Richard Kuklinski – jeden z największych zbrodniarzy

Richard Kuklinski (zbieżność imienia i nazwiska z Ryszardem Kuklińskim – pułkownikiem Ludowego Wojska Polskiego i współpracownikiem CIA – jest przypadkowa) przyszedł na świat 11 kwietnia 1935 roku w Jersey City, w stanie New Jersey. Był synem polskiego imigranta Stanisława Kuklińskiego, który po wyjeździe z ojczyzny przyjął imię Stanley. Jego przodkowie pochodzili z północnego Mazowsza. W większości zamieszkiwali powiat przasnyski.

Przemocowych korzeni Richarda Kuklinskiego doszukiwano się nawet u jego pradziadka, Antoniego. Ten na kartach historii rodziny zapisał się jako niezwykle kochliwy, ale i płodny przywódca rodu. Antoni Kukliński miał 4 żony i spłodził co najmniej 14 dzieci. Co ciekawe, wszystkie ukochane odchodziły z tego świata zaraz po ukończeniu 40. roku życia… Niedługo po pożegnaniu jednej małżonki, Kukliński ruszał na kolejne łowy, z których wracał z nową, młodą panną. I tak w kółko. Czy to fatum krążące nad rodziną czy może Antonii „pomagał” swoim żonom odejść z tego świata? Te pytania możemy zadawać sobie do dziś.

Drzewo genealogiczne matki Richarda Kuklinskiego wcale nie miało dorodniejszych owoców. Anna McNally, którą poślubił Stanley, była irlandzką imigrantką, wychowywaną w sierocińcu prowadzonym przez siostry zakonne. Ten słynął z wyjątkowo rygorystycznych reguł współżycia. Anna nigdy nie zaznała w nim ciepła, miłości i dziecięcej beztroski. W przytułku była systematycznie gwałcona przez księdza prowadzącego zajęcia. Po wyjeździe do Stanów pracowała jako pakowaczka w zakładzie mięsnym. W końcu drogi Stanleya i Anny skrzyżowały się. Zapoznali się na potańcówce przy kościele, a już 3 miesiące później stanęli na ślubnym kobiercu.

Dom, który stworzyli przepełniony był przemocą i brutalnością. Anna praktycznie każdego dnia czuła na sobie ciężar ręki męża. Wkrótce na świat przyszła trójka ich synów – Joseph, Richard i Florian. Wówczas oboje prezentowali swoją wyższość w rodzinie. Bili, znęcali się nad chłopcami i katowali ich. Ponoć matka niejedną miotłę połamała, okładając nią swoje dzieci. Jednocześnie była gorliwą katoliczką i wierzyła, że wychowaniu w duchu religii powinna towarzyszyć absolutna dyscyplina.

– Moja matka była nowotworem. Była jak rak. Powoli niszczyła wszystko wokół siebie. Wychowała dwóch zabójców, mnie i mojego brata, Joe – powiedział Richard Kuklinski odsiadując wyrok w więzieniu. – Nienawidziłem jej, szczerze jej nie cierpiałem. Ona też się ze mną nie cackała. Biła mnie kijem od miotły, gdy zrobiłem coś złego. Biła wszędzie.

Gdy Richard miał zaledwie 5 lat, był świadkiem śmierci swojego starszego brata, Floriana. Ojciec skatował go na śmierć. Bił pasem na oślep. Zadawał razy po całym ciele i głowie. Nie poniósł za to jednak żadnej kary, ponieważ matka chłopca zeznała, że ten spadł ze schodów. Zaraz po tym poszła odmówić różaniec. Śledczy uwierzyli w wersję kobiety. Niedługo po tym wydarzeniu, pan domu odszedł do kochanki, zostawiając rodzinę samą sobie. Wówczas matka popadła w skrajną dewocję. Całymi dniami modliła się. Dzieci wychowywała ulica. Richard często chodził brudny i niedożywiony. W szkole zyskał przezwisko „Chudy Polak”. Od tej pory pracował z całych sił, by wymazać z życiorysu ten obraźliwy przydomek.

Oprócz wiecznych awantur i bójek, mały Richard, wyniósł z dzieciństwa jedno wspomnienie. Podekscytowanie i podniecenie, jakie czuł, gdy mordował zwierzęta. Jako kilkuletnie dziecko spacerował po okolicy, porywając psy sąsiadów. Następnie stawał z nimi na dachach budynków i chcąc przekonać się, czy psy potrafią latać – zrzucał je. Koty przywiązywał ogonami do sznurka na pranie, siadał naprzeciwko i jak zahipnotyzowany, przyglądał się walce o życie. Czasem wrzucał je wraz z pudełkiem zapałek do pieca na śmieci, a przez judasza patrzył, jak ogień robił się coraz większy. Jak zwierzę biegało w kółko do momentu, aż strawił go ogień. Niedługo potem przeniósł sadystyczne skłonności ze zwierząt na ludzi…

Richard wraz ze swoim bratem Josephem, naznaczeni przemocą i pozbawieni jakichkolwiek uczuć wyższych, wkroczyli na drogę zła. W przestępczym świecie dotrzymywali sobie kroku. Joseph został skazany na dożywocie za porwanie, zgwałcenie i zabójstwo 13-letniej dziewczynki. Tymczasem Richard, w 1949 roku, gdy miał zaledwie 14 lat, popełnił swoje pierwsze zabójstwo. Ofiarą padł jego dręczyciel, Charley Lane – przywódca miejscowej bandy. Richard zaatakował chłopca za pomocą pręta. Zadawał mu uderzenia tak długo, aż ofiara wykrwawiła się na śmierć.

Na tym jednak nie poprzestał. Następnie odcinał chłopakowi palce – jeden po drugim. I wybił zęby. Wszystko po to, by uniemożliwić identyfikację ofiary. Mimo to Lane został zidentyfikowany. Wtedy po raz pierwszy – i prawdopodobnie jedyny raz w życiu – Richard odczuwał strach. Przerażony, że zostanie schwytany i oskarżony o zbrodnię, zaczął się ukrywać. Tygodniami nie wychodził z domu. Jednocześnie odczuwał chorą satysfakcję. Radość dawało mu poczucie władzy, które zyskał dzięki zabiciu człowieka. Lubił rządzić i lubił zabijać. Robił to – jak sam twierdził – „dla sportu”, a fachu uczył się przede wszystkim na bezdomnych. Znęcał się nad nimi, katował ich, mordował. Za każdym razem w nieco inny sposób. Doskonalenie morderczych zdolności postanowił odpowiednio wykorzystać, czyniąc z tego źródło zarobku.

Chcesz poznać całą historię Richarda Kuklinskiego? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 3/2024 (tekst Anny Rychlewicz pt. Zabić człowieka to jak odkroić kromkę chleba). Cały numer do kupienia TUTAJ.