agent obcego państwa), to nie ma tę tezę żadnych dowodów. Piekarski działał najpewniej sam, a zamach był wynikiem jego urojeń. Dziś powiedzielibyśmy, że szlachcic ów cierpiał zapewne na schizofrenię paranoidalną.
Król Zygmunt III zlitował się nad chorym szlachcicem, ogłosił, że mu przebacza i poprosił o prawo łaski.
Piekarskim zajął się jednak kat, przesłuchując go przez tydzień.
Nie zachowały się dokumenty z przesłuchania Piekarskiego, w czasie którego szlachcica poddano torturom. Albrecht Radziwiłł, sędzia, który rozstrzygał sprawę królobójcy wspominał, że oskarżony najpierw składał zeznania obciążając niewinnych ludzi, by chwilę potem je odwoływać. Gdy sędzia odwiedził skazanego w więzieniu, ten mówił tylko: „Szukajcie pierwszego królestwa, a wszystkie do was należeć będą.” Wypowiedź tę uznano za kolejny ewidentny dowód na szaleństwo Piekarskiego.
W jedynej relacji przypisano mu zdanie: “Szukajcie pierwszego królestwa, a wszystkie do was należeć będą”. Podczas tortur miał też oskarżyć o współudział niewinnych ludzi, a potem odwoływać zeznania.
Pleść jak Piekarski na mękach: okrutne tortury
Ostatecznie Sejm nie uznał żadnego usprawiedliwienia i skazał Piekarskiego na karę śmierci. Jej obmyślenie pozostawiono marszałkowi koronnemu Michałowi Wolskiemu. Ten zaś postanowił wzorować się na wyroku wykonanym wcześniej we Francji.
Piekarski miał być wożony specjalnym wozem po Warszawie i w wyznaczonych miejscach szarpany rozpalonymi szczypcami. A kat miał włożyć mu w prawą dłoń czekan, którym zamachnął się na króla i spalić ją, a następnie odciąć. Lewa ręka miała być odcięta bez spalenia. Na koniec cztery konie miały rozerwać ciało, a szczątki miały zostać spalone i wystrzelone z armaty.
Ponieważ polska szlachta szczyciła się brakiem królobójców w całej historii swojego kraju, postanowiono – i to dosłownie – zatrzeć wszelki ślad po Piekarskim. 27 listopada 1620 roku rozpoczęła się jego publiczna egzekucja w Warszawie. Z relacji historyków wynika, że trwałą 7 godzin! W jej trakcie ciało skazańca szarpano rozpalonymi szczypcami oraz odcięto mu dłoń, którą ten ośmielił się podnieść na władcę. Następnie Piekarskiego rozerwano przy użyciu czterech koni. Rozczłonkowane ciało niedoszłego zamachowca spalono na proch, po czym – według jednego z przekazów – nabito nim armaty i wystrzelono. Inne źródło podaje, że szczątki Piekarskiego wrzucono do Wisły.
Podczas wykonywania wyroku Piekarski żałował, że zamach był nieudany.
Okazuje się, że dzięki szalonym zeznaniom, szlachcic zdobył trwałe miejsce w polszczyźnie. Zwrot „bredzić” lub „pleść jak Piekarski na mękach” jest do dzisiaj używany jako synonim opowiadania głupot.
Niedługo po zamachu na króla Zygmunta III Wazę wybudowano łącznik pomiędzy Zamkiem Królewskim a kościołem św. Jana. Także dziś oglądać go możemy idąc ulicą Kanonią w Warszawie.