Rzeźnik z Niebuszewa: seryjny morderca i kanibal

Rzeźnik z Niebuszewa – jak pisali o nim dziennikarze – siał postrach na ulicach powojennego Szczecina. Jego ofiarami padały kobiety i dzieci. Mówiono później, że ten niepozorny dziwak i samotnik, z ludzkiego mięsa przyrządzał bigos, który sprzedawał na pobliskim straganie. Ludzie przez długi czas szeptali na ulicy o makabrycznych szczegółach popełnianych przez niego zbrodni. Ile w tym prawdy, a ile fikcji?

Jesienią 2021 roku, w dopiero co  wyremontowanej kamienicy przy ulicy Niemierzyńskiej 7 w Szczecinie  zawisła tablica upamiętniająca Józefa Cyppka, czyli „Rzeźnika z Niebuszewa”.  To tutaj, 70 lat temu, doszło do tragicznych zdarzeń. Zresztą, przeczytajmy treść tablicy:

„W tej kamienicy w latach 50-tych ubiegłego wieku żył Józef Cyppek. Człowiek, który na parterze tej kamienicy dokonywał brutalnych morderstw, a następnie z ciał ofiar wytwarzał przetwory mięsne, które sprzedawał na pobliskim targowisku. Pozostałości wrzucał do Jeziora Rusałka w pobliskim Parku Kasprowicza. Podczas śledztwa w jeziorze odnaleziono wiele szczątek ludzkich. W przeważającej mierze były to kości oraz czaszki dzieci. Udowodniono mu tylko jedno zabójstwo”.

Do tamtej zbrodni doszło 11 września 1952 roku. Wtedy to około 22.30 oczom milicjantów wezwanych przez męża zaginionej Ireny Jarosz ukazał się makabryczny widok – poćwiartowane i bezgłowe zwłoki kobiety w mieszkaniu Józefa Cyppka.

Rzeźnik z Niebuszewa: wyrok wykonano

Władza ludowa w obawie przed wybuchem niepokojów sprawę załatwiła szybko, błyskawiczne śledztwo, jeszcze szybszy proces, potem wyrok i egzekucja. Józef Cyppek zabrał swoje tajemnice do grobu. Nie sprawdzono, czy mógł mieć na sumieniu jakieś inne zbrodnie. Z przecieków ze śledztwa narodziła się legenda, według której Cyppek zabił kilkadziesiąt osób, a ludzkie mięso po przemieleniu sprzedawał niemieckim handlarzom na bigos. Odcięte głowy topił w jeziorku Rusałka (przynajmniej tak zrobił z ostatnią ofiarą).

Do dziś nie wiadomo, ile jest prawdy w opowieściach o serii przypisywanych mu zabójstw, ale zastanawia, po co wyciął swojej ofierze wnętrzności? W prośbie o ułaskawienie skierowanej do Bolesława Bieruta twierdził, że zabił jego sąsiad, z którym brał udział w libacji i któremu towarzyszyła kochanka.

Milicja Obywatelska nawet ich nie przesłuchała, nie zbadano odcisków palców na narzędziach zbrodni: młotku, nożu i pile. Wyrok wykonano na początku listopada 1952 roku.

Kim był mężczyzna obwołany pierwszym, seryjnym zabójcą po II wojnie światowej?

Seryjny morderca i kanibal siał postrach na ulicach powojennego Szczecina. Jego ofiarami padały kobiety i dzieci. Mówiono później, że ten niepozorny dziwak i samotnik, z ludzkiego mięsa przyrządzał bigos, który sprzedawał na pobliskim straganie. Ludzie przez długi czas szeptali na ulicy o makabrycznych szczegółach popełnianych przez niego zbrodni.

W jego biografii jest wiele luk i białych plam, które przez ostatnie dziesięciolecia, z różnym skutkiem, próbowały wypełnić miejskie legendy. Trudno dziś ustalić ponad wszelką wątpliwość, co jest prawdą, a co mitem.

Rzeźnik z Niebuszewa: dzieciństwo i młodość

Józef Cyppek urodził się 20 sierpnia 1895 roku w Opolu. Od najmłodszych lat doskonale mówił zarówno po niemiecku, jak i po polsku. On sam uważał się za Niemca, jednak w aktach procesowych napisano, że był Polakiem.

Był ślusarzem. Tuż po wybuchu I wojny światowej zaczął pracować w tym zawodzie na kolei. Nie był szczególnie lubiany w swoim miejscu pracy. Zawsze cichy i spokojny, trzymał się na uboczu i stronił od ludzi.

W roku 1915 został powołany do wojska i wysłany na front. Był chwalonym żołnierzem, który za odwagę otrzymał dwa medale. Zapłacił za to zdrowiem – w roku 1917 został ciężko ranny w prawą nogę i konieczna była amputacja. To pogrzebało jego marzenia o karierze wojskowej.  Ożenił się z nieznaną z imienia Polką. Rodzina wiodła spokojne życie i wkrótce powiększyła się o dwóch synów.

Gdy we wrześniu 1939 roku wybuchła kolejna wojna, Joseph zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu. Nie został jednak przyjęty z powodu swojego kalectwa (miał protezę prawej nogi). Był jednak dumny ze swoich synów, którzy trafili na front. Jego radość nie trwała długo – starszy syn poległ na froncie wschodnim, młodszy zaginął podczas działań wojennych gdzieś na Śląsku. Niedługo później stracił również żonę, która zginęła podczas bombardowania Opola przez wojska alianckie 18 grudnia 1944 roku.  Został sam i w ostatnich dniach wojny trafił do Szczecina…

Co robił w Szczecinie?

Już jako Polak otrzymał mieszkanie na ulicy Wawrzyniaka i podjął pracę jako ślusarz w zajezdni tramwajowej. Ożenił się z miejscową prostytutką i sutenerką Helgą (znaną w swoim środowisku jako Margarita) – Niemką, która uniknęła przesiedlenia. Wkrótce Cyppek znów został sam.

 Milicja aresztowała Helgę za jej działalność i kobieta trafiła do więzienia. Józef został przeniesiony do kamienicy na ulicy Wilsona 7 (dzisiejsza ulica Niemierzyńska 7), i zamieszkał na parterze pod numerem 3, w okrytej złą sławą dzielnicy Niebuszewo, gdzie przesiedlano ludzi, którzy w opinii władz miasta należeli do obywateli „gorszej kategorii”. Na przełomie lat 40. i 50. XX wieku kwaterowano tam najpierw drobnych przestępców, a później także Niemców i Żydów.

Cyppek stronił od nowych sąsiadów i z nikim nie chciał utrzymywać towarzyskich kontaktów. Znikał na całe noce. Nikt nie wiedział, co robił i dokąd chodził. Wśród współmieszkańców kamienicy miał opinię dziwaka, który często krzyczał na osoby, zakłócające spokój w sąsiedztwie. I pewnie już do końca swojego życia Józef pozostałby dla wszystkich niegroźnym dziwakiem, gdyby nie czyn, którego Cyppek dopuścił się 11 września 1952 roku…

Późniejsze śledztwo wykazało ponad wszelką wątpliwość, co wydarzyło się tego dnia na ulicy Wilsona 7. Józef Jarosz, mieszkający w tej samej kamienicy, co Cyppek, wrócił do domu wcześniej niż zwykle. W mieszkaniu zastał swoją sąsiadkę Zofię, która opiekowała się jego kilkumiesięcznym dzieckiem. Kobieta była umówiona z żoną Jarosza, 20-letnią Ireną.

Gdy przyszła o ustalonej porze, w mieszkaniu znajdowało się tylko dziecko. Młoda matka zaginęła bez śladu. Dodatkowo z domu zniknęła pierzyna. Brakowało również koca, prześcieradła, garnituru i dwóch męskich zegarków. Zaniepokojony mąż zaginionej rozpoczął poszukiwania. Podczas przeszukiwania sąsiedztwa Jarosz przypadkiem zajrzał przez okno do mieszkania Józefa Cyppka. Dostrzegł pierzynę, która należała do jego żony. Próbował dostać się do środka, jednak zarówno drzwi, jak i okna były zamknięte. Przerażony zawiadomił milicję.

Józef Cyppek: pierwsza ofiara

 Według milicyjnych notatek, oczom mężczyzn ukazał się makabryczny widok:

„W pokoju na kanapie leżały zwłoki kobiety, z odciętą głową, rękami, nogami i wyciągniętymi wnętrznościami. Ręce i jedno udo przy szafie. Wnętrzności – w wiadrze pod oknem. W kuchni na zlewie, krzesłach i drzwiach czerwone plamy – część nieudolnie pościerana. Na półce przy kaflowej kuchni miska do połowy wypełniona czerwoną cieczą. Obok maszynka do mielenia mięsa ze śladami mielenia. Na talerzach serca i wątroba ludzka. Na stole, na patelni niedojedzona jajecznica z jakimś tłuszczem. Obok chleb ze smalcem, sałatka z pomidorów i kawałek surowego mięsa, chyba wołowego. Po mieszkaniu walały się butelki po piwie i wódce.”

Jarosz potwierdził, że zamordowana kobieta to jego żona.

Józef Cyppek został aresztowany, zakuty w kajdany i odwieziony do aresztu. Lekarz, który przeprowadzał sekcję zwłok odnotował:

„Sposób poćwiartowania zwłok – jednorazowe cięcia, bez powtórzeń, równo w stawach i wydobycie narządów wewnętrznych świadczą o pewnej fachowości sprawcy, wprawnej technice cięcia.”

Już dwa dni po odkryciu makabrycznej zbrodni do sądu trafił akt oskarżenia „rzeźnika”, który został oskarżony o dokonanie zbrodni na tle seksualnym. Mężczyzna do wszystkiego się przyznał, a podczas przesłuchań dokładnie opowiedział o szczegółach dokonanego morderstwa.

Kulisy zbrodni

Józef Cyppek zeznał, że 20-letnia Irena Jarosz od dawna mu się podobała. Gdy feralnego dnia zapukała do jego drzwi, aby pożyczyć szklankę mąki, Cyppek postanowił wykorzystać sytuację. W zamian za mąkę, zaproponował sąsiadce odbycie stosunku płciowego. Gdy kobieta odmówiła, mężczyzna w gniewie zatłukł swoją ofiarę młotkiem.

Po dokonaniu zbrodni rozczłonkował ciało, a odciętą głowę zatopił w pobliskim jeziorze zaporowym Rusałka (położonym w północnej części Parku Kasprowicza, przy ulicy Słowackiego). Resztę ciała zamierzał wynieść w częściach z domu i także zatopić. Dodał również, że pierwotnie planował zakopać ciało w lesie, jednak zrezygnował z tego pomysłu, gdyż nie posiadał łopaty.

Proces rozpoczął się 17 września 1952 roku i zakończył tego samego dnia. Przyznanie się Cyppka do popełnienia zbrodni sąd uznał za najmocniejszy dowód jego winy.

Józefa Cyppka uznano za winnego i skazano na karę śmierci przez powieszenie. Będąc w więzieniu skazaniec poprosił ówczesnego Prezydenta RP Bolesława Bieruta o łaskę. Ta nigdy nie nadeszła i 3 listopada 1952 roku o godzinie 17:45 Cyppek został powieszony…

Wątpliwości pozostały

Śmierć Cyppka na szubienicy dała początek legendzie. Fakty wymieszały się z mitami, a plotki zaczęły żyć własnym życiem. Tak oto narodził się „rzeźnik z Niebuszewa”, okrutny seryjny morderca i kanibal, który pod osłoną nocy mordował kobiety i dzieci, a z ich mięsa przyrządzał bigos, który sprzedawał później na miejskim targu.

Ile prawdy jest w tych wszystkich opowieściach o szczecińskim kanibalu? Faktem jest to, że Józefa Cyppka oskarżono i skazano wyłącznie za jedno morderstwo, dokonane na Irenie Jarosz. I w zasadzie tylko to jest dziś pewne. Akta procesowe nie zawierają natomiast nawet najmniejszej wzmianki o zamordowanych dzieciach. Nie ma tam również nic na temat handlu ludzkim mięsem.

W późniejszych wersjach tej opowieści mówiono także o tym, jak Cyppek swoje kolejne ofiary rozczłonkowywał w podziemiach gmachu dzisiejszego Wydziału Kształtowania Środowiska i Rolnictwa Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego na ulicy Słowackiego.

Notatka milicyjna wspomina o talerzach, na których znajdować się miały ludzie organy, takie jak wątroba i serce, jednak zarówno podczas przesłuchania Cyppka, jak i w trakcie późniejszego procesu nie zadano oskarżonemu ani jednego pytania na temat tego znaleziska – zupełnie tak, jakby milicyjna notatka znalazła się w aktach sprawy dopiero po procesie.

Makabryczne znalezisko

Kilka tygodni po egzekucji „rzeźnika” postanowiono osuszyć jezioro Rusałka. Na dnie zbiornika odnaleziono wtedy kilka (niektóre źródła mówią o kilkunastu) ludzkich czaszek, głównie dziecięcych. Nikt wtedy nie potrafił odpowiedzieć na pytanie do kogo owe czaszki należały i jak się tam znalazły

. Wiadomość o tym makabrycznym odkryciu szybko rozniosła się wśród ludzi. Po jakimś czasie powiązano ten szczegół z historią „rzeźnika z Niebuszewa” i tak już zostało. Znalezisko idealnie pasowało do historii o kanibalu Cyppku.

W kolejnej wersji legendy Cyppek stał się byłym SS-manem. Pamięć o niedawnych niemieckich zbrodniach wojennych wzmacniała wrogość polskich mieszkańców Szczecina do wszystkiego, co Niemieckie. Nagle Józef Cyppek przestał był pół-Polakiem i stał się czystym Niemcem, a w dodatku SS-manem.

Tylko ktoś taki mógł dopuścić się tak potwornych zbrodni. Nikt nie zwrócił uwagi na fakt, iż Józef Cyppek nie miał najmniejszych szans na przyjęcie do SS. Wykluczało go kalectwo (miał protezę nogi), wykluczał również zbyt niski wzrost (158 cm).

Po „Rzeźniku z Niebuszewa” nie pozostało dziś wiele. Nie ma żadnej fotografii z podobizną Cyppka. Brak także zdjęć lub nagrań z procesu. Są tylko skąpe akta sądowe, ukryte gdzieś w podziemiach szczecińskiego Sądu Okręgowego. Ludzie, którzy byli świadkami tamtych wydarzeń dawno odeszli. Jedna z jego ówczesnych sąsiadek tak wspominała o tamtych wydarzeniach po kilkudziesięciu latach:

„Wtedy mięsa nie było. On mielone robił i sprzedawał. Ja mieszkałam na pierwszym piętrze, to u mnie przez jakiś czas strasznie śmierdziało, bo tam pod spodem było mieszkanie i w tej piwnicy on tam to wszystko robił. On musiał chyba dość długo robić to”

Józef Cyppek: Jak go pamiętają?

Po kilku dekadach rodzi się jednak pytanie – czy ludzie, którzy razem z „rzeźnikiem” mieszkali w kamienicy na Wilsona 7, zapamiętali prawdziwego Józefa Cyppka? A może zapamiętali wyłącznie miejską legendę o nim…?

Po śmierci Józefa Cyppka, jego mieszkanie w kamienicy przez wiele lat było puste. Nikt nie chciał tam zamieszkać. Po jakimś czasie część lokalu przydzielono do sąsiedniego mieszkania. Mieścił się tam zakład szewski, później lokal sprzedano prywatnej firmie. Kuchnia, w której odnaleziono rozczłonkowane zwłoki Ireny Jarosz, została przerobiona na schowek gospodarczy i toalety.

Na szczecińskim Cmentarzu Centralnym znajduje się zaniedbany, bezimienny grób (kwatera 11, rząd 8, numer grobu 5). W archiwach cmentarza mogiła ta jest opisana jako miejsce spoczynku Józefa Cyppka. Zgadza się data urodzenia i data śmierci. Nie ma jednak pewności, czy spoczywające tam szczątki należą do „Rzeźnika z Niebuszewa” Podobno regularnie ktoś anonimowy stawia na tym grobie zapalony znicz. Ktoś o Cyppku pamięta inaczej niż wszyscy. Ktoś go wciąż odwiedza…

Rzeźnik z Niebuszewa: między prawdą a fikcją

Relacje z procesu Józefa Cypka natychmiast wyciekły, stając się początkiem najsłynniejszej szczecińskiej legendy. Opowieści o mordercy kanibalu, który ludzkim mięsem karmił Szczecinian. Co jest w niej prawdą, a co mitem?

Z pewnością osobiście Cyppek ludzkim mięsem nie handlował. Nie miał żadnego straganu ani sklepu. Znał jednak dwóch Niemców, którzy na bazarze handlowali bigosem. Mógł więc swojemu znajomemu bez problemu dostarczać towar, nie ma na to jednak żadnych dowodów.

Za fikcję możemy uznać opowieść, że Cyppek był SS-manem. W 1917 r., amputowano mu nogę, zaś jak wiadomo, do tej formacji nie przyjmowano ludzi kalekich.

Rzeźnik z Niebuszewa: Pytania

Czy “Rzeźnik z Niebuszewa” działał sam, czy miał wspólnika? Tego do końca nie wiemy. Podczas procesu pojawiła się informacje, że wspólniczką Cyppka może być bileterka z kina “Młoda Gwardia”, które Cyppek tak często odwiedzał. Kobieta miała służyć zwyrodnialcowi jako potencjalna “naganiaczka” wysyłająca do niego dzieci, którym nie starczyło pieniędzy na bilety. Kobiety nie postawiono jednak w stan oskarżenia, więc również ten wątek nie znajduje potwierdzenia.

Wreszcie najważniejsza kwestia. Ile osób miał na sumieniu Józef Cyppek? Czy ofiar było więcej, czy przygoda z zabijaniem rozpoczęła się i zakończyła na Irenie J.? Cyppek nie był rzeźnikiem, ani tym bardziej lekarzem. Był prostym ślusarzem. Jednak wprawa z jaką poćwiartował swoją sąsiadkę, każe nam stwierdzić, że ofiar mogło być więcej.

A może Józef Cyppek i opisywany przez “Kurier Szczeciński” nieuchwytny seryjny morderca działający w Szczecinie w latach 1948-1951 to jedna i ta sama osoba? Ów dewiant mordował swoje ofiary, a następnie ćwiartował i podrzucał w różnych częściach Szczecina. W pociągu relacji Szczecin-Poznań w 1948 r., pasażerowie jednego z przedziałów z przerażeniem odkryli w jednej z walizek kobiece ręce i nogi, zaś na Łęknie w jednej z beczek odnaleziono korpus pozbawiony głowy. W piwnicy obskurnej kamienicy na Żelechowie odkryto ciała dwóch mężczyzn bez nóg i głów.

Na te pytania pewnie nigdy nie uzyskamy przekonującej odpowiedzi! “Rzeźnik z Niebuszewa” do dzisiaj pozostaje zagadką!

Taka okazja zdarza się tylko raz! Jeśli chcesz kupić wszystkie numery miesięcznika Detektyw, które wydaliśmy w 2021 roku, mamy dla Ciebie atrakcyjną propozycję. 12 numerów w cenie 9! Jednym słowem, kupując pakiet, dostajesz trzy numery GRATIS. CENA: SPRAWDŹ TUTAJ

Źródło: tropicielehistorii.pl, wp.pl, wszczecinie.pl,

Na zdjęciu: Kamienica przy ul. Niemierzyńskiej 7 w Szczecinie, gdzie mieszkał “Rzeźnik z Niebuszewa”. Fot. wikipedia.org