Sąsiad zabójca. Władysław P. przez lata wiódł życie przeciętniaka. Czasem sobie popijał, czasem robił małe fuchy „wykończeniowe”. Ojciec czwórki dzieci, o którego tajemnicy nikt nie wiedział. Do czasu.
– Mój mąż zabójcą? Absurd. Nonsens! – zarzeka się żona Władysława P.
W liście do lokalnej redakcji w Bydgoszczy żona Władysława P. punktuje błędy i nadużycia, jakich miała się dopuścić prokuratura doprowadzając przed sąd jej małżonka. Więcej jest jednak w tych emocjach złości i rezygnacji, niż żalu. Włodek, bo tak mówi kobieta, ma do odsiadki jeszcze 9 lat.
Ostatnia wyprawa z mlekiem
Ta historia ma swój początek 16 stycznia 1998 roku. To wtedy w miejscowości Strzelce Górne niedaleko Bydgoszczy odkryto zwłoki kobiety. Ciało znajdowało się na dnie studni, na głębokości 8,5 m. Było przysypane kamieniami, gruzem budowlanym i drewnianymi kłodami. Policję zawiadomił Marian B., sąsiad, który przyszedił do gospodarstwa liczącej 77 lat Heleny S. Kobieta od lat nazywana była „Babuszką”, bo od powojnia, kiedy osiadła w wiosce, nosiła na głowie chustę, na wschodnią modłę. Sąsiad zaniepokoił się, bo od kilku już dni nie widywał „Babuszki”. A przedtem regularnie odbywała trasę do lokalnej „spółdzielni”, czyli sklepu spożywczego.
Od kilku miesięcy zresztą Helena S. pomieszkiwała właśnie u rodziny B. Stało się to koniecznością odkąd w jej gospodarstwie wybuchł pożar. Część zabudowań spłonęła całkowicie, dom nie nadawał się do zamieszkania, choć pod koniec 1997 roku kobieta zdołała własnym sumptem wymienić w nim okna. Sypiała w domu B., a rano szła do swojego gospodarstwa oporządzić zwierzęta. Potem odbywała stałą trasę ciągnąc za sobą wózek załadowany bańkami z mlekiem do skupu w pobliskim Borównie.
Krowa w domu
Teraz w jej obejściu było cicho. Przy wejściu do domu oparte stały widły. Same drzwi były otwarte na oścież, w domu kręciła się krowa. Później sąsiad przypomni sobie, że to właśnie głośne muczenie zwierzęcia zwróciło jego uwagę.
Policjanci są pewni, że mają do czynienia z zabójstwem. Wskazuje na to oczywisty fakt, że ciało było zasypane kamieniami, cegłami i gruzem.
Wcześniej Marian B. szukał kobiety dwukrotnie, dzień po dniu. Na studnię zwrócił uwagę jego bratanek, który miał zająć się napojeniem zwierząt. Chłopiec zauważył, że w szybie jest pełno drewna…
Sprawą zajęli się od razu kryminalni z Komendy Wojewódzkiej Policji w Byd-goszczy. Na miejscu technicy zbierali dowody zbrodni, między innymi ślady odcisków palców. Starano się ustalić motyw zbrodni. Z początku oczywiste było działanie na tle rabunkowym, bo z domu starszej kobiety zniknął 1 tys. zł. Brano pod uwagę również motywację seksualną, ale to w toku sekcji zwłok szybko zostało wykluczone.
Sąsiad zabójca
Same oględziny dokonane przez biegłego patologa sądowego z Zakładu Medycyny Sądowej w Bydgoszczy dały już pojęcie na temat tego, że kobieta umierała w męczarniach. Miała połamane żebra i uszkodzoną nerkę. Zanotowano również liczne zasinienia, „podbiegnięcia krwawe” i otwarte rany. Lekarz sądowy ocenił, że staruszka umierała godzinę lub dwie leżąc na dnie studni.
Uwaga śledczych od razu skierowała się na sąsiadów starszej kobiety. Po drugiej stronie szosy mieszkała rodzina P. Dziesięć lat wcześniej, liczący 19 lat syn państwa P., Piotr został skazany w związku z dwukrotnym zgwałceniem Heleny S. Sprawa z 1988 roku była dla kryminalnych punktem zaczepienia, od którego mogli rozpocząć dochodzenie. Mężczyzna został przesłuchany, jednak przedstawił solidne alibi, ponadto nie znaleziono póki co żadnego dowodu na jego winę.
Gwałciciel był u „Babuszki”?
Kryminalni liczyli jeszcze na wyniki badania grudek ziemi, jakie zabezpieczono na miejscu zabójstwa seniorki, tuż obok studni. Próbki porównano z drobinkami, które zostały pobrane z obuwia wszystkich członków rodziny P. Dane okazały się jednak niewystarczające, by podejrzenia można było skierować na któregokolwiek z trzech braci P. Ustalono tylko, że grudki gleby z obuwia roboczego synów P. są zgodne z innymi, jakie pobrano w okolicy. W tej sytuacji dowód należało rozpatrywać na korzyść podejrzewanych.
Piotr, Wiesław i Władysław zarzekali się, że nie mieli nic wspólnego ze śmiercią „Babuszki”. Owszem, znali ją, ale twierdzili, że nie byli z nią skonfliktowani. Przynajmniej w przypadku Piotra takie twierdzenie wydawało się dość kuriozalne. Stało też w sprzeczności z zeznaniami jednej z mieszkanek Strzelec, której kilka miesięcy przed swoją śmiercią Helena S. miała się zwierzać.
– Mówiła, że przeżyje, ale boi się, że „oni” ją zamordują – twierdziła przesłuchiwana kobieta.
Sąsiad zabójca
Takie sformułowanie, jakkolwiek dziwacznie brzmiące, dawało podstawy, by jednak kontynuować śledztwo i szukać dalej dowodów przeciwko któremuś z braci P. Zeznanie kobiety miało zresztą pewien heroiczny rys. Nie było tajemnicą, że rodzina P. „trzęsie” wsią. Nikt nie ważył się powiedzieć złego słowa na braci, którzy byli znani ze swoich wyskoków i krewkiego usposobienia. Stosunkowo najmniej uwagi poświęcono Władysławowi P., najmłodszemu z braci.
Chcesz poznać ciąg dalszy tej historii? Sięgnij po Detektywa 2/2025 (tekst Macieja Czerniaka pt. Sąsiad zabójca). Cały numer do kupienia TUTAJ.