Samobójca sądzony za potrójne zabójstwo

Czarna kartka z kalendarza: 1 maja. 1 maja 2018 roku, około godziny 15.50, w ciągu drogi krajowej nr 79 w miejscowości Wola Filipowska, doszło do tragicznego w skutkach zderzenia 3 samochodów osobowych. Sprawca dramatu chciał się zabić tamtego dnia. Niedoszły samobójca odpowiadał jak za zabójstwo.

Do zdarzenia doszło na łuku drogi, gdzie zderzyły się trzy samochody: audi, opel oraz volkswagen. W wypadku uczestniczyło łącznie 7 osób. Po zderzeniu opel oraz volkswagen znalazły się rowie. Wskutek zderzenia śmierć na miejscu poniosły 3 osoby podróżujące oplem, a 4 kolejne tj. 3 podróżujące (kierowca, dwoje pasażerów) volkswagenem oraz jedna audi zostały ranne.

Na pierwszy rzut oka wyglądało to jedną z wielu tragedii, do  jakich dochodzi na polskich drogach. Przyczyny te same: brawura, niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze. W tym jednak przypadku było zupełnie inaczej!

Według świadków audi jechało ponad 200 km/h, a jego kierowca prawdopodobnie był pod wpływem alkoholu. Ale to nie koniec – według nieoficjalnych wiadomości jakiś czas temu miał on targnąć się na swoje życie, ale uratowali go strażacy… Czy tym razem znów się chciał zabić?  Śledztwo wykazało, że tak. Według ekspertyzy biegłego, kierowca jechał z prędkością co najmniej 148 km /h. Pędził na oślep, nie licząc się z innymi uczestnikami drogi. Nie próbował zrobić nic, żeby uniknąć zderzenia. Do tego doszła obecność narkotyków i alkoholu.

Początkowo prokurator postawił kierowcy zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Po dokładniejszym zbadaniu sprawy i zgromadzeniu materiału dowodowego, zaostrzył kwalifikację czynu, oskarżając go o potrójne zabójstwo. Ta niemal precedensowa sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Krakowie.

Samobójca? Nie! To było zabójca!

Sąd uznał, że to nie był zwykły wypadek drogowy, ale zabójstwo.

– Samochód był w tym wypadku niczym nóż w podobnych sprawach – mówiła sędzia Monika Nawara Chodak.

Mateusz G. został skazany na karę 25 lat pozbawienia wolności. Wyrok jest precedensowy, bo przeważnie tragiczne zdarzenia na drodze są kwalifikowane jako wypadki. Jeśli są ofiary śmiertelne to nietrzeźwemu kierowcy grozi do 12 lat więzienia.

Zdaniem sądu tamtego tragicznego 1 maja 2018 w Woli Filipowskiej pod Krakowem oskarżony działał z zamiarem zabicia siebie. Jednocześnie godził się na śmierć innych uczestników ruchu drogowego.

Oskarżony był wtedy nietrzeźwy, nafaszerowany kokainą i po zażyciu leków. Wsiadł do auta i ruszył przed siebie. Żona zawiadomiła policję, że nietrzeźwy mąż porusza się białym audi. Pogoda była piękna, dzień słoneczny, a ruch na DK 79  niewielki.

Co na to apelacja?

Sąd Apelacyjny podzielił zdanie obrońcy, że to nie było zabójstwo, a wypadek drogowy. Krakowska Temida wymierzyła Mateuszowi G. maksymalną karę 12 lat więzienia.

– Zdaniem sądu oskarżony tamtego dnia nie chciał się zabić, a wcześniejsze jego próby samobójcze to były jedynie demonstracje, by zwrócić uwagę na swoje kłopoty osobiste i zawodowe – mówiła sędzia Barbara Polańska Seremet.

Z uwagi na zachowanie Mateusza G. na drodze sąd dożywotnio pozbawił go prawa jazdy. Mężczyzna na sali rozpraw przepraszał pokrzywdzonych, podtrzymywał, że niczego nie pamięta i że tamtego dnia nie chciał zabić ani siebie, ani inne osoby.

Fot. dziennikpolski24.pl/tvn24.pl