Co do zasady, osoby niedziałające zgodnie z literą prawa, uciekają przed jego stróżami. Historia zna jednak przypadki, kiedy mniejsi i więksi przestępcy sami zgłaszają się do komisariatu. Wszystko to w nadziei na łagodniejszy wyrok. Sytuacja jednak komplikuje się wówczas, gdy niczego nieświadomy obywatel stawia się w posterunku policji z niewinnym pytaniem, a w efekcie staje przed sądem jako oskarżony. Świadkami niecodziennego zdarzenia byli funkcjonariusze z Opola Lubelskiego, którzy przed komisariatem zobaczyli mężczyznę parkującego ciągnik rolniczy.
Traktorzysta żwawym krokiem wszedł do komendy, zwracając się do mundurowych z pytaniem: „Panowie, znacie jakiegoś godnego zaufania adwokata?”. Przy okazji wyjaśnił, że podczas zbierania malin, zastanawiał się właśnie nad pomocą prawną. Chciał zadzwonić do komisariatu, ale ponieważ nie miał przy sobie telefonu komórkowego, postanowił spotkać się osobiście z mundurowymi. Kierowca ciągnika zapewne nie przypuszczał, że wsparcie adwokata może okazać się niezbędne tak szybko. Mundurowi z Opola Lubelskiego wyczuli od niego woń alkoholu. Po zbadaniu trzeźwości kierowcy okazało się, że ma on prawie promil alkoholu w wydychanym powietrzu. Problemów rolnika na tym jednak nie koniec – na jaw wyszedł fakt braku uprawnień do kierowania pojazdem. Ciągnik nie miał ważnych badań technicznych ani obowiązkowego ubezpieczenia OC.
Jeśli chcesz poczytać o naszych „geniuszach” sięgnij po Detektywa 4/2021 (tekst Anny Rychlewicz pt. „Geniusze zbrodni znad Wisły”). Do kupienia TUTAJ.