Przełęcz Diatłowa. Płyta śnieżna, huragan, lawina – to jedne z hipotez w sprawie tragedii, do której doszło na początku 1959 roku podczas wyprawy na szczyt Otorten na Uralu Północnym.
Kolejne hipotezy mówiły o działaniu nieznanej siły albo ataku rdzennego ludu Mansonów. Prawdziwe okoliczności tragedii na Przełęczy Diatłowa, w których zginęła 9-osobowa ekipa studentów i absolwentów Uralskiego Instytutu Politechnicznego, do dziś pozostają nieznane. Kierownikiem grupy był Igor Diatłow i to od jego nazwiska nazwano przełęcz. Historia ma swój początek 23 stycznia 1959 roku, kiedy grupa młodych ludzi w wieku od 21 do 25 lat wyruszyła w trasę liczącą ponad 300 kilometrów. Wszyscy mieli doświadczenie w długodystansowych trekkingach. Z grupy ocalał tylko jeden człowiek, który z powodu choroby musiał zrezygnować z dalszej drogi. Cała reszta zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Dopiero miesiąc później ekipa poszukiwawcza natrafiła na namiot grupy. Następnego dnia odnaleziono zwłoki dwójki turystów. Równo ułożone ciała w samej bieliźnie były przykryte podartym prześcieradłem. Następnie odnaleziono kolejne trzy ciała – przyczyną zgonu całej trójki była hipotermia. Kilka miesięcy później odnaleziono pozostałe szczątki – jedna z ofiar pozbawiona była gałek ocznych i języka, inna miała zmiażdżoną klatkę piersiową, a kolejna – roztrzaskaną czaszkę. Dochodzenie w sprawie tragedii na Przełęczy Diatłowa zakończyło się uznaniem, że „przyczyną śmierci turystów była potężna siła”.
Nie tylko Przełęcz Diatłowa
Pobrzękiwanie haków Mieczysława Świerza. Czarny motyl. Widmo Brockenu, czyli własny cień na chmurze. W świetle górskich opowieści to bardzo złe znaki. Zwiastują niebezpieczeństwo czyhające być może za pierwszym górskim wzniesieniem. Zwiastują śmierć. Na kartach górskich pamiętników zapisało się wiele tragedii, których nie poprzedził jednak żaden zły omen.
W1991 roku dwoje turystów wędrujących po Alpach Ötzalskich zauważyło wystające z lodu zwłoki. Ku zaskoczeniu wszystkich – nie była to współczesna ofiara gór. Na wysokości ponad 3 tys. metrów leżał „Człowiek lodu” – znakomicie zachowana mumia sprzed ponad 5 tys. lat. Ötzi – jak nazwano mumię od miejsca znalezienia był szatynem, miał ponad 40 lat, niecałe 160 cm wzrostu i ważył nie więcej niż 50 kg. Ostatnim posiłkiem spożytym przed śmiercią było mięso kozła i podpłomyk. Ötzi chorował na boreliozę, miał próchnicę i miażdżycę, a także cierpiał na nietolerancję laktozy. Jak to możliwe, by zwłoki zachowały się w tak znakomitym stanie przez tyle lat? W tym temacie teorii było wiele. A w temacie poniższych spraw – także. W niektórych jednak – znacznie więcej znaków zapytania.
Góry – mają nieść wytchnienie, ale często niosą śmierć. Swoją potęgą onieśmielają, ale też skłaniają do brawury. Ta bardzo często jest przyczyną tragedii. Jej sprawcą równie często jest drugi człowiek. Wówczas jedynym świadkiem zbrodni wydają się być górskie szczyty.
Chcesz poznać więcej podobnych spraw? Sięgnij po Detektywa 10/2023 (tekst Anny Rychlewicz pt. Tajemnice gór). Cały numer do kupienia TUTAJ.