Proces sądowy zamiast kariery na scenie

O zboczeniu z prostej drogi decyduje czasem splot okoliczności. Gdyby nie one, życie Iwony S. potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdyż ta dziewczyna miała najprawdziwszy talent. Niestety: zamiast błyszczeć na deskach scen teatralnych lub paradować jako gwiazda popularnych seriali telewizyjnych, kobieta czeka na proces sądowy. O karierze na scenie będzie musiała raczej zapomnieć.

Na życiową porażkę Iwony wpłynęły dwa wydarzenia. Pozornie nie mające ze sobą związku: żółtaczka i Adam P., zwany przez kolegów Burym. W jej życiu ułożyły się one jednak w logiczny ciąg zdarzeń. Gdyby nie zakaźna choroba, nie poznałaby Burego, a gdyby nie on – nie popełniłaby kilkudziesięciu przestępstw.

Zanim dopadła ją choroba, Iwona żyła jednym tylko marzeniem: zdać egzamin do szkoły teatralnej i po skończeniu studiów zostać gwiazdą. Nie były to marzenia nierealne, gdyż dziewczyna miała wszelkie podstawy, by wybrać zawód aktorki. Byli o tym przekonani jej rodzice, cała szkoła i nauczyciele. Świadoma swoich zalet Iwona, dziewczyna o nieprzeciętnej urodzie, ogromnej ekspresji, a przy tym obdarzona pięknym, mocnym głosem zadzierała nawet trochę nosa i patrzyła nieco z góry na rówieśników.

Niestety – gdy już zdała maturę i zbliżał się termin egzaminów na studia, Iwona  – zamiast na sali egzaminacyjnej  – wylądowała w szpitalu zakaźnym. To był dla niej ogromny cios.

 – Nie płacz córeczko, egzaminy będziesz zdawać za rok…  – pocieszała ją matka, lecz jej słowa wzmagały tylko żal i rozpacz Iwony.

Mieć z powodu choroby zmarnowany cały długi rok wydawało jej się okrutną niesprawiedliwością losu. Co innego, gdyby nie zdała egzaminu. Wtedy mogłaby mieć pretensje tylko do siebie.

Pierwsza miłość

Po opuszczeniu szpitala Iwona zmieniła się bardzo. Zeszczuplała, policzki dziewczyny nie były już delikatnie zaróżowione, znikła też jej niedawna radość życia i optymizm. Ze szkolnymi koleżankami i kolegami, z których większość dostała się na studia, nie utrzymywała żadnych kontaktów, a mama i młodsza siostra okropnie ją denerwowały. Z nudów wychodziła na długie spacery. Dzięki nim odkryła kilka uroczych knajpek na świeżym powietrzu, gdzie pod osłoną parasola gasiła pragnienie zimnym piwem i oddawała się ponurym rozmyślaniom o pechu, który zrujnował jej marzenia. Właśnie w jednej z takich knajpek poznała Burego.

Mężczyzna zaimponował Iwonie zarówno południową urodą, jak wypchanym portfelem. Podczas gdy ona wysupływała z portmonetki kilka złotych na piwo, on szastał pieniędzmi z nonszalancją faceta, który ma u stóp cały świat. Iwonie zrobiło się gorąco, gdy zamówił prawdziwego, francuskiego szampana i niedbale podał kelnerowi plik stuzłotowych banknotów. Była również zachwycona, gdy odwiózł ją pod sam dom lśniącą „beemką”.

Proces sądowy – o tym wtedy nie myślała

Odtąd spotykali się codziennie, a Iwona zakochała się w przystojnym biznesmenie pierwszą, młodzieńczą miłością. O tym, jakie interesy prowadzi Bury nie miała pojęcia, ale najwidoczniej przynosiły mu niezły dochód. Nieraz do Iwony i Burego przysiadali się także jego kumple.  Oni również mieli mnóstwo forsy i szpanerskie auta, ale Iwona z dumą stwierdziła, że z całej tej paczki Bury jest najprzystojniejszy, a przy tym cieszy się wśród kolegów ogromnym autorytetem.

Zbliżał się koniec lata, wieczory stawały się krótsze i chłodniejsze, więc Bury zaczął zapraszać Iwonę do zacisznych lokali w całej okolicy. Podczas jednego ze spotkań, w odległym o kilkanaście kilometrów motelu, Iwona, jak zwykle w towarzystwie Burego, świetnie się bawiła, sącząc przy barze drinka. Śliczna dziewczyna wzbudzała powszechne zainteresowanie. Gdy Bury opuścił na chwilę swój barowy stołek, do Iwony przysiadł się szpakowaty mężczyzna. Niedwuznacznie dał jej do zrozumienia, że chętnie spędziłby w jej towarzystwie wieczór, a nawet całą noc.

Jak zakończyła się ta historia? Dlaczego Iwonę S. czekał proces? Odpowiedzi szukaj w Detektywie 12/2021 (tekst Laury Smokowicz pt. “Recepta na wypchany portfel”). Cały numer do kupienia TUTAJ.