Skazany na 25 lat więzienia. Złożył apelację

 W 2000 roku Dorota J. rozpoczęła pierwszy rok studiów na wrocławskiej Wyższej Szkole Zarządzania i Marketingu. Do stolicy Dolnego Śląska przyjechała z Nowej Rudy, dwudziestotysięcznego miasteczka położonego w powiecie kłodzkim. Miała starszego brata, a jej rodzice nie mieszkali razem. Matka pracowała w Austrii i przesyłała córce pieniądze na utrzymanie. Od ojca otrzymywała alimenty. Mimo to nie chciała być dla nich obciążeniem. Postanowiła poszukać pracy. Jej uczelnia była prywatna, za każdy semestr trzeba było płacić czesne. Nie mieszkała w akademiku – dzieliła wynajmowane mieszkanie z dwoma współlokatorami.

Szukanie zajęcia nie zajęło jej dużo czasu. Zatrudniła się w jednym z klubów dyskotekowych. Pracowała dużo. Jedynym wolnym dniem w tygodniu był dla niej czwartek. Z reguły nie spędzała go jednak w domu. Była młoda, lubiła się bawić, poznawać nowych ludzi. Czwartki spędzała zatem w towarzystwie znajomych, bawiąc się jako gość licznych wrocławskich lokali.

15 marca 2001 roku nie było inaczej. Już po południu ustaliła ze współlokatorami, że tamtego wieczora udadzą się do lokalu o nazwie Radio Bar, mieszczącego się przy ulicy Rynek 48, w samym centrum miasta. Było to bardzo popularne wśród wrocławian miejsce. Zanim jednak tam się zjawili, spędzili sporo czasu w domu. Wyszli dopiero około godziny 23, a przed północą zjawili się w Radio Barze. Był czwartek, ale w klubie było tłoczno. Dorota i jej znajomi zamówili drinki i zajęli jeden z niewielu wolnych stolików. Pili alkohol, rozmawiali, tańczyli.

Godzinę później w Radio Barze pojawili się nowi goście – jego próg przekroczyło trzech mężczyzn. Niby nic, takich jak oni było tego wieczoru wielu. Wśród nich był jednak człowiek, którego Dorota znała z widzenia. Przychodził jako klient do lokalu, w którym na co dzień pracowała. Chłopak też ją skojarzył. Wkrótce podszedł do niej i zagadał:

– Cześć, chyba się znamy? – powiedział do Doroty.

– Raczej z widzenia. Przychodzisz do baru Metro, prawda? – odpowiedziała dziewczyna.

– Może chcesz dosiąść się do mnie i moich kumpli? Postawię ci drinka – zaproponował.

– Czemu nie. Mam na imię Dorota.

– Mariusz – odpowiedział chłopak.

Dorota była atrakcyjną dziewczyną, dobrze ubraną. Zwracała uwagę mężczyzn. Mariusz jej się spodobał. Po jego ubiorze i sposobie bycia było widać, że ma pieniądze i chętnie je wydaje. 21-latka podeszła do stolika nowych znajomych. Mariusz przedstawił jej kolegów – razem z nim do klubu przyszli Dorian R. i Marcin P. Dorota przysiadła się z nowym drinkiem. Dobrze się jej rozmawiało z mężczyznami. Oni zachowywali się wobec niej dość swobodnie. Obejmowali ją, podszczypywali. Dziewczyna niewiele sobie z tego robiła, ale wszystko obserwowali jej znajomi, z którymi przyszła do klubu. Nie podobało im się to, jak mężczyźni traktują ich współlokatorkę, więc w końcu dwie koleżanki podeszły do niej. Dorota przedstawiła im mężczyzn, ale dziewczyny nie chciały z nimi zostać.

Około godziny 3 nad ranem, znajomi Doroty zdecydowali, że chcą wracać do domu. Pierwotnie namówili i ją, by wyszła z klubu razem z nimi. Na zewnątrz dziewczyna poczuła jednak nagłą potrzebę, by zapalić papierosa. Palenie było jej nałogiem. Nikt z jej towarzyszy nie miał ze sobą zapalniczki, więc postanowiła wrócić do środka, by pożyczyć ją od niedawnych towarzyszy. Współlokatorzy zostali na zewnątrz. Sądzili, że Dorota za chwilę wróci. Jednak czas płynął, a dziewczyna nie pojawiała się. W końcu jedna z osób weszła ponownie do Radiu Baru. Tam dostrzegła, że Dorota wcale nie ma zamiaru wracać razem z nimi. Ponownie przysiadła się do trójki mężczyzn i zadowolona sączyła z nimi drinki.

– Dorota chyba z nami nie wróci. Znowu siedzi z tymi facetami.

– Trudno, jest dorosła. Nie możemy jej do niczego zmusić.

Wtedy widzieli dziewczynę po raz ostatni.

Dorota nie była świadoma, jak bardzo nietrafiony był dobór znajomych. Cała trójka mężczyzn, tj. Marcin P., Dorian R. i Mariusz N., zajmowali się sutenerstwem. Obiecywali kobietom atrakcyjną i dobrze płatną pracę w Niemczech, a gdy tam trafiały, odbierali im paszporty i zmuszali do pracy w domach publicznych. Co zrozumiałe, żaden z nich nie chwalił się swoim zajęciem przy Dorocie, ale od początku mieli na nią swój plan.

Gdy wróciła po zapalniczkę, namówili ją, by z nimi została. Przekonali, że po imprezie odwiozą ją do domu i nie musi się niczego obawiać. Dorota była już dość pijana, chciała się jeszcze pobawić, więc z łatwością dała się namówić nowym towarzyszom.

Zbliżała się godzina 4 nad ranem i jeden z mężczyzn zaproponował, by udać się do domu. 21-latka sądziła, że odwiozą ją do wynajmowanego mieszkania. Razem opuścili Radio Bar i wyszli na Rynek Główny Wrocławia.

– Odwieziecie mnie do domu? – upewniła się jeszcze na zewnątrz.

– Ale czy na pewno tego chcesz? Jest jeszcze wcześnie. Możemy nadal imprezować.

– No nie wiem… – wahała się dziewczyna. – Chyba mam już dość.

– Daj spokój, jesteś młoda. Kiedy będziesz się bawić, jak nie teraz? Pojedźmy do mnie. Nie musisz się niczego obawiać.

Po dalszych, nie trwających jednak zbyt długo namowach, Dorota dała się przekonać. Wsiadła do samochodu i udała się z nowymi znajomymi, jak sądziła do mieszkania jednego z nich. Po niedługim czasie zauważyła, że nie zmierzają w kierunku, o którym wcześniej mówili. Dorota zaczęła się niepokoić i dopytywać dokąd jadą.

– Nie martw się. Miło spędzisz czas.

Skazany na 25 lat więzienia. Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 1/2024 (tekst Anny Frej pt. Zdradziło go imię). Cały numer do kupienia TUTAJ.