Pokoje do wynajęcia i niespodziewana śmierć

Lucyna K. była właścicielką domu w niewielkim Kleosinie (woj. podlaskie). Oferowała pokoje do wynajęcia. Jeden z nich zajmował Adam B. 16 lipca 2008 roku przyszedł do domu po swoje rzeczy, oznajmiając gospodyni, że się wyprowadza.

Kiedy jego towarzyszka pakowała na piętrze walizki, 37-latek rzucił się na właścicielkę. Związał jej nogi i ręce. Bił i kopał. Głowę owinął ubraniami, dokładnie zasłaniając nos i usta. Wkrótce dołączyła do niego partnerka. Zaczęli dusić kobietę, po czym splądrowali mieszkanie. Choć zabójca był przekonany, że ma do czynienia z zamożną osobą, najbardziej wartościową rzeczą, jaką znalazł na miejscu był stary telefon komórkowy. Zabójczy duet uciekł z miejsca zdarzenia, przez kilka dni ukrywając się w lesie w pobliżu Supraśla. Jako pierwsza z ukrycia wyszła jego partnerka. Złapana przez policję, doprowadziła funkcjonariuszy do swojego kompana. Ten przyznał się do zarzutów.

Nie tylko śmierć przez pokoje do wynajęcia

Pod wpływem chwili, w wyniku odurzenia, na skutek bójki czy jako finał alkoholowej libacji – to najczęstsze drogi prowadzące do zbrodni, której ofiarą jest sąsiad zza ściany, lokator czy właściciel wynajmowanego lokum. Zbrodni, z których jedne są planowane, drugie przypadkowe. Zdarzają się i takie, których efekt bywa zaskakujący dla samego sprawcy. Wszystkie łączy jedno – tajemnica czterech ścian, często będących jedynym świadkiem zdarzenia.

Jest rok 1832. Uniwersytet w Edynburgu jako powszechnie znana i szanowana placówka kształcąca młodych medyków, by nauczyć ich anatomii, potrzebuje odpowiednich środków. A konkretniej zwłok. Ograniczenie orzekania kary śmierci doprowadza wówczas do braków ciał, które mają przysłużyć się nauce. W związku z tym zaczęto wykradać świeżo pochowane zwłoki obywateli, by potem zhandlować je lekarzom. William Burke i William Here wpadli jednak na jeszcze mroczniejszy pomysł…

Ten drugi prowadził mały pensjonat w stolicy Szkocji. Początkowo biznes bazował na ciałach schorowanych lokatorów, którzy ginęli śmiercią naturalną. Gdy tych zabrakło, należało im pomóc. Lokatorów upijano whisky, a następnie duszono. Ciała sprzedawano. Kolejnym krokiem była już sekcja zwłok, którą przeprowadzali na nich adepci medycyny.Cztery ściany widziały już wiele. Zbrodnie kuchenne i te dokonane na członkach najbliższej rodziny to jednak nie wszystko. Kiedy nikt nie patrzy, to właśnie dach nad głową wydaje się być jedynym świadkiem przestępstw. Także tych popełnionych przez zupełnie obcych sobie ludzi. Takich, z którymi dzieli się jedynie metraż.

Chcesz poznać inne tego typu historie? Sięgnij po Detektywa 10/2022 (tekst Anny Rychlewicz pt.”Lokatorzy z piekła rodem”). Cały numer do kupienia TUTAJ.