Potrójne zabójstwo przy Stalowej w Warszawie

Czarna kartka z kalendarza: 1 listopada. 1 listopada 2015 roku Magdalena M. zabiła Paulinę L. w kamienicy przy ulicy Stalowej w Warszawie. Potem wznieciła pożar próbując zatrzeć ślady w mieszkaniu w którym spały dzieci. Rocznego Norberta i 8-letniej Oliwii nie udało się uratować. Potrójne zabójstwo było szokiem dla mieszkańców rejonu, nazywanego niekiedy warszawskim “trójkątem bermudzkim”.

W nocy z 1 na 2 listopada, W mieszkaniu przy ul. Stalowej strażacy odnaleźli ciała trzech osób. Początkowo wszystko wskazywało na to, że matka z dziećmi zatruła się czadem. To jednak nie był nieszczęśliwy wypadek.  Z każdym kolejnym dniem na jaw wychodziły nowe, przerażające fakty.

Sekcja zwłok wykazała, że 26-letnia Paulina L. wykrwawiła się na śmierć. Ofierze zadano liczne rany cięte szyi i przecięto krtań, dzieci zmarły wskutek zaczadzenia, po tym jak podejrzana chcąc zatrzeć ślady przestępstwa podpaliła mieszkanie ofiar.

Po morderstwie policjanci zatrzymali siedem osób z kręgu rodziny i znajomych Pauliny. Po kilku dniach do dokonania zbrodni przyznała się jej znajoma, 32-letnia Magdalena M., która poderżnęła przyjaciółce gardło. Kobiety dobrze się znały, najprawdopodobniej pokłóciły się o rozliczenie po niedzielnym handlu na Cmentarzu Bródnowskim.

Po zatrzymaniu M., określana przez sąsiadów i media jako “diablica ze Stalowej” przekonywała, że zaatakowała, bo obwiniała Paulinę L. o swoje rozstanie z partnerem. Nie chciała jednak – jak mówiła – zabić ani jej ani tym bardziej dzieci. Z mieszkania przed podpaleniem – jak ustalono – zabrała jednak dwa telefony komórkowe, około 1,5 tys. zł i 4 złote pierścionki.

Potrójne zabójstwo: przyznała się do zbrodni

Magdalena M. przyznała się jedynie do zabójstwa Pauliny, zaprzecza, by chciała też zabić dzieci. Przed sądem odmówiła składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. W śledztwie kilkukrotnie zmieniała wersję wydarzeń.

– Mam taką plamę z tamtej nocy. Sama zachodzę w głowę, jak to się stało. To był zwykły kuchenny nóż. Wzięłam ten nóż i tak pociągnęłam – opisywała.

Oskarżona przyznała przed sądem, że bierze narkotyki. Od 16 roku życia zażywała amfetaminę, zabójstwa Pauliny i jej dzieci dokonała pod wpływem mefedronu. Po zabójstwie siedziała w pobliżu kamienicy z wujkiem ofiary, piła piwo i obserwowała akcję strażaków, których ktoś wezwał na Stalową, bo obudził go smród spalenizny.

– Paulina się nie broniła – przyznała jeszcze w prokuraturze . – Nie pamiętam, jak dokładnie trzymałam ten nóż. Nie pamiętam, czy przekładałam go z ręki do ręki. Ja jestem od Pauliny wyższa. Myślę, że wzięłam ją tak za włosy do tyłu. Miała rozpuszczone włosy, kolczyków chyba nie miała. Pociągnęłam włosy do dołu, tak że głowa poszła do góry i bardziej odsłoniła się szyja. I przeciągnęłam nożem po szyi. Ja w tym czasie nic nie mówiłam. I ona też nic nie mówiła – relacjonowała.

Magdalena M. została skazana na karę dożywotniego pozbawienia wolności.

Na zdjęciu: skrzyżowanie ulicy Stalowej i Inżynierskiej. Fot. Adrian Grycuk, wikipedia.org