Śmierć w pobliżu kościoła. Kto zamordował Urszulę?

Leżącą na ziemi, w pobliżu kościoła, postacią zainteresował się i powiadomił pogotowie cukiernik, który właśnie tego wieczora miał umówioną rozmowę ze swoim szefem. Kobieta nie miała przy sobie torebki ani dokumentów. Wszystko wskazywało, że napaść, której ofiarą padła, miała charakter rabunkowy.

Tragedię, która wydarzyła się w Ostrołęce trochę ponad dwie dekady temu, upamiętniają krzyże wykonane przez Kazimierza Kowalczyka. Na pierwszym, zrobionym z dębu, największym krzyżu, na którym zawarto słowa: Zło dobrem zwyciężaj, umieszczono inny, wykonany z buku. Z kolei trzeci, najmniejszy, powstał z części katafalku, z którym w jakimś stopniu miały kontakt zwłoki księdza Jerzego Popiełuszki. Konstrukcję postawiono 27 kwietnia 2001 roku. Z obawy o profanację nie ulokowano jej jednak dokładnie tam, gdzie pewnego zimowego wieczora znaleziono nieprzytomną, brutalnie pobitą kobietę, lecz w miejscu położonym nieopodal.

Na skróty, przez teren w pobliżu kościoła

Urszula pracowała jako technik farmacji w ostrołęckiej aptece. Ambitna, energiczna, ciekawa świata, otwarta na nowe wyzwania – przeważnie tak ją charakteryzowano. Lubiła podróżować. W marcu 2001 roku miała wybrać się do Maroka.

Kiedy, 12 stycznia 2001 roku, kończyła pracę, było już ciemno. Mężczyzna współprowadzący aptekę zaproponował, że gdy tylko skończy sprzątać, podwiezie ją do domu. Spieszyła się, dlatego podziękowała i powiedziała, że się przejdzie. Aby do miejsca docelowego dotrzeć szybciej, wybrała drogę na skróty, przez teren w pobliżu kościoła pod wezwaniem Zbawiciela Świata. To właśnie tam doszło do tragedii.

Leżącą na ziemi postacią zainteresował się cukiernik, który spieszył się na rozmowę ze swoim szefem. Kobieta nie miała przy sobie torebki ani dokumentów. Wszystko wskazywało, że napaść, której ofiarą padła, miała charakter rabunkowy. Jak się okazało, leżącą na ziemi kobietę widziały wcześniej od cukiernika chociażby trzy dziewczyny. Podobno wówczas nie przypuszczały, że to człowiek. Później zaś myślały, że może to pijak albo narkoman. Wystraszyły się i uciekły.

Cukiernik natychmiast wezwał pogotowie, ale ludzie odpowiedzialni za ratowanie życia 35-letniej kobiety od początku byli na przegranej pozycji. Rany, które odniosła, okazały się na tyle poważne, że po kilkunastu dniach walki jej organizm niestety się poddał.

***

Jak mówili niektórzy ludzie przesłuchiwani w związku z tragicznym w skutkach zdarzeniem, Urszula należała do osób odważnych. Atak, z którym musiała zmierzyć się 12 stycznia, nie był jedynym, jakiego w życiu doświadczyła. Podobno jakiś czas wcześniej też na nią napadnięto – napastnik zabrał jej wtedy torebkę i zaczął uciekać. Urszula pobiegła za nim. Natomiast innym razem chcieli ją okraść młodzi ludzie, ale im się to nie udało. Niestety szczęście opuściło ją 12 stycznia 2001 roku.

Niedługo po tym ataku przypadkowy przechodzień znalazł w Ostrołęce porzuconą torebkę. Podobno leżała między garażem a transformatorem, koło pewnego budynku przy ulicy Goworowskiej. Wziął ją i postanowił przekazać policji. Okazja nadarzyła mu się dość szybko, ponieważ na ulicy Konopnickiej spotkał funkcjonariuszy patrolujących okolice. Jak zeznał policjant, wzięli torebkę, poszli na komendę i spisali protokół przekazania. Po sprawdzeniu torebki okazało się, że znajdują się w niej dokumenty wystawione na niejaką Urszulę Matłach.

Organy ścigania przystąpiły do wyjaśniania okoliczności związanych z atakiem na pracowniczkę apteki. Zabezpieczono materiały. Ich badaniem zajęli się eksperci z krakowskiego instytutu. Chociaż na wyniki trzeba było trochę poczekać, jak się okazało, przynajmniej na początku, nie było to czekanie pozbawione sensu.

Chcesz poznać kulisy tej wstrząsającej sprawy? Sięgnij po Detektywa 8/2021 (tekst Miłosza Magrzyka pt. “Śmierć w pobliżu kościoła”). Cały numer do kupienia TUTAJ.