Rajmund M. skatował go siekierą

Morderca nie walczył o niższy wyrok, godził się na wszystko, co go czeka. Doszło do paktu milczenia, który wiąże trzy oskarżone osoby. Może nie bez powodu pełnomocnik rodziny tragicznie zmarłego mężczyzny, jeszcze przed wydaniem przez sąd pierwszej instancji wyroku, stwierdził: – Ta sprawa jest dużo bardziej tajemnicza, niż wydaje się na pierwszy rzut oka.

– Damian był dla mnie lekarstwem i światłem w tunelu – mówi Małgorzata B. pod koniec procesu Rajmunda M., mordercy jej syna, i czule dotyka dużej fotografii, na której uśmiecha się młody mężczyzna.

Kobieta na sali sądowej domaga się rozszerzenia zarzutów dla dwóch z trzech oskarżonych. W odróżnieniu od zabójcy, pozostali Kamil Ch. i Paweł Ż. odpowiadają za niepowiadomienie policji o śmiertelnym zranieniu 31-letniego Damiana B. Matka ofiary jest przekonana, że ci dwaj uczestniczyli w morderstwie. Przynajmniej w tym sensie, że zacierali ślady, nie udzieli ofierze pomocy. Swoje przypuszczenia, wysnute z uważnej lektury akt prokuratorskich i własnego śledztwa potwierdziła wynajmując firmę detektywistyczną.

Małgorzata B. oskarża prokuraturę o opieszałość, nierzetelną pracę w postępowaniu przygotowawczym. Nie wykonano żadnych ekspertyz, konfrontacji pomiędzy oskarżonymi, nie przesłuchano wszystkich świadków. Nie szukano skradzionych rzeczy ofiary – butów i dowodu osobistego. Zginął dowód zbrodni – skarpeta wsadzona Damianowi B. w usta.

W przekonaniu oskarżycielki posiłkowej prokurator sporządził akt oskarżenia na kolanie, bez sprawdzenia danych. Na przykład wezwał na rozprawę sądową nieżyjącego już Zbigniewa J., który miał postawione zarzuty. Dlatego przez 16 miesięcy prowadziła prywatne śledztwo. Wydała na ten cel ogromne dla niej pieniądze – 110 tys. zł. Zadłużyła się. Jest przekonana, że zarówno Paweł Ż. jak i Kamil Ch. wiedzieli, kim jest umierający mężczyzna na łóżku Rajmunda M., ale nie udzielili mu pomocy. Możliwe też, że uczestniczyli w zabójstwie. Nakłonili jej syna, aby poszedł do Rajmunda M.

W aktach prokuratury znajduje się wyjaśnienie podejrzanego M. na pytanie, co zdarzyło się w nocy z 26 na 27 kwietnia 2022 roku:

– Przed północą obudziło mnie stukanie, za drzwiami stał Paweł Ż. Chciał ode mnie pieniędzy na narkotyki. Nie dałem, więc wyszedł. Za chwilę zapukał do drzwi pokrzywdzony, ja go w ogóle nie znałem. Powiedział, że załatwił Providenta na 2,5 tys. zł, ale ja wyczułem, że to ściema, na pewno Paweł przysłał go po pieniądze. Od tego B. czułem alkohol. Twierdził, że jest od zbierania haraczy i mam oddać Pawłowi Ż. 15 zł. Wyśmiałem go, a on na to, że w takim razie zabiera fanty: telefon i moją kurtkę. Wyciągnął z niej nóż i zagroził: „Albo dajesz hajs, albo ci wpier… kosę”.

 Małgorzata B. się zastanawia:

– Skąd jej syn wiedział, że Rajmund M. trzyma w kurtce nóż, skoro sam nigdy w swoich wyjaśnieniach, a także w toku wizji lokalnej nie podawał, że Damian przeszukiwał na jego oczach to okrycie. Nie wspominał też o sytuacji, by nóż ten wypadł z kurtki w momencie, gdy jej syn zdjął ją z wieszaka.

Oskarżony twierdzi, że nóż znalazł dzień przed zabójstwem, wracając z roboty. A wiadomo, że w tym czasie nigdzie nie pracował. 

Z protokołu przesłuchania Rajmunda M.: „Kiedy B. walnął mnie z główki oraz pięścią, siedziałem na łóżku, on stał nade mną, trzymając nóż przy mojej szyi. Sięgnąłem po siekierę pod łóżkiem. Byłem szybki – trafiłem go w głowę i jeszcze poprawiłem kilka razy. Upadł na łóżko na wznak. Przykryłem go kołdrą i włożyłem mu skarpetę w usta, bo pojękiwał, a za ścianą mieszkał Sylwester Sz., od którego wynajmowałem pokój. Następnie schowałem siekierę do plecaka i wyszedłem. Tamtej nocy byłem trzeźwy”.

Martwego Damiana B. odnaleziono 20 godzin później.

Chcesz poznać kulisy tej zbrodni? Sięgnij po Detektywa 4/2024 (tekst Heleny Kowalik pt. 15 złotych za życie). Cały numer do kupienia TUTAJ.