Przedszkolanka znęcała się nad maluszkami. Sprawa miała swój początek w 2017 roku, kiedy maluchy uczęszczające do jednego z przedszkoli na warszawskim Ursynowie zaczęły panicznie bać się leżakowania, miały nadwrażliwość na dźwięki, a przed pójściem do przedszkola wpadały w panikę i wymiotowały.
Zaniepokojeni rodzice, którzy zaczęli rozmawiać z dziećmi usłyszeli, że pani w przedszkolu krzyczy im do ucha, przydusza, ciągnie za włosy i nie pozwala korzystać z toalety. Niektóre dzieci mówiły o biciu w brzuszek czy rzucaniu na leżaki. Słyszały od nauczycielki, że są głupie i rodzice nie odbiorą ich z przedszkola. Przedszkolanka z 40-letnim stażem chciała w ten sposób wymusić posłuszeństwo wśród przedszkolaków. Przekroczyła jednak wszelkie granice, do czego nigdy się nie przyznała. Do samego końca twierdziła, że padła ofiarą intrygi. W czerwcu 2022 roku uprawomocnił się wyrok skazujący kobietę na 2 lata ograniczenia wolności polegającej na obowiązku wykonywania nieodpłatnej pracy na cele społeczne oraz wypłaty na rzecz pokrzywdzonych dzieci po 5 tys. zł tytułem zadośćuczynienia.
Nie tylko przedszkolanka, która znęcała się nad maluszkami
Wydaje się, że przemoc rówieśnicza i agresja wymierzona w stronę szkolnych kolegów to zjawiska na stałe wpisane w szkolną rzeczywistość. Na jej straży stoi między innymi kadra pedagogiczna, która nie powinna ignorować zgłoszeń o przemocy, a na nie reagować. Tymczasem za szkolnymi murami bardzo często dochodzi do sytuacji, kiedy to uczniowie padają ofiarami pedagogów.
Światowa Organizacja Zdrowia wskazuje przemoc rówieśniczą jako jedno ze zjawisk najbardziej zagrażających zdrowiu psychicznemu dzieci. Według najnowszych danych UNICEF, ponad połowa dzieci na całym świecie doświadcza takiej przemocy. W Polsce z kolei 35 proc. dzieci jest obiektem aktów agresji ze strony swoich rówieśników. Ogromna ich część ma miejsce w szkolnych murach. W tych samych dochodzi do innych, równie tragicznych zdarzeń. Zdarzeń, za którymi stoją ci, którzy powinni być wzorem, autorytetem, inspiracją…