Przyznał się do zabicia swojej żony

Przez ponad dwa miesiące rozpaczał i przeklinał żonę, która rzekomo zostawiła go z dzieckiem i uciekła do kochanka. Przed rodzicami kobiety mówił, że popełni samobójstwo. Z telefonu żony wysyłał uspokajające wiadomości potwierdzające ucieczkę z domu i związek z innym mężczyzną. Rodzice kobiety nie dali jednak temu wiary i zgłosili zaginięcie córki na policję. Po pewnym czasie, pod podłogą pokoju 3,5-letniego wnuczka, odnaleźli ciało Justyny. Wówczas Dominik K. przyznał się do zabicia swojej żony.

Miał powód – ponoć odkryła ślady poprzedniej zbrodni męża. W toku śledztwa mężczyzna przyznał, że zabił także swoją kochankę. W listopadzie 2012 roku Dominik K. został skazany przez Sąd Okręgowy w Legnicy na karę dożywotniego pozbawienia wolności.

Nie tylko mężczyzna, który przyznał się do zabicia swojej żony

Panuje powszechne przekonanie, że morderca najczęściej działa w pojedynkę. Dopuszczenie wspólnika do udziału w zbrodni ma zwiększyć ryzyko wykrycia sprawców. Potwierdzeniem tezy mogą być także liczne analizy behawioralne, z których wynika, że seryjny zabójca zawsze działa sam. Historia polskiej i światowej kryminalistyki zdaje się jednak temu przeczyć.

Mordercze duety, zabójcze pary i krwawi partnerzy. Gwałcili, zabijali, torturowali. Wzajemnie się inspirowali i dopingowali. Połączyła ich fascynacja śmiercią, a podzielił dopiero wyrok sądu.

Można by rzec „duety na medal”. Zbrodniarze wspólnie polowali na przyszłe ofiary, wspólnie pozbawiali ich życia i wspólnie zmywali krew ze swoich rąk. I choć wspólny mord miał być dla nich dziełem cementującym związek, wymiar sprawiedliwości sprawił, że ze zdecydowanych, pewnych siebie i bezwzględnych partnerów pozostały jedynie dwie zdeprawowane i pozbawione człowieczeństwa jednostki.

Chcesz poznać inne zabójcze duety? Sięgnij po Detektywa 2/2022 (tekst Anny Rychlewicz pt. „Krwawi kochankowie”). Cały numer do kupienia TUTAJ.