Gdy Wioletta R. uchyliła drzwi, na jej twarzy wylądowała pięść. Uderzenie było na tyle silne, że kobieta upadła na ziemię i nie była już w stanie się podnieść. Zaciągnął ją za nogi do pokoju. Bezwładne ciało sadysta posadził na krześle i przywiązał do niego. Kiedy ofiara ocknęła się, zapalniczką podpalił jej włosy. Przez zaklejone taśmą usta przedzierał się przeraźliwy wrzask…
Włodzimierz W., 56-letni mężczyzna bardzo pokaźnych rozmiarów, wśród sąsiadów był postrzegany jako człowiek o ogromnej sile i tężyźnie fizycznej. Pewnego wiosennego popołudnia stał na przystanku autobusowym na łódzkiej Retkini, gdy podszedł do niego młodzieniec o bujnych, kręconych blond włosach i spytał go z podziwem w oczach o rozmiary jego ciała. W. próbował zbyć 20-latka groźnym spojrzeniem, lecz ten nie przestraszył się.
– Dla pana to ciężko trumnę znaleźć – mówił wpatrzony w olbrzymiego mężczyznę Sergiusz K. – Na rozmiar trzeba zamawiać, a i żeby kwaterkę pod pana wykopać, to chyba trzeba będzie chodnik w alejce cmentarnej rozbierać.
Sergiusz dostał kuksańca i oddalił się zadowolony. Jednak oczekujący pasażerowie i Włodzimierz W. byli przerażeni postawą młodego człowieka. Żartował czy groził?
Od początku źle rokował
Sergiusz K. już jako 13-latek po raz pierwszy wszedł w konflikt z prawem. Podczas szkolnej wycieczki podpalił koleżance włosy w autokarze. Dzięki szybkiej reakcji opiekunów, poszkodowana nie doznała poważniejszych obrażeń. Wydalono go ze szkoły, a w nowej placówce umieszczono go w klasie specjalnej. Tam również sprawiał problemy wychowawcze. Wagarował, nadużywał alkoholu i narkotyków. Zastraszał rówieśników, aż w końcu sprawa trafiła do sądu dla nieletnich, gdy przywiązał 12-latka do krzesła, oblał benzyną ekstrakcyjną i zagroził podpaleniem. Nie trafił jednak do poprawczaka. Objęto go jedynie opieką kuratora.
Również sąsiedzi skarżyli się na niego. Oblewał klatkę schodową w bloku cuchnącymi substancjami, zostawiał nieczystości pod drzwiami i malował groźby na ścianach. Apogeum nastąpiło w 2004 roku po tragicznej śmierci jego matki. Mieszkańcy północnej części łódzkiej Retkini zaczęli masowo zgłaszać zaginięcia zwierząt domowych. Ginęły głównie psy i koty.
Ówczesny dzielnicowy, Tadeusz D., skierował do śledztwa cywilnych funkcjonariuszy. Wynik dochodzenia okazał się szokujący. Trop zaprowadził policjantów na nieczynne wysypisko śmieci na zachodnich peryferiach miasta, gdzie 18-letni Sergiusz K. z wyjątkowym okrucieństwem mordował zwierzęta. Sadysta opalał je żywcem z futra, łamał kości, wyjmował wnętrzności, a następnie po skończonym „rytuale” grzebał w płytkich dołach wykopanych ukrytą na miejscu łopatą.
Sadysta z łagodnym wyrokiem
W skrytce w zaroślach śledczy odnaleźli również skalpele, noże, substancje łatwopalne, nożyce do cięcia blachy i szereg innych narzędzi budowlanych. Sergiusz K. został aresztowany i postawiono mu zarzut znęcania się nad zwierzętami. Przyznawał się jedynie do tego przypadku, w którym został przyłapany na gorącym uczynku, ale gdy policyjne laboratorium odkryło na narzędziach ślady biologiczne pochodzące od wielu zwierząt, był zmuszony przyznać się do sześciu przypadków.
W 2007 roku sadysta usłyszał wyrok. Wówczas prawo nie było jeszcze tak surowe dla tego typu przestępców i skazano go jedynie na rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata.
W tym samym roku 20-letni Sergiusz K. rozpoczął pracę w jednej z łódzkich szkół na Dąbrowie. Zajęcie woźnego łączył z wykonywaniem dorywczych zleceń u kamieniarza. Na tyle rzetelnie podchodził do swoich obowiązków, że wkrótce zaczął jako grabarz uczestniczyć w uroczystościach pochówku. Jego ojciec i sąsiedzi nie zwrócili uwagi, że Sergiusz nazbyt wielką pasją darzył pracę na cmentarzu. W lutym 2009 roku zarządca cmentarza na Dołach złożył na niego doniesienie do prokuratury o zbezczeszczeniu ludzkich szczątków. Podczas pogłębiania jednego z grobów, Sergiusz K. odnalezione w mogile kości wyrzucał w powietrze za siebie.
– Ludzki szkielet potraktował tak, jakby wykopywał na polu rzepę i zrzucał na kupę – tak zbulwersowani pracownicy cmentarza określili jego zachowanie.
Prokurator postanowił o postawieniu go przed komisją lekarską, która stwierdziła u niego rozwinięte zaburzenia antyspołeczne. Postępowanie w sprawie zbezczeszczenia zwłok umorzono, ale stracił prawo wykonywania pracy na cmentarzu i uczęszczania do szkoły. Postanowił zająć się wykonywaniem robót wykończeniowo-budowlanych.
Tylko powiedz, że mnie kochasz
Podczas jednego ze zleceń poznał Wiolettę R. Kobieta była od niego 20 lat starsza, miała córkę i partnera, ale była dla niego na tyle miła, że podczas pracy w jej mieszkaniu miał podstawy sądzić, że między nimi zrodziło się uczucie. Wioletta R. nie traktowała zalotów młodego budowlańca poważnie, ale on nie przyjmował tego do wiadomości.
Jesienią 2014 roku zrodził się konflikt między nim, a partnerem kobiety Witoldem Z. 16 września Sergiusz K. kolejny raz czekał na ukochaną pod bramą jej kamienicy. Sfrustrowana jego uporem zadzwoniła po Witolda Z., który uderzył w twarz Sergiusza i nakazał mu więcej nie przychodzić pod ich dom.
Kilka dni po tym incydencie, Witold Z. wracając z pracy po popołudniowej zmianie, na jednym z przystanków autobusowych na Chojnach został zaczepiony przez zamaskowanego mężczyznę. Napastnik był uzbrojony w pistolet pneumatyczny do wstrzeliwania gwoździ. Mężczyzna poznał po głosie Sergiusza K. i zagroził złożeniem doniesienia na policję. Wtedy jego stopę przeszył 15-centymetrowy gwóźdź. Rannego mężczyznę karetka zabrała do szpitala. Jego życiu nic nie zagrażało, ale był unieruchomiony na długie tygodnie.
Sergiusz K. nie został zatrzymany, gdyż fałszywe alibi zapewnił mu dawny kolega z cmentarza. Zanim śledczym udało się podważyć jego wiarygodność, w międzyczasie doszło do tragedii. 25 września w domu Wioletty R. wybuchła awantura z udziałem Sergiusza K. Jej córka wezwała policję, ale zanim przyjechał patrol, mężczyzna zdążył się oddalić. Jednak w środku nocy, znanym tylko sobie sposobem, zdołał się wspiąć po ścianie kamienicy i wszedł do mieszkania przez uchylone okno…
Ta historia zakończyła się dramatycznie. Poznaj kulisy sprawy – sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 2/2021 (tekst Konrada Szymalka pt. „Sergiusz Sadysta”). Do kupienia TUTAJ.