Prywatny detektyw odpowiada na pytania

Prywatny detektyw, Dawid Kuciel specjalnie dla “Detektywa”. Wywiad przeprowadziła Anna Rychlewicz.

Anna Rychlewicz: Zdarza się seks czy to, że detektyw opisuje spotkanie w szczegółach?

Dawid Kuciel: Miałem akurat na myśli sprawozdanie detektywa. Niektórzy lubią to ubarwiać. W naszym środowisku jest zbyt wiele ubarwień, a za mało faktów. Problem jest w momencie, kiedy w sądzie detektywi zostają zapytani skąd wiedzą, co działo się za drzwiami. Wtedy odpowiadają: „No a co mogli robić?”. To nie będzie dobry dowód dla sądu.

Często występuje Pan w sądzie w roli świadka?

Jak najbardziej. Większość spraw kończy się jednak tym, że sąd pyta czy potwierdzamy to, co zostało sporządzone w sprawozdaniu z czynności detektywistycznych. Jeśli zostało to rzeczywiście zrobione bezstronnie, zazwyczaj nie ma żadnych pytań. Niekiedy zdarza się jednak, że pytania ma druga strona, czyli ci, wobec których sprawozdanie zostało wykonane.

Prywatny detektyw rozwiewa wątpliwości

Czy świadkiem może być również kochanka/kochanek?

Pozyskanie danych osobowych kochanki czy kochanka i wezwanie ich do sądu na świadka jest świetnym, i niepodważalnym dowodem. Osoby te, jako nie spowinowacone z żadną ze stron, nie mogą odmówić zeznań. Muszą zawsze odpowiadać na pytania, no i mówić prawdę, i tylko prawdę. Muszą potwierdzić więc jakąś relację, a jeśli tego nie zrobią, a ta i tak zostanie udowodniona, narażają się na konsekwencje karne.

Jaką kartę przetargową – oprócz uzyskania samej pewności i dowiedzenia winy partnera – mogą stanowić takie dowody?

Tak naprawdę pierwsza opcja jest taka, że chcemy po prostu wiedzieć. Druga – że wykorzystujemy to w sądzie i walczymy o to, by uznać, że ta druga strona jest wyłącznym winowajcą rozpadu małżeństwa, co daje nam możliwości alimentacyjne. Te sprawy praktycznie zawsze kończą się ogromnym praniem brudów i są to procesy długotrwałe. To, co jednak najważniejsze – nie ma tutaj stopniowania winy.

Nie ma czegoś takiego, że jedna osoba jest trochę winna, a druga bardziej. Jeśli jedna osoba będzie w 10 procentach winna, a druga w 90 – to i tak wina będzie obopólna. No i tutaj zaczyna się prawdziwa batalia, bo strona oskarżona o zdradę zawsze będzie chciała wykazać, że partner również gdzieś zawinił, w jakimś stopniu jest odpowiedzialny za rozpad tego związku. Trzecia możliwość, jaką dają nam dowody zdrady i jednocześnie opcja, z której korzysta najwięcej klientów, to po prostu pokazanie partnerowi, że wiemy o zdradzie i na przykład obgadanie wszystkiego na przedsądowych mediacjach, a później w sądzie przedstawienie tego, co zostało ustalone. Wówczas sąd tylko – brzydko mówiąc – klepie całą sprawę.

***

Jaką przewagę mają dowody przedstawione przez detektywa nad tymi, które pozyskamy sami? Często jednak bawimy się w samozwańczych detektywów i na własną rękę szukamy dowodów. Przechwytujemy SMS-y, wiadomości mailowe. Robimy to legalnie czy lepiej nie iść z takimi dowodami do sądu?

Zawsze radzę swoim klientom, aby wszelkie tego typu dowody skonsultować z adwokatem. Warto być ostrożnym, by nie wpędzić się w kłopoty. Zdobycie informacji, które nas nie dotyczą i nie są dla nas przeznaczone jest, zagrożone karą grzywny albo nawet pozbawienia wolności. Niektórzy klienci sami śledzą swoich partnerów, zakładają podsłuchy i ten dowód jest zazwyczaj wykorzystywany w postępowaniu rozwodowym. Ale co dalej? Czy osoba, która była podsłuchiwana nie złoży na przykład zawiadomienia do prokuratury? W polskich przepisach nie funkcjonuje nic takiego jak „owoce zatrutego drzewa”, czyli dowody, które są pozyskane wbrew prawu. Sądy zazwyczaj je dopuszczają, jednak jest to ryzyko, że możemy mieć problemy karne, jeśli druga strona będzie chciała się po prostu odegrać i złoży zawiadomienie o nielegalnym inwigilowaniu. W tym przypadku stąpamy po bardzo kruchym lodzie i dlatego to tutaj upatrywałbym przewagi bezstronnych dowodów pozyskanych przez detektywa.

Prywatny detektyw: Dawid Kuciel

A czy Pan jako detektyw dysponuje większym zasobem narzędzi, które może wykorzystać podczas zdobywania dowodów? Wiem już, że nie montuje Pan kamer, nie instaluje podsłuchów…

…i nie mam żadnych dostępów do policyjnych baz danych.

Seriale znów kłamią.

Niestety. Detektyw, aby był skuteczny, musi wykazać się nieprzeciętną kreatywnością. Tak naprawdę wszystko to, co robimy, może zrobić też każdy inny człowiek. Z tą różnicą, że detektywi posiadają wiedzę i praktykę. Wiedzą jak to zrobić, by było dyskretnie i skutecznie. W końcu każdy może robić zdjęcia w przestrzeni publicznej, ale trzeba też umieć to zrobić. Nie każdy też potrafi korzystać z ukrytych kamer. I znów – nie wystarczy tak, jak jest to przedstawione na filmach – założyć chociażby okulary z ukrytą kamerą.

***

W tym momencie odbiera Pan nadzieję dziesiątkom osób.

Przykro mi. Moim zdaniem okulary z wbudowaną kamerą są jednym z najgorszych gadżetów, bo nie dość, że wszystko się trzęsie, to po prostu tę kamerę widać. Z pracą detektywa jest trochę tak, jak z budową domu – każdy może ten dom wybudować sobie sam, ale po co, jeśli może wziąć do tego fachowców?

Zdarzały się sprawy, kiedy przyszła do mnie pani czy pan i mówi: „Z koleżanką przeprowadziłyśmy już małe śledztwo. Wszystko szło świetnie, ale mąż nas zobaczył, złapał i teraz Pan musi wkroczyć do akcji”. No i tutaj pojawiają się pewne problemy, bo ta osoba już będzie miała się na baczności. Prawdopodobieństwo, że zrobi coś głupiego wiedząc, że jest pod kontrolą, jest znikome. Szedłem kiedyś za takim panem, który co 5 sekund się odwracał. Nie da się działać wobec ludzi, którzy są pewni, że są obserwowani. Oczywiście są też osoby, które bardzo się pilnują, więc niekiedy trzeba poświęcić parę tygodni, aby udowodnić jakąkolwiek relację.

Na pytania odpowiada prywatny detektyw. Chcesz przeczytać cały wywiad? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 2/2022 (wywiad Anny Rychlewicz pt. Niewierność pod kontrolą). Cały numer do kupienia TUTAJ.