Rodzina Bogdańskich: 5 osób zapadło się pod ziemię

Rodzina Bogdańskich, a dokładnie historia ich zaginięcia, nie daje nam spokoju od kilkunastu lat. Na łamach „Detektywa” opisywaliśmy wiele spraw niewyjaśnionych i zagadkowych, ale ta jest jedyna w swoim rodzaju. Dlatego nie ma przesady w twierdzeniu, że to jedna z najbardziej zagadkowych spraw w Polsce po II wojnie światowej.

Rodzina Bogdańskich zaginęła przed Wielkanocą w 2003 roku. Od tamtej pory nikt ich nie widział, nikt o nich nie słyszał. Śledczy brali pod uwagę kilka hipotez – celową ucieczkę, morderstwo, a nawet rozszerzone samobójstwo. Czy w dzisiejszych czasach, w dobie rozwoju cyfrowego, Internetu i mediów społecznościowych wciąż jest możliwe, by zniknąć, nie pozostawiając żadnego śladu? Jak widać – można!

Rodzina Bogdańskich: jak to się zaczęło?

Ze Starowej Góry, niewielkiej wsi pod Łodzią, zniknęła 5-osobowa rodzina Bogdańskich – Krzysztof, jego matka Danuta, żona Bożena i dwójka dzieci: Małgorzata i Jakub. Opuścili dom przed świętami wielkanocnymi w 2003 roku. Powiedzieli bliskim, że jadą do znajomych do Niemiec, ale nigdy do nich nie dotarli. Krewni poinformowali policję o zaginięciu dopiero po trzech tygodniach. Bogdańscy byli poszukiwani w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Nikaragui, RPA, Wenezueli, Izraelu. Od 20 lat nie ma po nich żadnego śladu.

Rozpłynęli się. Przepadli jak kamień w wodę.

Krzysztof Bogdański chodził do Technikum Łączności w Łodzi. Tam poznał swoją przyszłą żonę, Bożenę. Bodajże w 1985 roku wzięli ślub.  Krzysztof otworzył sklep z komputerami i częściami komputerowymi.

Wówczas była to żyła złota. pozwoliło rodzinie przenieść się z Łodzi do Starowej Góry, która jest nieopodal. Tam wybudowali sobie pokaźną willę. Dzieci państwa Bogdańskich nie chodziły do zwykłych szkół. Chodziły do szkół prywatnych, prestiżowych, elitarnych.

Na początku lat dwutysięcznych Bogdański handlował elektroniką i prowadził związane z tym interesy. W pewnym momencie przyszedł krach. Bogdański zaczął pożyczać pieniądze. Wyczyścił karty kredytowe. Może ponad 1 mln pożyczył w bankach, dając pod zastaw swój dom. Ten sam dom w kilku bankach.

Dwa dni przed Wielkanocą 2003 roku zaginął po nich wszelki ślad.

Wnętrze domu w Starowej Górze wyglądało tak, jakby jego mieszkańcy dosłownie wyparowali w trakcie wykonywania codziennych czynności. W gniazdko była wpięta ładowarka, w zlewie brudne naczynia, w lodówce jedzenie, w łazience kosmetyki. Ale rodzina Bogdańskich nie wróciła już nigdy.

W maju 2003 roku policja rozpoczęła śledztwo. Brano pod uwagę kilka hipotez – celową ucieczkę, morderstwo, a nawet rozszerzone samobójstwo.

Rodzina Bogdańskich: bo interesy szły coraz gorzej?

Krzysztof z Bożeną mieli dwójkę dzieci: 16-letnią w dniu zaginięcia Małgorzatę i 12-letniego Kubę. Mieszkała z nimi też matka Krzysztofa, która przeszła udar i wymagała dodatkowej opieki.

Ich finansowe eldorado skończyło się, kiedy na polski rynek trafiły chińskie, znacznie tańsze zamienniki do części komputerowych. Firma Bogdańskiego zaczęła tracić tak dużo, że on ratował się nawet sprzedawaniem pirackiego oprogramowania na bazarze znajdującym się na stadionie łódzkiego ŁKS-u czy graniem na giełdzie. Jednak i to nie pomagało. Długi firmy oraz rodziny Bogdańskich rosły i odbierały im życiowy spokój.

Remedium na to miało być założenie biura podróży. Bożena Bogdańska miała udać się do Wrocławia, by przejść tam kurs mający pomóc w rozkręceniu biznesu. Kobieta według Krzysztofa miała wziąć ze sobą również dzieci, żeby dać im trochę odpocząć na wyjeździe. Po ich powrocie Krzysztof miał zabrać Beatę i dzieci na święta do jej koleżanki mieszkającej w Niemczech, a matkę zawieźć do znajomych w miejscowości Chojny.

Tak powiedział Krzysztof swojemu teściowi, który pewnego dnia przed świętami wielkanocnymi pojawił się pod domem Bogdańskich. Taką wersję przedstawił także swoim sąsiadom. Istnieje jednak bardzo duże prawdopodobieństwo, że nie było ani żadnego kursu, ani wyjazdu. Na pewno natomiast nie było żadnych świąt w Niemczech.

Bogdańskich nie zobaczono już nigdy. Rodzice Beaty zaczęli się niepokoić, kiedy córka nie kontaktowała się z nimi po świętach. Bogdańscy mieli wyłączone telefony. W końcu udało im się zdobyć numer do koleżanki Beaty mieszkającej w Niemczech. Okazało się, że Bogdańskich nie było tam na Wielkanoc. Od dawna nie mieli już ze sobą kontaktu. Podobnie ze znajomymi matki Krzysztofa.

Rodzina Bogdańskich. Pytanie goni pytanie

Rodzice Beaty powiadomili policję o możliwości zaginięcia. Ta weszła do domu Bogdańskich, a to, co zastali na miejscu, okazało się przedziwne. Wyglądało to tak, jakby jego mieszkańcy zdematerializowali się w trakcie wykonywania codziennych czynności. W gniazdku była wpięta ładowarka, w zlewie brudne naczynia, w lodówce jedzenie, w łazience kosmetyki. Rodzina zostawiła nawet leki matki Krzysztofa. W domu nie znaleziono jedynie żadnych dokumentów rodziny, paszportów (które posiadali wszyscy oprócz Danuty) czy prawa jazdy oraz ulubionej piżamy syna Bogdańskich. Brak było śladów walki, włamania, krwi. Podobnie było również na działce wokół domu, którą przekopano.

Niepokoiły i zastanawiały dwie rzeczy — po pierwsze: ktoś wymontował dyski twarde z komputerów znajdujących się w domu rodziny. Po drugie: w pamiętniku córki Bogdańskich – który też został w mieszkaniu – znaleziono wpis, w którym dziewczynka napisała, że wspólnik taty „przeszedł już granicę”. Czy chodziło o granicę kraju, czy może była to jedynie przenośnia? Nie wiadomo.

Rozpoczęło się śledztwo i na jaw zaczęły wychodzić coraz bardziej zadziwiające fakty. Okazało się, że rodzina Bogdańskich… wzięła ogromne pożyczki w kilku różnych bankach pod zastaw swojego domu. Na początku 2003 r. te nie miały takiego przepływu informacji między sobą i tego rodzaju praktyka była możliwa. Rodzina zapożyczyła się także u znajomych, obiecując np. zainwestowanie pieniędzy i podzielenie się później zyskiem. Łącznie mieli się zadłużyć na ok. 1 mln zł, co nawet teraz robi ogromne wrażenie, a 20 lat temu było tym bardziej gigantyczną kwotą.

Krzysztof miał również według relacji znajomych wypytywać o to… czy znają kogoś, kto potrafi wyrobić fałszywe dokumenty.

Co się stało 20 lat temu?

Wobec tych faktów najbardziej prawdopodobną wersją zdarzeń stało się to, że Bogdańscy zaplanowali ucieczkę z kraju z pożyczonymi pieniędzmi, żeby w innym miejscu na świecie rozpocząć nowe życie, bez zadłużenia związanego z upadającą firmą. Tę wersję zdarzeń uprawdopodabnia fakt, że w domu Bogdańskich nie odnaleziono ich paszportów. Problem jednak w tym, że sprawdzono później, czy kontrola graniczna (a działo się to oczywiście jeszcze przed wejściem Polski do strefy Schengen) zarejestrowała wyjazd z kraju ludzi posługujących się takimi dokumentami. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Równie zastanawiające jest to, że pięcioosobowej rodziny Bogdańskich nigdy nie widział nikt. W żadnym kraju na świecie, przez całe 20 lat.

Drugą rozważaną hipotezą stało się to, że być może Bogdańscy zostali porwani i zamordowani. W Starowej Górze krążyć miały bowiem plotki, że Krzysztof w momencie kryzysu finansowego zaczął zadawać się z ludźmi z półświatka przestępczego i być może pożyczał od nich pieniądze. Ci mieliby dokonać zemsty za niespłacone długi. Problem polega jednak na tym, że ukrycie pięciu ciał, tak żeby nie odnaleziono żadnego z nich, wydaje się niezwykle trudne. Co więcej, z drugiej strony sąsiedzi mieli również twierdzić, że już po zaginięciu rodziny przy domu Bogdańskich kręciły się „podejrzane typy”, wypytując o rodzinę.

W końcu rozważano też wielokrotne morderstwo i samobójstwo, czyli to, że Krzysztof, przytłoczony zadłużeniem, najpierw zabił swoją rodzinę, a potem siebie. Problem polega jednak na tym, że w takim przypadku nie mógłby oczywiście ukryć swojego ciała, a więc z bardzo dużym prawdopodobieństwem zostałoby one w końcu odnalezione.

Pojawiały się również teorie, że Krzysztof mógł wcześniej zamordować swoją rodzinę i samodzielnie uciec z kraju. Jest to oczywiście możliwe, ale brakuje tej teorii psychologicznego prawdopodobieństwa — Krzysztof ryzykował i rozkręcał biznesy właśnie po to, żeby zapewnić swoim dzieciom i żonie jak najwyższy komfort życia. Poza tym nadal pozostaje kwestia bardzo trudnego logistycznie ukrycia aż czterech ciał tak, żeby nikt nie znalazł ich po latach.

Starowa Góra dzisiaj

Po tylu latach budynek nie stał się ruiną. W oknach wiszą firanki, a ogród jest dość zadbany. Nieruchomością zajmują się bliscy Bogdańskich.

We wsi mało kto pamięta sprawę zaginionej rodziny. Tak przynajmniej wynika z dziennikarskich ustaleń. Są to jedynie wiekowi mieszkańcy. W mieścinie życie aż tętni – co rusz znajdują się kupcy na działki, a na każdym kroku można natrafić na budowę nowych willi. Jedna ze starszych mieszkanek opowiada, że Bogdańscy byli spokojną rodziną. Nie słyszała o jakichś aferach czy kłótniach. Często wspólnie chodzili do kościoła, a dzieci były grzeczne i uczynne. Niczego im nie brakowało – jeździli ekskluzywnym na tamte czasy nowym volvo s70, a pociechy chodziły do prywatnych szkół. Bożena zawsze znalazła chwilę na rozmowę i na nic nie narzekała. Dopiero po zaginięciu Bogdańskich w okolicy zaczęło huczeć, że rodzina uciekła przez długi i miała być zamieszana w przestępcze interesy.

– Tak naprawdę ustalenia do poszukiwań w sprawie listu gończego nie przynoszą żadnych nowych informacji. Tak jakby się zapadli pod ziemię. Nie ma żadnych informacji odnośnie małżonków, dzieci. Z działu kryminalnego funkcjonariusze przyjeżdżali tutaj między innymi zapoznawać się z tą sprawą wyłudzeń kredytów, żeby znaleźć punkt zaczepienia. Tego nie znaleźli. Żeby zrobić tak zwaną czerwoną notę, czyli tą czerwoną dyfuzję, muszą być popełnione określonego rodzaju przestępstwa. Tutaj mamy przestępstwo, które nie pozwala na poszukiwanie osób podejrzanych czerwoną notą. Jeżeli jakakolwiek informacja by się pojawiła, że któreś z państwa Bogdańskich jest widziane w kraju, np. Ameryki Południowej, to my mając takie informacje, wszczynamy odpowiednie postępowanie – mówi prokurator rejonowy Marta Klimaszewska z Prokuratury Łódź-Polesie.

Policja „nie odpuszcza”

W toku postępowania wykluczono, aby przypadek rodziny Bogdańskich był samobójstwem rozszerzonym. Śledczy skłaniają się ku hipotezie dotyczącej zaginięcia lub morderstwa. Nie tylko bliskim zależało na odnalezieniu pięciu osób – banki ubiegały się o zwrot pożyczek. Funkcjonariusze i prokuratura zrobili wszystko, co w ich mocy. Przeszukano każdy kawałek domu, pomieszczenia zbadano przy pomocy lamp ultrafioletowych, skorzystano też z psów do poszukiwania zwłok. Przeczesywano lasy, sprawdzano motele i rozpytywano na stacjach benzynowych. Wszystko na nic.

Niedługo po zaginięciu na policję przyszedł anonimowy list. Ktoś apelował, aby dokładnie sprawdzić piwnicę i przekopać działki oraz szklarnię. Niestety, nic to nie dało. Członkowie rodziny Bogdańskich nie korzystali też z pomocy lekarzy – najmłodszy Jakub musiał brać leki na alergię, był też umówiony na wizytę do specjalisty. Z kolei Danuta również potrzebowała recept, aby móc normalnie funkcjonować.

Funkcjonariusz z Wydziału Kryminalnego w Łodzi mówi, że „nie zawieszają takich spraw”. Cały czas prowadzone są czynności, aby tylko natrafić na jakiś ślad, punkt zaczepienia. Jego zdaniem ktoś mógł wyrządzić krzywdę Bogdańskim albo po prostu wyjechali przez problemy finansowe. Funkcjonariusz tłumaczy, że współpracują z policją w całej Europie, ponieważ nie otrzymano żadnej przesłanki co do tego, aby rodzina opuściła kontynent. Nawet, jeśli rodzina wystąpiłaby o uznanie bliskich za zmarłych, to w rejestrze nadal będą widnieć jako zaginieni.

Nieżyjący już detektyw, Waldemar Czerwiński, był mocno zaangażowany w sprawę. Wyznaczył nawet 10 tys. zł za informacje o Bogdańskich i we wrześniu 2003 roku wpadł na trop, którego nie udało się w stu procentach potwierdzić – sprzedawczyni z Radomia miała wówczas widzieć w centrum handlowym mężczyznę łudząco podobnego do Krzysztofa. Miała towarzyszyć mu starsza, utykająca kobieta. Monitoringu nie udało się zabezpieczyć. Czy był to Bogdański ze swoją matką? Czy oboje żyją do dziś? Bliscy nie zdecydowali się wystąpić o uznanie rodziny za zmarłych.

Źródło: gazeta.pl, magaztyndetektyw.pl, noizz.pl, tvn.pl, radiozet.pl,

Na zdjęciu: progresja wiekowa zaginionych dzieci. Fot. Policja.pl, fb.com