Sławomir Świerzyński z Bayer Full: porwali jego syna

– Mamy twojego syna, szykuj forsę! – usłyszał w telefonie znany piosenkarz disco polo, Zenon Martyniuk. Nie on jeden był odbiorcą wiadomości o podobnej treści. W Polsce dochodzi rocznie od kilku do kilkunastu porwań dla okupu. Dla policji takie sprawy, to jedne z najtrudniejszych śledztw, wymagające pełnej dyskrecji i toczące się pod ogromną presją czasu, bo stawką jest życie porwanej osoby.Ci, którzy oglądali film „Zenek”, pamiętają zapewne wątek porwania Daniela, syna Zenka Martyniuka. Jest to filmowa fikcja, w rzeczywistości bowiem owszem porwano, ale syna innego piosenkarza disco polo – Sławomira Świerzyńskiego, lidera zespołu Bayer Full.

Zdarzenie miało miejsce w 2004 roku. 20-letniego wówczas mężczyznę porwano, gdy jechał rowerem do swojej dziewczyny. Kilka godzin później Świerzyński odebrał telefon. „Porwaliśmy ci syna, szykuj pieniądze” – usłyszał w słuchawce. Porywacze wymienili kwotę okupu: dwa razy po 35 tys. euro, 30 tys. dolarów i 15 tys. funtów.

Lider Bayer Full powiadomił policję

Świerzyński powiadomił policję. W jego domu szybko zainstalowano sztab kryzysowy z psychologiem i negocjatorem. Grał na czas, negocjował według wskazówek policjanta. Porywacze dzwonili kilka razy. Udawali, że są Rosjanami, starali się mówić z akcentem ale ich rosyjski był sztuczny. Świerzyński żądał rozmowy z synem, ale odmawiali. Zdesperowany zwrócił się o pomoc do jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego, który powiedział, że syn żyje i określił okolicę, w jakiej jest przetrzymywany.

Poszukiwania prowadziła policja, rodzina dodatkowo zaangażowała sąsiadów i zaprzyjaźnionych hodowców koni. Okolicę przeczesywało ponad sto osób, policjanci z psami, strażacy, patrole konne. Inni funkcjonariusze zbierali informacje w okolicznych wioskach, szukając czegoś, co mogłoby naprowadzić na trop porywaczy. Następnego dnia po porwaniu, w jednej z wiosek dowiedzieli się, że dzieci bawiące się w opustoszałym gospodarstwie na skraju wsi, słyszały dziwne wołania, które je przestraszyły. Ta informacja zelektryzowała mudurowych. Udali się natychmiast we wskazane miejsce i po długich nawoływaniach usłyszeli głos. Mężczyzna był przykuty kajdankami do belki stropowej, ukryty za słomianymi belami i przysypany sianem. Nogi miał skrępowane sznurem, kajdanki na rękach tak zaciśnięte, że prawie widać było kości. Groziła mu martwica. Był wycieńczony, porywacze trzymali go prawie dwie doby bez jedzenia i picia. Natychmiast przewieziono go do szpitala.

***

Według zeznań ofiary porywaczy było czterech. Szukając ich, policja zatrzymywała i przesłuchiwała wielu mężczyzn. W jednym z nich młody Świerzyński rozpoznał sprawcę. Był to jego rówieśnik z sąsiedniej wsi, Mariusz C. Został aresztowany, groziła mu kara 10 lat więzienia, ale rodzina znalazła kilkunastu świadków jego niewinności. W efekcie, mimo że porwany nie miał wątpliwości, co do rozpoznania porywacza, Mariusza C. uniewinniono. Pozostałych sprawców nie ustalono.

Interesuje Cię temat porwań. Zerknij do Detektywa 8/2021 (tekst Elizy Solskiej pt. „Dopaść Porywacza”). Cały numer do kupienia TUTAJ.