Poćwiartowanie zwłoki miało ukryć zbrodnię

Zdaniem biegłego sądowego poćwiartowanie zwłok miało ułatwić pozbycie się ciała zamordowanej. Znaleziony w pakunkach „Głos Szczeciński” z 21-22 września ułatwił ustalenie dnia zabójstwa.

Z relacji męża wynikało, że Wala przypadkowo spotkała na ulicy swego dobrego znajomego z lat szkolnych, „Lońkę”.

– Był w mundurze, powiedział, że jest porucznikiem. Podaliśmy mu adres, przyrzekł, że nas odwiedzi. Przyszedł w niedzielę, zaproponował Wali wyjazd do Legnicy po złoto i koce z wielbłądziej wełny. Umówili się, że wyjadą w piątek, 20 września.

Znudzone fale muskały betonową ścianę kanału. Promienie słońca nieśmiało przebijały się przez wrześniowe chmury, by choć przez chwilę mienić się blaskiem w szarej, zimnej Odrze. Stanisław W., tak jak inni niedzielni wędkarze, kamiennymi schodkami zszedł na nadbrzeże. Po chwili zarzucił wędkę, a po kilku minutach haczyk z kiełbiem wylądował w innym miejscu. Tutaj spławik też ani drgnął. Trzeciego razu nie było. Ledwo ściągał żyłkę, najwyraźniej musiał o coś zaczepić. Wytrzeszczył oczy, papieros sam wypadł mu z ust. Wyciągnął jakiś pakunek, przewiązany drutem, na który natrafiła kotwiczka jego wędki. Ostrożnie otwierał paczkę, dojrzał w niej głowę kobiety.

Po jego telefonie do dyżurnego miasta zaroiło się od mundurowych, śledczych, techników kryminalistyki. Przyjechał komendant miejski i dyżurny prokurator. Padały pierwsze polecenia, decyzje, dyspozycje.

Stanisław W., przez dobrych parę chwil znajdował się w centrum zainteresowania. Wiedział, że tego poranka długo nie zapomni, bo jak tu zapomnieć, kiedy o pakunku, który złapał na haczyk, przerażająca wiadomość popędziła galopem w miasto. O Niebuszewie znowu było głośno.

Ofiarę zaatakowano od tyłu

 I tylko o tym rozmawiano, bo i o czym innym tu rozprawiać? O tym, że balon „Syrena” w czasie pokazów zerwał się z uwięzi, a rolnicy z Izdebna pocięli go na potrzebne im w obejściu kawałki? Czy o tym, że z łowisk Morza Północnego dostarczono 33 tysiące beczek śledzi? Ile osób interesuje to, że studentom Wyższej Szkoły Rolniczej w Szczecinie na czas nie wypłacono stypendium i nie mają za co kupić obiadów? To, że zmarła mieszkanka Mediolanu zapisała swój majątek wart 10 mln lirów bezdomnym kotom tylko irytuje, a nie zachęca do pogadania czy też to, że niedaleko Delhi wraz z deszczem na ziemię spadła ławica ryb lub, że w domu narzeczonej w Szczecinie-Dąbiu Stanisław K. bawił się petardą do czasu aż wybuchła i rozszarpała mu prawą rękę.

Funkcjonariusze Komisariatu Portowego, przeczesując dno kanału strażackimi bosakami, natrafili na drugą walizkę, w której znajdowały się nogi oraz naga dolna część tułowia. Wnętrzności nie odnaleziono. Na lewej ręce denatki widniał wyraźny ślad po pasku i zegarku, a na serdecznym palcu prawej ręki ślad po obrączce. Lekarz określił wiek ofiary na 38-40 lat, sekcja wykazała złamanie kości sklepienia i podstawy czaszki.

Poćwiartowanie zwłok i zapakowanie w gazetę

Biegły przyjął, że ofiarę zaatakowano od tyłu. Siniaki na lewym ramieniu mogły świadczyć, że morderca uchwycił ją za lewe przedramię, a prawą zadawał ciosy. Wiele ciosów młotkiem lub łomem, kiedy kobieta jeszcze żyła. Ostatnie uderzenie było śmiertelne. Później sprawca zabrał się za ćwiartowanie zwłok, pierwsze cięcia ostrym nożem były nieporadne. Przy odcinaniu drugiej kończyny radził sobie lepiej. Do przecinania kości używał prawdopodobnie tasaka lub siekierki.

Zdaniem biegłego sądowego poćwiartowanie zwłok miało ułatwić pozbycie się ciała zamordowanej. Znaleziony w pakunkach „Głos Szczeciński” z 21-22 września ułatwił ustalenie dnia zabójstwa.

Chcesz poznać kulis tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 7/2022 (tekst Jerzego Kirzyńskiego pt. Zatopiona miłość). Cały numer do kupienia TUTAJ.