Sprawa Ewy Tylman. Zapadł wyrok uniewinniający

Sąd uniewinnił Adama Z. od zarzutu zabójstwa Ewy Tylman – poinformował we wtorek Polsat News. Wyrok poznańskiego sądu okręgowego nie jest prawomocny.

Polsat News przekazał, że Adam Z. wcześniej był uniewinniony dwukrotnie. Nie przyznawał się do zarzucanego mu czynu. We wtorek sąd również uniewinnił mężczyznę od zarzutu zabójstwa Ewy Tylman. „Sąd nie znalazł również podstaw do uznania Adama Z. za winnego nieudzielenia pomocy” – czytamy. Wyrok Sądu Okręgowego w Poznaniu nie jest prawomocny. To już trzeci proces w tej sprawie.

Od listopada 2015 r. sprawą Ewy Tylman żyła cała Polska. Wracając nocą z imprezy firmowej, na której lał się alkohol, zniknęła w centrum Poznania. Ostatni raz była widziana w okolicach Warty w towarzystwie kolegi z pracy Adama Z. Została przypadkiem odnaleziona w rzece po ok. ośmiu miesiącach, latem 2016 r. Zwłoki były w tak zaawansowanym rozkładzie, że biegli nie mogli wskazać, co dokładnie było przyczyną śmierci.

Od początku jej zniknięciem żyły media, opinia publiczna, pojawiały się także różne spiskowe teorie. Tuż po jej zniknięciu do śledczych trafił anonim, który początkowo podchwycili, jakoby Adam Z. porwał Ewę, ukrył w nieznanym miejscu, żeby wymusić okup na jej rodzinie.

Potem, kilkanaście dni po zniknięciu Ewy, śledczy zmienili zarzut na podejrzenie zabójstwa. Podstawą były zeznania kilku policjantów. Twierdzili, że Adam Z. zwierzył się im w nieformalnej rozmowie, że zepchnął koleżankę do rzeki. Z taką wersją wydarzeń prokuratura poszła następnie do sądu, oskarżając młodego mężczyznę o zabicie koleżanki.

Jednak później poznański sąd okręgowy dwa razy uniewinniał Adam Z., nie dopatrując się żadnej winy w jego zachowaniu. Za każdym razem tamte wyroki były uchylane przez sąd apelacyjny, który sygnalizował, że należy dogłębnie zbadać wątek nieudzielenia pomocy.

Procesy Adama Z. toczyły się przed poznańskim sądem okręgowym. Dwa składy sędziowskie uniewinniały oskarżonego. Prokuratura jednak za każdym razem składała apelacje. We wtorek (19 grudnia 2023 roku) Sąd Apelacyjny w Poznaniu przychylił się do wniosku prokuratury. Uchylił wyrok uniewinniający i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Oznacza to, że Adam Z. będzie miał trzeci proces.

– Sąd Apelacyjny przychylił się do naszego stanowiska. Wskazał, że trzeba wziąć pod uwagę całość materiału dowodowego i wszystkie wyjaśnienia oskarżonego. Zdaniem sądu nie ma co prawda dowodów na zabójstwo, ale są dowody na nieudzielenie pomocy Ewie Tylman. To oczywiście jeszcze nie przesądza o winie oskarżonego, ale jesteśmy zadowoleni z dzisiejszego rozstrzygnięcia. Sprawę musi teraz kolejny raz rozpatrzeć sąd pierwszej instancji – powiedział w rozmowie z Onetem prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik poznańskiej Prokuratury Okręgowej.

Pierwszy proces Adama Z. ruszył w styczniu 2017 roku. W kwietniu 2019 roku mężczyzna został uniewinniony, jednak sąd apelacyjny uchylił ten wyrok, a sprawę skierowano do ponownego rozpatrzenia. Ponowny proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman ruszył w marcu 2021 roku. Oskarżyciele domagali się 15 lat więzienia, natomiast rodzina ofiary – maksymalnej możliwej kary, czyli dożywotniego pozbawienia wolności. Obrona przekonywała z kolei, iż oskarżony jest niewinny.

W maju 2022 roku Adam Z. decyzją Sądu Okręgowego w Poznaniu został uniewinniony. „W ocenie sądu materiały dowodowe nie pozwalały na przypisanie winy w zakresie nieudzielenia pomocy” – podano w uzasadnieniu wyroku. – W konkluzji wskazać należy, że mamy tutaj do czynienia z pewnym rodzajem, zakresem poszlak, które w ocenie sądu – ten łańcuch tych poszlak – był zbyt słaby, ażeby przypisać oskarżonemu sprawstwo tego czynu. Tym bardziej że de facto nie ma żadnego bezpośredniego dowodu wskazującego na to, że oskarżony Adam Z. krytycznej nocy znalazł się bezpośrednio w korycie rzeki, w pobliżu jej wody – argumentował sędzia cytowany przez TVN24.

– Natomiast faktem jest, że na ten moment dowody przeprowadzone w sprawie pozwalają nam jedynie na stwierdzenie tego, że faktycznie oboje znaleźli się w parku, i mamy dowody jedynie na to, iż pokrzywdzona na terenie tego parku pozostała, a oskarżony ten park opuścił – podkreślił sędzia. Wyrok był nieprawomocny. Apelację skierowała prokuratura, która zaskarżyła wyrok sądu w całości. Wniesiono wówczas o uchylenie orzeczenia i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania.

W sprawie śmierci Ewy Tylman, która zginęła w Poznaniu w listopadzie 2015 r., pod koniec ubiegłego roku miał zapaść piąty wyrok w trzecim z rzędu procesie. Poznański sąd okręgowy postanowił jednak, o odroczeniu sprawy do stycznia „w celu wyjaśnienia wątpliwości, które zostały podniesione w mowach końcowych”. Adam Z. oskarżono o zabójstwo, a teraz ma odpowiadać za to, że nie udzielił jej pomocy po wpadnięciu młodej kobiety do Warty. Feralnej nocy wracali razem z mocno zakrapianej imprezy firmowej w centrum miasta.

Sprawa od początku była tajemnicza i budziła zainteresowanie tysięcy ludzi. Przypominamy, jak wyglądały poszukiwania Ewy Tylman i śledztwo w sprawie jej śmierci.

Sprawa Ewy Tylman: jak to się zaczęło?

26-letnia Ewa Tylman, szczupła, drobna brunetka, przeprowadziła się do Poznania z Konina. Zamieszkała ze swoim chłopakiem Adamem, funkcjonariuszem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Pracowała w drogerii należącej do znanej sieci, awansowała na zastępcę kierownika.

Jest sobota 21 listopada 2015 r. Ewa odwiedza znajomych ze sklepu. Pomaga w inwentaryzacji towaru. – Jutro mamy imprezę integracyjną, wpadnij – proponują.

W niedzielę w klubie bowlingowym w centrum Poznania bawi się 20 osób. Wynajmują tor do gry w kręgle, zamawiają piwo i pizzę. Ewa się spóźnia – przywozi ją samochodem jej chłopak.

Po imprezie większość pracowników wraca do domów. Ale kilka osób, w tym Ewa i jej kolega Adam Z., chce bawić się dalej. Idą do pijalni Piwa i Wódki, a potem do klubu muzycznego Mixtura.

Adam Z. był w drogerii kasjerem, Ewa namawiała go, by starał się o awans. Lubili się, choć w ostatnich tygodniach kontaktowali się rzadziej, bo Ewa przeniosła się do innego sklepu.

Z klubu wychodzą razem. Są pijani. Adam – w charakterystycznej, niebieskiej kurtce – podtrzymuje chwiejącą się koleżankę, jemu też nogi się plączą.

Dochodzą do mostu św. Rocha. O godz. 3.24 kamery nagrywają ich razem po raz ostatni. Osiem minut później inna kamera nagrywa Adama Z. Jest już sam, rozmawia przez telefon. Po godz. 4 rejestrują go kamery przy stacji benzynowej. Godzinę później kobieta czekająca na pobliskim przystanku tramwajowym dostrzega na torowisku dowód Ewy. Chowa go do torebki.

Poniedziałek 23 listopada. Chłopak Ewy Tylman budzi się rano w pustym mieszkaniu. Nie martwi się, bo Ewa idzie do pracy na drugą zmianę. Sądzi, że zabalowała i śpi u koleżanki. Dzwoni, ale telefon Ewy milczy. Pewnie się rozładował. Jedzie do pracy w ABW. Dopiero po południu zaczyna się denerwować. O godz. 17 idzie na komisariat i zgłasza zaginięcie.

Policja przegląda nagrania z monitoringów. Skoro trop urywa się przy moście św. Rocha, obok przystanku, to może Ewa wsiadła do tramwaju? Byłoby to logiczne, bo mieszka na Ratajach. Ale na nagraniach z kamer w tramwajach nie ma śladu Ewy. A jej kolega Adam Z., z którym wracała? Twierdzi, że nic nie pamięta, bo był pijany w sztok.

Tłumaczy, że mieszka w Poznaniu od niedawna, nie zna miasta, zgubił się. Dzwonił do siostry i swojego chłopaka, by pomogli mu odnaleźć drogę do domu.

We wtorek policja po raz pierwszy przeszukuje brzegi Warty, a po rzece pływa motorówka. Ewa Tylman mogła przecież wpaść do wody. Ale poszukiwania nic nie dają.

Jej zdjęcie było w całym mieście

W środę informację o zaginięciu Ewy Tylman publikuje „Wyborcza”. Opisuje ostatni wieczór 26-latki, pytając w tytule: „Czy można zniknąć bez śladu w centrum miasta?”. Rodzina Ewy zakłada stronę na Facebooku, prosząc o pomoc w poszukiwaniach. Po kilku dniach będzie je śledzić ponad 25 tys. osób. Na ulicach pojawiają się plakaty ze zdjęciem Ewy Tylman. Sieć drogerii zgadza się, by okleić nimi sklepy, a pracownicy – znajomi Ewy – mogą w godzinach pracy roznosić ulotki.

Adam Z., który odprowadzał Ewę Tylman, obwinia się, więc firma przysyła mu psychologa. Koledzy z pracy wypominają, że mógł się zaopiekować Ewą, zadbać, by wróciła do domu. Adam Z. przestaje przychodzić do pracy.

Ciało zaginionej kobiety odnaleziono kilka miesięcy później, potem Adam Z. usłyszał zarzuty prokuratorskie. Sprawa przewijała przed różnymi sądami, zmieniały się zarzuty. Dzisiaj mężczyzna został uniewinniony… ale pamiętajmy, że jest to wyrok nieprawomocny.

Źródło: gazeta.pl, wyborcza.pl, onet.pl, polsat.pl

Fot. pixabay.com